Szymon na festiwalu Smaki Województwa Podlaskiego i ŚwiętokrzyskiegoArchiwum
StoryEditorReportaż o rolniku z pasją

Rolnik ze Skarżyska: od lokomotywy do uprawy topinamburu

13.09.2025., 11:00h

Szymon Płusa ze Skarżyska Kościelnego w powiecie skarżyskim to człowiek renesansu. Pisze, tańczy, śpiewa, improwizuje fraszki i naprawia lokomotywy. I to wszystko nie przeszkadza mu w prowadzieniu gospodarstwa i uprawie topinamburu. Jest jego ambasadorem absolutnym.

Dzieciństwo na gospodarstwie

Kolej to jego może nie pierwsza, ale chyba najdłuższa miłość. Drugą jest topinambur. A wszystko zaczęło się tak.

Szymon urodził się w niewielkim gospodarstwie. Tata pracował na trzech hektarach, mama wychowywała jego i siostrę.

– Niewiele tego, wąskie te paski ziemi. Było tak, że wyhodowało się byka, to się kupiło lodówkę. Wyhodowało się cztery świnie, to dwie się zabiło, a dwie się sprzedało i coś się za to kupiło. Chodziłem w pole jako kilkulatek. Dziś to nie do pomyślenia, ale mając dziesięć lat, kosiłem kosą. Dziadek zrobił mi taką małą i „zasuwaj, wnusiu”. A dużo wcześniej chodziłem wybierać kurom obornik z babką, bo ona miała właśnie topinambur w ogródku. Wiedziałem, że chodzi o te ładne kwiaty, ale babka znała się i na bulwach. Wykopywała je na jesieni, suszyli je z dziadkiem pokrojone na zapiecku, potem wkładali w torby papierowe, a później mielili w maszynce. Dziadek miał potem z tego herbatę. Pił cały czas i mawiał: „Wnusiu, napij się, bo to zdrowe”. Nie smakowało mi wtedy. Ja dziś też kroję i suszę, ale do tego jeszcze wypalam, więc mam kawę z topinamburu. Dziewiąte miejsce zajęła w konkursie Świętokrzyskiej Izby Rolniczej w 2022 roku – mówi 64-letni dziś Szymon.

Kariera kolejarska

Po podstawówce chciał iść do szkoły samochodowej w Radomiu, ale nie było tam internatu, a rodziny nie było stać na stancję. Zostało więc technikum kolejowe w Skarżysku-Kamiennej, oddalone o raptem dziesięć kilometrów o domu. Trafił do klasy „trakcja elektryczna”.

– Po tej klasie można było zostać maszynistą. Skończyłem szkołę i pojeździłem na lokomotywach cztery miesiące jako pomocnik, a potem wróciłem na warsztat. Sobota, niedziela wolne – to było mi potrzebne, bo i dyskoteki lubiłem, i grałem w piłkę ręczną, a wszystkie mecze były w soboty i niedziele. Do teraz pracuję w tym zakładzie. Jestem brygadzistą sekcji utrzymania napraw taboru trakcyjnego. Wszystkie lokomotywy na wschodnim DOKP (Dyrekcja Okręgowa Kolei Państwowych), które wyjeżdżają w pierwszy kurs albo po naprawie, muszą mieć moją pieczątkę – dopuszczam je do ruchu. Kiedy jest jakaś kolizja, to muszę być pierwszy, przed prokuratorem czy policją nawet. Jeżdżę do wypadków, oglądam potem te lokomotywy. Trzeba w którymś momencie złapać dystans, bo inaczej nie dałoby się pracować. Mam już luz. Kiedy przychodzę do domu, nie śnią mi się lokomotywy – mówi żartobliwie Szymon i dodaje, że ta mała, ET22, zielona dawniej, a teraz niebieska, waży, bagatela, 117 ton. Ta większa – ET41 – to już prawie 170 ton.

W październiku Szymon organizuje w swoim Skarżysku święto kolejarzy przy kapliczce kolejarskiej, przy której mszę odprawia ks. prof. Sławomir Płusa, kuzyn Szymona. W stulecie kapliczki kilka lat temu pojawiło się na niej sto świeczek, przyjechała orkiestra wojskowa, było osiemnaście pocztów sztandarowych. Natychmiast polecam Szymonowi zgłosić się do konkursu kapliczkowego, nad którym od kilku lat „Tygodnik” sprawuje patronat medialny.

Początek pasji do topinamburu

Gdzie w tym wszystkim topinambur?

– Piętnaście lat już trwa ten „romans”. Kiedy dowiedzieliśmy się z kolegą któregoś dnia, że na Podkaukaziu nie ma zachorowań na cukrzycę i nadciśnienie tętnicze, zasadziliśmy z ciekawości ten topinambur. Byłem wtedy przewodniczącym rady powiatowej Świętokrzyskiej Izby Rolniczej. Trzeba było mieć się czym pochwalić. Najpierw sadziłem wierzbę energetyczną, sądząc, że będą z tego pieniądze, miały być do niej dotacje, ale nasi parlamentarzyści się nie spisali i dotacje się skończyły. Wtedy posadziłem topinambur, kupiłem go zresztą od kolegi, którego żona miała cukrzycę i nadwagę. Zaczęła jeść topinambur na surowo i po jakimś czasie schudła ponad trzydzieści kilogramów. Mówiła, że cukier też łatwiej było kontrolować – mówi Szymon.

Posiał topinambur na niecałych trzech hektarach. Zaczął go sprzedawać do restauracji na zupy, drugie dania, przystawki. A Szymon ze swoim kołem gospodyń we wsi zaczął z niego robić wszystko – od pasztetu, przez kawę, po topinambur kandyzowany, kiszony, konserwowy i w zalewie słodko-winnej. Z topinamburu robił sok i nawet rurki z kremem. Jeździli z tymi potrawami na konkursy.

image
Szymon Płusa w koszuli z haftem świętokrzyskim z przewodniczącą Koła Gospodyń Wiejskich w Skarżysku Kościelnym Ireną Sykucką
FOTO: Archiwum

Kulinarne eksperymenty i konkursy

– Skąd przepisy? Mam w kole koleżanki, które pracowały jako kucharki. Jedna była w szkole specjalnej, gdzie musiała po siedem wersji dań przygotowywać, bo ktoś diabetyk, ktoś inny – bezglutenowiec. Z topinamburu potrafiła zrobić wszystko. Szczególnie dobrze wychodził jej pasztet. Teraz kiedy pojadę gdzieś dalej, słyszę: „Przywiózłbyś kiedyś trochę tego pasztetu”. A niedawno robiłem z moim kołem zupę-krem z topinamburu, za którą 17 sierpnia tego roku w Bałtowie na etapie wojewódzkim Bitwy Regionów dostaliśmy wyróżnienie. Byli kucharze z całej Polski, którzy próbowali kremu i twierdzili, że ta zupa powinna zdobyć przynajmniej drugie miejsce. W zeszłym roku przygotowywaliśmy na ten konkurs gęś w miodzie z zapiekanym topinamburem. Na Naszym Kulinarnym Dziedzictwie – Smakach Regionów prezentowaliśmy kandyzowany i kiszony topinambur, ale też sok z niego i rurki z kremem z topinamburu. Gotuje się topinambur, miksuje z przyprawami i dodaje proszek budyniowy. I krem gotowy – mówi Szymon i dodaje, że wystąpili też w odcinku 51. „Kulinarnych potyczek” w Telewizji Bydgoszcz i robili tam kotlety z topinamburu w sosie grzybowym i zalewajkę. A do tego cytuje rymowankę stworzoną na tę okoliczność: „Ty zalewajko, ty zup królowo! Kto cię nie jada, ten nie chowa się zdrowo! My się na tym znamy, zalewajkę zajadamy!”.

Właściwości zdrowotne topinamburu

W jury pierwszy raz widzieli takie rurki i kawę z topinamburu. A kawa Szymona jest jednym z rarytasów Szlaku Świętokrzyska Kuźnia Smaków. Są tam też herbata z topinamburu i topinambur na surowo. Tak, tak, można go tak jeść.

– Na surowo jest super! Najlepiej umyć go i nie obierać – tak, jak z rzodkiewką. Pokroić, do tego sól, pieprz, śmietanka i niech poleży godzinkę. Jest świetny. Smakuje trochę jak głąb z kapusty. A na wiosnę jest dużo lepszy, ma wtedy posmak orzecha laskowego – mówi Szymon.

Ciągle się uczy czegoś nowego o niezwykłym warzywie. Często od Rosjan, którzy wiedzą sporo na temat mocy tkwiących w bulwie. Szymon chciałby zrobić jeszcze kilka preparatów z niej, w tym eliksir na porost włosów i maść na stawy.

– Rosjanie podobno wspomagali się topinamburem w leczeniu COVID-u. Mam przyjaciela Rosjanina, który bardzo dobrze zna się na tym warzywie. Chcę wyciskać sok z liści – podobno niesamowicie działa na włosy. Połączę z pokrzywą i jeszcze jednym zielem. Dam do przebadania specjalistom w laboratorium z Uniwersytetu Przyrodniczego w Krakowie. Znam się też z Katarzyną Ziemkiewicz. Jest specjalistką od żywienia, prowadzi stronę Ogrody Prebiotyczne i jest wielką orędowniczką topinamburu – opowiada rolnik.

O niezwykłym wpływie topinamburu na stawy przekonał się na sobie. W wypadku zerwały mu się trzy ścięgna w ręce. Kiedy boli go ręka, smaruje sokiem z bulwy i ponoć to bardzo pomaga. Szymon mówi, że dobrze działa też na żylaki. Kiedy wygrał konkurs na Chłopa Roku w 2019 roku, zasponsorowano mu wtedy wyjazd. Miał lecieć z kolegą do Petersburga, a potem stamtąd koleją na Podkaukazie. Ale wybuchła pandemia i nie wypaliło.

image
Szymon ze swoim kołem gospodyń w towarzystwie jury konkursu Polska Od Kuchni w 2025 roku
FOTO: Archiwum

Pasja i życie społeczne

Pasji ma bez liku. Kiedyś sprowadzał stare zetory K25 z Obornik pod Poznaniem. Dwadzieścia jeden ciągników złożył z części, podobno jeżdżą po gminie do dzisiaj. Przy wielu okazjach występuje w regionalnym stroju świętokrzyskim.

– Czym się charakteryzuje? Jak Pani patrzy na mnie od dołu do góry, tam są takie buty z cholewami ze skóry. W spódnicy byłoby mi niewygodnie, dlatego z wełny są takie zielone spodnie. No, a bluzeczka jest haftowana, haftami wyszywana. Żeby chłopa nie bolała główka, to na głowie jest czapka – maciejówka – rymuje na poczekaniu.

image
Szymon na festiwalu Smaki Województwa Podlaskiego i Świętokrzyskiego
FOTO: Archiwum

Szymon działał do niedawna w klubie sportowym we wsi i organizował turnieje tenisa, szachy, warcaby. Były andrzejki i Dnie Kobiet. Prowadzi też Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju Wsi Skarżysko Kościelne „Grom”. Klub Sportowy też nosi nazwę „Grom”, podobnie jak działający we wsi kabaret. Mówi, że rozdał setki pucharów i tysiące dyplomów. Wszystko to działo się pod dachem świetlicy, która teraz stała się niedostępna.

– Ludzie pozamykali się w domach. Trudno ich namówić nawet na darmową kiełbasę przy ognisku czy nalewkę z topinamburu. A ja nie lubię smutasów, takich, co to się nie odezwą. Dlatego u mnie taniec, muzyka są na porządku dziennym i nocnym. Byłem kiedyś w sanatorium, były tam zajęcia z psychologiem. I pani pyta: „Co jest najlepsze na stres”. Ja na to, że seks, taniec i pływanie. Ona zdziwiona tym trzecim. Więc mówię, że mam kolegę, który któregoś dnia był weselszy niż zwykle. I powiedział, że poprzedniego dnia uczył teściową pływać, a dziś teściowa już pół godziny nurkuje. Świat na tym polega, żeby był dobry dowcip. Figo fago, żeby jeszcze dziewczyny były nago – żartobliwie podsumowuje.

Karolina Kasperek

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
05. grudzień 2025 05:19