StoryEditorASF

Dzików jest ciągle za dużo!

28.09.2018., 13:09h
W Urzędzie Miejskim w Bojanowie zostało zorganizowane spotkanie z producentami trzody chlewnej zaniepokojonymi rozwojem sytuacji z afrykańskim pomorem świń. Rolnicy domagają się zwiększenia odstrzału dzików zanim wirus dotrze do Wielkopolski. Służby weterynaryjne twierdzą, że depopulacja dzików jest zasadna i konieczna, ale przekonują też do stosowania bioasekuracji, która jest niezbędna w zapobieganiu chorobie.
W ciągu najbliższych lat nie ma szans na wyprodukowanie szczepionki przeciwko afrykańskiemu pomorowi świń, dlatego musimy walczyć z tą chorobą w inny sposób. – podkreślał na wstępie spotkania Andrzej Żarnecki, Wielkopolski Wojewódzki Lekarz Weterynarii.

W ostatnim czasie świat obiegła niepokojąca informacja, że w Belgii w prowincji Luksemburg znaleziono siedem dzików, u których potwierdzono obecność wirusa afrykańskiego pomoru świń. Jak twierdzi Andrzej Żarnecki, przeniesienie wirusa do Belgii nastąpiło najprawdopodobniej przez działanie człowieka. Najbliższy region, w którym notowano dotychczas obecność wirusa ASF to bowiem okolice czeskiego Zlina oddalonego o około 870 km. Belgia jest jednym z wiodących producentów żywca wieprzowego w Unii Europejskiej i jednocześnie liderem pod względem eksportu wieprzowiny do Polski.

Badania mięsa i wędlin wyprodukowanych u naszych wschodnich sąsiadów wykazały obecność wirusa afrykańskiego pomoru świń w produktach z wieprzowiny, więc przywożona także do naszego kraju żywność stanowi realne źródło zakażenia – mówił Andrzej Żarnecki.


Fot. Dominika Stancelewska
  • Producenci trzody chlewnej uważają, że żadne stado nie jest bezpieczne, jeśli w okolicy grasują dziki, które roznoszą afrykański pomór świń

Najwięcej z 212 stwierdzonych dotychczas w Polsce ognisk ASF wystąpiło w stadach utrzymujących do 50 świń, co wskazuje na niewłaściwe przestrzeganie zasad bioasekuracji. To właśnie w małych gospodarstwach najczęściej stwierdzane są uchybienia. Duże chlewnie starają się jak najbardziej stosować zasady ochrony przed wprowadzeniem chorób, chociaż oczywiście i one nie są w stu procentach bezpieczne. Wojewódzki Lekarz Weterynarii podkreślał, że dzięki stosowaniu podstawowych zasad bioasekuracji można w znaczący sposób ochronić się przed afrykańskim pomorem świń.


Słaba kampania informacyjna

Na ponad 2 tys. skontrolowanych stad trzody chlewnej ponad 600 powinno otrzymać decyzje o zamknięciu produkcji, co świadczy o tym, że pomimo ciągłego uświadamiania, rolnicy wciąż jeszcze lekceważą zasady bioasekuracji – mówił Andrzej Żarnecki.

Zygmunt Maćkowiak, producent trzody chlewnej z gminy Bojanowo, ripostował, że nie można zamknąć wszystkich małych gospodarstw, gdyż dzięki nim funkcjonują małe lokalne ubojnie. Jego zdaniem, lepszym rozwiązaniem byłaby jakaś szczególna forma wsparcia małych stad.

Tyle się mówi o kontrolach zabezpieczenia gospodarstw przed ASF, ale ja nie znam osobiście żadnego rolnika, u którego taka kontrola w ramach programu bioasekuracji by się odbyła. Rozmawiam też z ludźmi na wsi i nie jest prawdą, że kampania informacyjna na temat ASF do nich dotarła. Moim zdaniem zrobiono zbyt mało w ciągu tak długiego czasu, aby uświadomić producentów świń, zwłaszcza tych małych – mówił Bogusław Prałat, hodowca z Nowej Wsi w gminie Rydzyna.


Fot. Dominika Stancelewska
  • – Robimy wszystko, aby rolnicy oraz służby weterynaryjne byli przygotowani na pojawienie się ASF – przekonywał Andrzej Żarnecki
Małe gospodarstwa, które niekoniecznie będą dostosowywały się do biosekuracji stanowią zagrożenie dla dużych ferm, jak jego.

Moje chlewnie spełniają wszystkie wymogi, ale jeśli wirus pojawi się w okolicy, poniosę wszystkie konsekwencje z tym związane. Nie jestem w żaden sposób chroniony. Odszkodowanie, które nie wiadomo czy w ogóle dostanę, może wystarczy na spłatę raty kredytu zaciągniętego na budowę chlewni. A co dalej? – pytał Bogusław Prałat.




Co bardziej zagraża?

Jacek Cichosz, powiatowy lekarz weterynarii w Rawiczu, przekonywał, że zmiana odzieży i obuwia przed wejściem do chlewni w bardzo dużym stopniu chroni przed wprowadzeniem wirusa, jednak rolnicy od razu odpowiadali, że niezwykle trudno jest ochronić się przed ASF, jeśli wykorzystuje się słomę, którą bardzo trudno zabezpieczyć przed dostępem dzikich zwierząt. Znane są przypadki, że szczątki padłych zakażonych dzików nawet po bardzo długim czasie były w stanie wprowadzić wirusa do stada. Zapewniali, że będą starali się zabezpieczyć słomę w odpowiedni sposób, ale to i tak nie gwarantuje im, że afrykański pomór świń nie trafi do chlewni.

Konieczne jest zabezpieczanie słomy. Ale gdyby to było główne źródło zakażeń to ogniska pojawiałyby się z taką samą częstotliwością przez cały rok, bo chlewnie wyściela się cały czas. A tymczasem nasilenie zachorowań mamy wiosną i latem. Widać tu wyraźną sezonowość. Moim zdaniem większe zagrożenie stanowi poruszanie się ludzi w lasach, na polach, a następnie wejście w tej samej odzieży i obuwiu do chlewni – wyjaśniał Andrzej Żarnecki.

Jacek Cichosz zalecał, by w ramach dezynfekcji odkażać też ściółkę, tak jak czynią to hodowcy drobiu. Taki element bioasekuracji może, jego zdaniem, pomóc w ochronie przed ASF.


Fot. Dominika Stancelewska
  • – Bez znajomości zasad bioasekuracji i skrupulatnego ich przestrzegania nie uchronimy się przed chorobą – mówił Jacek Cichosz

Rolnicy zwracali uwagę na pewną lukę w programie bioasekuracji dotyczącą utrzymywania świń na wybiegach. Co prawda muszą one być zabezpieczone podwójnym ogrodzeniem, ale to nie chroni przed kontaktem z ptakami, gryzoniami itp. Dlaczego więc w chlewniach każe się montować siatki w oknach i drzwiach? – pytali. Przedstawiciele służb weterynaryjnych przyznali, że jest tu pewna nieścisłość, a utrzymywanie świń na wybiegach koło domu wcale nie jest taką rzadkością, jak by się mogło wydawać.


Usprawiedliwianie myśliwych

Zebrani na sali rolnicy domagali się jednak przede wszystkim zwiększenia odstrzału dzików. Ich zdaniem, przedstawiane plany odstrzału i wyjaśnienia dotyczące ich realizacji nijak mają się do rzeczywistości. Myśliwi twierdzą, że dzików wcale nie jest tak dużo, ale rolnicy na polach widzą co innego. Producenci trzody chlewnej podkreślali, że jeśli wirus będzie u dzików, które chodzą w pobliżu gospodarstw to nie będą w stanie ochronić swoich stad.

Przy tak intensywnym rozmnażaniu się dzików należy strzelać także do samic, a myśliwi uważają, że to nieetyczne. Nie wierzymy, że myśliwi chcą nam pomóc w walce z ASF. Mówi się, że dziki chowają się w kukurydzy i trudno do nich strzelać. Można wykorzystać tegoroczny przyspieszony zbiór kukurydzy do zwiększenia polowań, bo nie będą miały miejsc do schronienia się. Tylko trzeba chcieć strzelać! Nie potrzeba dronów, które są planowane do wyszukiwania skupisk tych zwierząt. Możemy spokojnie wskazać, gdzie bytują dziki – oburzali się rolnicy.

Z protokołu przekazanego przez 4 koła łowieckie funkcjonujące na tym terenie wynika, że zagęszczenie dzików znacznie przekracza zalecane 0,1 sztuki na km2, czyli 1 dzik na tysiąc ha. Na obszarze największego koła, który wynosi 5568 ha było ich 40 sztuk.

Plan odstrzału dzików w naszym okręgu w ubiegłym roku łowieckim zakładał wybicie 3295 sztuk, a odstrzelono 3244, czyli wykonano go w 98%. Nie są prowadzone statystyki, ile z tego stanowiły samice. Boimy się reakcji organizacji broniących praw zwierząt. Plan na ten sezon łowiecki to 1693 dziki. Do końca sierpnia ustrzelono 1209, więc ponad 71% w ciągu 5 miesięcy. Myśliwi w okręgu leszczyńskim wyjechali ponad 23 tys. razy na polowania, co daje średnio 20 wyjazdów, aby ustrzelić 1 dzika – wyliczał Stanisław Grylewicz, Łowczy Okręgowy PZŁ w Lesznie. – W strefach ASF dopuszczone są już noktowizory, termowizory, latarki. Obiecano nam, że będą dozwolone w całym kraju, ale wciąż brakuje rozporządzenia, które by na to pozwalało.



Fot. Dominika Stancelewska
  • Zdaniem Stanisława Grylewicza, nie jest tak, że myśliwi wymigują się od obowiązku odstrzału dzików, których po prostu ciągle przybywa

Na zarzuty rolników dotyczące nieprzestrzegania zasad bioasekuracji przez myśliwych, Łowczy Okręgowy wyjaśnił, iż są oni zobligowani do odbycia 16-godzinnego szkolenia na temat rozpoznawania chorób zwierząt i postępowania z odzieżą, odstrzelonymi dzikami oraz ich patrochami.

Jednym z problemów jest bardzo szybko wzrastająca populacja dzików, nawet pomimo zwiększenia ostrzału. Jak twierdzi Andrzej Żarnecki, nie tylko większa dostępność pożywienia sprzyja rozwojowi populacji dzików, ale obecne w kukurydzy czy zbożu grzyby i pleśnie wytwarzające mikotosyny, które mają działanie estrogenne. Sprawia to, że samice dzika mają ruję nie raz w roku, jak to dawniej było, ale mogą rozmnażać się praktycznie przez cały rok.

Nie wiadomo, kiedy rekompensaty

Rolnicy martwią się, że w przypadku pojawienia się wirusa ASF w Wielkopolsce zabraknie środków na wypłatę odszkodowań, a władze zrobią wszystko, aby im udowodnić, że pieniądze im się nie należą. Wojewódzki Lekarz Weterynarii zapewniał, że, jeśli powiatowi lekarze weterynarii wydadzą decyzje o zabiciu zwierząt, to odszkodowania będą wypłacane zgodnie z zasadami określonymi w przepisach.

Przedstawiciele Ośrodka Doradztwa Rolniczego podkreślali, że rolnicy już czekają na pieniądze, które mają im zrekompensować zaprzestanie chowu. Wielu nie chce dostosowywać się już do zasad bioasekuracji i wolą zamknąć chlewnie. Niestety, w przypadku obszarów poza strefami ASF nie został jeszcze ogłoszony termin, kiedy będzie można składać odpowiednie oświadczenia.

Rekompensaty będą wypłacane tylko do 50 sztuk. Czekamy jednak na decyzję Komisji Europejskiej i dopiero wówczas będzie znana dokładna kwota przeznaczona na ten cel i terminy składania wniosków– wyjaśniał Karol Junory, kierownik biura powiatowego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Miejskiej Górce.


Fot. Dominika Stancelewska
  • Rolnicy z Wielkopolski, pomimo że na ich terenie nie ma jeszcze ASF, już boją się o swoje gospodarstwa

14 września minął natomiast termin składania wniosków o zwrot kosztów poniesionych na bioasekurację i wbrew temu co mogłoby się wydawać, zainteresowanie nie było duże, pomimo iż o programie bioasekuracji i konieczności spełnienia wymogów mówi się już długo.

Dostarczono do nas zaledwie 149 wniosków. To niewiele, biorąc pod uwagę, że w powiecie mamy około 1600 stad utrzymujących trzodę chlewną. Jeśli nawet kilka wniosków dotrze jeszcze pocztą, to i tak będzie to niespełna 10% gospodarstw. A przecież w tym roku zwrot wydatków będzie na poziomie 75%, a w kolejnych latach już tylko 50% – mówił Karol Junory.

Odniósł się też do nieterminowego zgłaszania urodzeń czy przemieszczeń świń, które wpływa na ewentualną wypłatę odszkodowania w przypadku wystąpienia ASF. Jak podkreślał, będzie to brane pod uwagę i może zaważyć na decyzji o przyznaniu pieniędzy.

Jeśli natomiast chodzi o otrzymane dofinansowanie unijne w ramach PROW i w związku z tym konieczność utrzymywania świń przez 5 lat, to w razie likwidacji stada po decyzji Inspekcji Weterynaryjnej, każda sytuacja będzie rozpatrywana przez ARiMR indywidualnie. Ważne, aby w ciągu 15 dni złożyć specjalny wniosek uzasadniający, że niespełnienie wymogów PROW jest okolicznością nadzwyczajną podsumował Karol Junory.

Dominika Stancelewska
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
08. listopad 2024 12:17