Od małej ubojni do potężnej firmy. Jak Zet-Pol zdobył rynek mięsa?
Historia zakładu sięga 1990 roku. Wówczas Janusz Zadęcki, z wykształcenia rzeźnik, postanowił otworzyć własną małą ubojnię, która funkcjonowała przy domu. Początki były skromne – ubijano zaledwie dziesięć świń tygodniowo, a wyroby – głównie kaszankę i kiełbasę – rozwożono do lokalnych sklepów, także w Krakowie. Masarnia w miejscowości Czaple Małe, w gminie Gołcza działa do dziś i zajmuje się przerobem mięsa i produkcją wędlin. Na przestrzeni lat została jednak unowocześniona.
– Na początku robiłem wszystko sam, później szkoliłem też uczniów. Kiedyś przypadkiem sprzedałem kilka półtusz do dużego zakładu i zobaczyłem, że więcej na tym zarobię niż na kaszance. Od tego momentu kierunek był jasny – rozwój w stronę większego uboju i handlu półtuszami – wspomina Zadęcki.
Ruina zamieniona w nowoczesny zakład – wielki przełom w Charsznicy
Przełom nastąpił na początku lat 2000, gdy właściciel kupił podupadający zakład GS z lat 70. ub.w. znajdujący się w oddalonej o 15 km Charsznicy. Obiekt był w ruinie, ale po 2 latach modernizacji ruszył nowy etap działalności. W 2005 roku zakład rozpoczął ubój, a 5 lat temu dobudowano kolejne obiekty biurowo-produkcyjne. Dziś spełnia wszystkie wymogi unijne i ma system HACCP, dysponuje linią ubojową, chłodniami, samochodami do transportu mięsa. Firma inwestuje wyłącznie z własnych środków – jak podkreśla właściciel, „ani złotówki kredytu”.
Zakład obecnie ubija 250 sztuk dziennie, a moce sięgają 350 świń. Miesięcznie daje to od 4 do 5 tys. tuczników. Około 10% mięsa trafia do własnej przetwórni w Czaplach Małych, a następnie do sklepów firmowych, reszta sprzedawana jest jako półtusze.
