Trudny początek i wielka lekcja. Jak porażka stała się motorem rozwoju?
Renata Żerek prowadzi gospodarstwo od 1999 roku, kiedy przejęła je od rodziców. Początki były skromne – kilka krów i niewielka liczba świń, nieprzekraczająca 40–50 sztuk. Pierwszy poważny krok rolniczka wykonała w 2002 roku, kiedy powstał większy budynek na 500 stanowisk dla tuczników, początkowo z ręcznym systemem karmienia zwierząt. Szybko pojawiły się też pierwsze trudne doświadczenia. Jeden z zakładów mięsnych nie zapłacił za dostarczone tuczniki, co mogło zachwiać płynnością finansową gospodarstwa.
– Na budowę chlewni i zakup pierwszej partii warchlaków do tuczu zaciągnęłam kredyt. Po zakończonym rzucie z powodu nieuczciwego odbiorcy świń nie miałam pieniędzy na spłatę kredytu i zakup kolejnych prosiąt. Miałam dwa wyjścia – albo się poddać, albo zaryzykować jeszcze raz. Wzięłam kolejny kredyt, żeby odrobić straty. To była trudna lekcja. Nauczyła mnie, że w tym biznesie nic nie jest pewne i trzeba być ostrożnym – wspomina gospodyni.
Konsekwencja i rozwaga kluczem do rozwoju gospodarstwa
To bolesne doświadczenie sprawiło, że obecnie odstawia świnie do kilku zakładów mięsnych. Z biegiem lat bowiem gospodarstwo stopniowo się rozwijało. Modernizowano stare budynki, dobudowywano nowe. W ciągu 14 lat Żerkowie zwiększyli liczbę stanowisk do 1400.
– Kiedy dzieci dorosły, uznałam, że trudno będzie nam wszystkim utrzymać się z tak niewielkiego areału i dotychczasowej produkcji świń. Po 2018 roku powstały kolejne dwa budynki – opowiada pani Renata.
Rozwój zawsze odbywał się z zachowaniem zasady, by nie inwestować ponad stan i nie ryzykować utraty płynności. Duża obsada zwierząt wymaga precyzyjnego planowania produkcji i stałej kontroli kosztów.
Nowoczesna organizacja tuczu trzody chlewnej i imponujące wyniki
Produkcja w gospodarstwie oparta jest na cyklu otwartym – warchlaki trafiają do tuczu w wieku 7–8 tygodni. Najczęściej są to zwierzęta importowane z Danii. W ciągu 3,5 miesiąca osiągają wagę rynkową. Zasiedlenia organizowane są w partiach liczących nawet 1500 sztuk. Organizacja zasiedleń zakłada rotację mniej więcej co miesiąc, tak aby zapewnić ciągłość sprzedaży i rozłożyć ryzyko cenowe. Średnia masa ciała sprzedaży tuczników wynosi 125–130 kg, a mięsność 59–61%, natomiast zużycie paszy na kilogram przyrostu, czyli FCR, nie przekracza 2,6 kg.
– Takie parametry pozwalają osiągać stabilne wyniki ekonomiczne mimo wahań rynkowych. Wysoka mięsność to efekt nie tylko dobrej genetyki warchlaków, ale także odpowiedniego żywienia i właściwych warunków utrzymania – podkreśla Renata Żerek.
Warchlaki po przywiezieniu do gospodarstwa szczepione są przeciwko pleuropneumonii. Dzięki bioasekuracji i wysokiemu statusowi zdrowotnemu zakupionych zwierząt padnięcia są utrzymywane na minimalnym poziomie i wynoszą w granicach 2–3%. Jednak bywa, że w okresie letnim ze względu na upały odsetek wzrasta o jeden punkt procentowy. Rolniczka się zastanawia, czy dobrym rozwiązaniem byłoby zamontowanie systemu zraszania, gdyż mgiełka wodna może obniżyć temperaturę nawet o kilka stopni.
– Stabilna temperatura i odpowiedni mikroklimat ograniczają upadki i poprawiają wyniki tuczu. Słyszałam jednak, że nadużywanie systemu zraszania i zbyt wilgotne powietrze mogą przyczynić się do problemów zdrowotnych u tuczników – mówi Renata Żerek.
