StoryEditorASF

Ognisko ASF w stadzie z 6 tysiącami świń

08.06.2018., 17:06h
Ognisko afrykańskiego pomoru świń potwierdzono w dużej fermie, gdzie utrzymywano 5909 świń. Gospodarstwo znajduje się w miejscowości Szczyty Nowodwory położonym w gminie Orla, w powiecie bielskim, w województwie podlaskim. Nie wiadomo, co zawiodło, bo panowała tam pełna bioasekuracja.
To już piąte ognisko w ciągu ostatnich trzech tygodni. Gospodarstwo położone jest w obszarze objętym ograniczeniami, ale to pierwsze tak duże stado dotknięte wirusem ASF. Do jego właściciela należą jeszcze inne gospodarstwa o równie dużej skali produkcji, należałoby więc się spodziewać, że przy tak dużych fermach wdrożone były wszystkie wymogi bioasekuracji. Zresztą na początku ubiegłego roku nasz redakcyjny kolega odwiedził jedną z ferm należących do właściciela zakażonego stada i wówczas ze względu na ochronę przed chorobami nie został wpuszczony na teren chlewni. Już wtedy przekonywano, że to z obawy przed zawleczeniem chorób i że wszelkie zasady są skrupulatnie przestrzegane. W jaki więc sposób wirus przedostał się do ściśle chronionej chlewni?

Jeszcze jest za wcześnie na taką odpowiedź. Obecnie działają odpowiednie służby oraz prowadzone jest dochodzenie epizootyczne. Pobierane są próby od różnych grup wiekowych zwierząt celem sprawdzenia, w której z nich doszło do zakażenia. Wirus stwierdzony był u macior i około 20 z nich padło – wyjaśnia Henryk Grabowski, Podlaski Wojewódzki Lekarz Weterynarii.

Wygaszanie ogniska

Wiadomo jest, że świnie w stadzie w Szczytach Nowodworach były utrzymywane na rusztach, więc nie wykorzystywano słomy jako ściółki, która już w niejednym małym gospodarstwie stała się przyczyną wybuchu choroby. Na terenie jednego z gospodarstw znajduje się też mieszalnia pasz, która zaopatruje wszystkie chlewnie należące do gospodarza, więc ryzyko zawleczenia wirusa przez samochody dostarczające paszę także było zminimalizowane.

Myślę, że w ustaleniu przyczyny zawleczenia wirusa dużo mogą pomóc nagrania z monitoringu, które policja zabezpieczyła. Sprawdzony będzie każdy dzień, zarówno ruch pojazdów, jak też przemieszczanie się ludzi – mówi Henryk Grabowski.



  • 7 czerwca rozpoczęto ubijanie świń w ognisku oraz wywożenie ich do zakładu utylizacyjnego na terenie województwa podlaskiego

Jak dodaje, nie stwierdzono żadnych braków w bioasekuracji tego gospodarstwa. Są tu między innymi odpowiednie szatnie, prysznice dla obsługi.

Trwa wygaszanie ogniska. Chcemy zakończyć likwidowanie ogniska w ciągu trzech dni, ale jest to duże stado. W strefie zapowietrzonej nie ma więcej stad świń, ponieważ na tym terenie w ubiegłym roku wprowadzony był program bioasekuracji i małe stada zostały zlikwidowane. Natomiast w strefie zagrożonej są duże gospodarstwa, gdyż ten sam właściciel ma 3 fermy na terenie jednej gminy – podkreśla Podlaski Wojewódzki Lekarz Weterynarii.

Wektorów szerzenia się wirusa afrykańskiego pomoru świń może być wiele. Jak podkreśla prof. Zygmunt Pejsak z Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach, nawet w najlepiej chronionych gospodarstwach nie ma gwarancji 100% bezpieczeństwa, ale przestrzeganie zasad to jedyny sposób, aby walczyć z rozprzestrzenianiem się choroby. Bioasekuracja minimalizuje bowiem znacząco ryzyko wprowadzenia czynników chorobotwórczych, w tym wirusa afrykańskiego pomoru świń, do stada.



  • Henryk Grabowski przekonuje, że w gospodarstwie była pełna bioasekuracja, dlatego wciąż nieznana jest przyczyna pojawienia się wirusa ASF

Nie tylko słoma

Niebezpiecznym wektorem szerzenia się wirusa ASF są samochody wjeżdżające na teren gospodarstwa. Mogą to być zarówno transporty zwierząt, jak też paszy, gdyż często auta jadą od gospodarstwa do gospodarstwa. Nie powinniśmy więc pozwalać im przekroczyć ogrodzenia naszej fermy, a jeśli nie ma innej możliwości to musi być przeprowadzona dokładna dezynfekcja, zwłaszcza kół pojazdu. Nawet najlepszy środek nie będzie jednak skuteczny, jeśli zostanie użyty niewłaściwie.

Niezdezynfekowane koła pojazdu, brak mat dezynfekcyjnych przed wejściem do chlewni, a także niezmienianie obuwia i odzieży mogą przyczynić się do przeniesienia wirusa. Jak twierdzi prof. Pejsak, najlepszym rozwiązaniem są jednorazowe buty i kombinezony ochronne. Generalnie jednak nikt oprócz pracowników i lekarza weterynarii nie powinien być wpuszczany do chlewni. Osoby wchodzące do pomieszczeń muszą przestrzegać procedur, pozostawiać odzież w strefie tzw. brudnej i dopiero po zmianie obuwia i nałożeniu kombinezonu przechodzić do chlewni.

Właściwe ogrodzenie to podstawowa ochrona przed przedostaniem się dzikich zwierząt, które mogą przenieść wirusa. Również koty i psy, które przebywają na polu, w lesie, nie mogą w żadnym wypadku mieć wstępu do chlewni.




Problemem są też gryzonie. Szczury mogą przemieszczać się aż na 3–4 kilometry, a więc łatwo przenieść wirusa, również z innej chlewni. Dlatego nie tylko dezynfekcja jest ważna, ale także regularna deratyzacja. Wokół chlewni powinien panować porządek, aby eliminować miejsca schronienia dla szczurów oraz myszy – podkreśla prof. Pejsak.

Konieczna jest też kwarantanna wszystkich kupowanych zwierząt. Powinna trwać co najmniej 3 tygodnie, a najlepiej 60 dni. Budynki, w których jest przeprowadzana powinny być całkowicie odizolowane od stada i zlokalizowane w odległości co najmniej 50 m od gospodarstwa. Należy tam używać oddzielnego sprzętu, nie wspominając już o odzieży czy obuwiu.

Należy unikać sprowadzania na fermę sprzętu i urządzeń, jeśli nie jest to konieczne. Wymagane jest dokładne oczyszczenie takich przedmiotów oraz dezynfekcja w specjalnym pomieszczeniu lub poza terenem gospodarstwa. Najwłaściwsze jest posiadanie specjalnej śluzy, przez którą do chlewni podawany jest cały drobny sprzęt.

Dominika Stancelewska
Józef Nuckowski
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
13. grudzień 2024 07:41