StoryEditorInterwencja

Rolnik bezbronny w walce z żerującymi na polach ptakami

04.04.2017., 15:04h
Stanisław Kulwicki, rolnik ze wsi Borówno w gminie Chełmża, od kilkunastu lat prowadzi nierówną walkę z nalotem coraz liczniejszych stad dzikich ptaków. Późną zimą i wczesną wiosną liczące po kilkaset sztuk stada ptaków intensywnie żerują na jego gruntach, wyjadając rośliny do gołej ziemi.

Stanisław Kulwicki prowadzi gospodarstwo położone w Dolinie Dolnej Wisły na terenie Chełmińskiego Parku Krajobrazowego. Późną zimą i wczesną wiosną liczące po kilkaset sztuk stada ptaków intensywnie żerują na jego gruntach. Szczególnie upodobały sobie rzepak. Najgorsze jest to, że wyjadają rośliny do gołej ziemi. Te nieliczne, które pozostaną, nie są wstanie podjąć dalszej wegetacji. Łabędziom i żurawiom szczególnie smakuje szyjka korzeniowa. Jeśli zostanie uszkodzona, to co z roślin rzepaku pozostanie i tak szybko obumiera.

– Sytuacja jest trudna. Populacja ptaków systematycznie się zwiększa. Par łabędzi jest coraz więcej. Z naszych obserwacji wynika, że nad Wisłą łabędzie przeciętnie wychowują 2 – 3 młode, ale zdarzają się lata, że i 9. Wszystko zależy od warunków środowiskowych, pogody i tego, jak bardzo dostępna jest karma. Jako rolnicy nie jesteśmy przeciwko tym pięknym ptakom. Nie może to być jednak stołówka na naszych polach. Jak tak dalej pójdzie, za jakiś czas staniemy na krawędzi bankructwa. Niestety, w walce z żerem ptaków jesteśmy bezbronni. Państwo nie ponosi odpowiedzialności za szkody, a do tego ustawowo ogranicza nam prawa do dysponowania naszymi gruntami i uprawami. My ponosimy potężne nakłady, a rzepak jest nieodwracalnie niszczony bez szans na jakiekolwiek odszkodowanie – opowiada Kulwicki.

Zjadane nakłady

Rolnik koszty produkcji ma dokładnie policzone. Prowadzi bardzo dokładną uprawę gleby, a pola utrzymuje w nienagannej kulturze rolnej. Jego gospodarstwo nastawione jest na produkcję materiału nasiennego. Musi dbać o właściwy płodozmian, w którego strukturze tak ważną rolę pełni rzepak.

– Nakłady jesienne wraz z kosztem pracy maszyn to 2,5 tys. Na wiosnę dodatkowo muszę jeszcze ponieść 1650 zł na każdy ha. To są wartości wyliczone na podstawie cen, jakie podaje Tygodnik Poradnik Rolniczy. Uprawiam 16 ha rzepaku, więc założenie i prowadzenie plantacji kosztuje mnie ponad 47 tys. zł – Stanisław Kulwicki przekonywał na początku marca wicewojewodę kujawsko-pomorskiego, Józefa Ramlau.

Rolnicy uważają, że w walce z łabędziami praktycznie są bezbronni. Dlatego też poprosili władze województwa o spotkanie, by wyjaśnić istotę ich problemu. Wicewojewoda wraz z wicedyrektorem Regionalnej Dyrekcji Środowiska spotkał się z rolnikami w Urzędzie Gminy Chełmno na początku marca.


Przy nalocie ogromnych stad ptaków migrujących wiosną tradycyjne „strachy na wróble” na niewiele się zdają

– Panie wojewodo nasza walka z ptakami jest nierówna. Będąc właścicielem gruntów, nie mogę swobodnie chodzić po swoim polu i ich płoszyć. Łamię wtedy przepisy. Muszę wystąpić do odpowiednich instytucji o zezwolenie na płoszenie ptaków chronionych. Prosiłem inspekcje związane z ochroną środowiska o pomoc, jednak one jak do tej pory tylko mnożyły trudności. Absolutnego szczytu urzędniczego braku zdrowego rozsądku doświadczyłem w maju 2009 r. O zezwolenie na płoszenie ptaków musiałem wystąpić do samego Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska – opowiadał Kulwicki.

Łabędzi stres

Rolnik otrzymał wtedy zezwolenie na płoszenie dzikich gatunków będących pod ochroną. Jednak nie było ono bezwarunkowe. Dyrektor Generalny podał tyle zastrzeżeń, że pilnowanie plantacji stawało się praktycznie niemożliwe.

„zezwalam na umyślne płoszenie i niepokojenie do 100 osobników łabędzia niemego żerujących w uprawach rzepaku (...) pod następującymi warunkami: – przed wejściem na teren płoszenia i niepokojenia osobników łabędzia niemego, należy zwrócić się do zarządcy terenu, który określi warunki przebywania, – umyślne płoszenie (...) zostanie dokonane przy użyciu sygnałów dźwiękowych ostrzegawczych wydawanych przez łabędzie, przez dwie godziny rano oraz późnym popołudniem z jednodniową przerwą.(...) – termin i lista osób wykonujących czynności objęte niniejszym zezwoleniem zostaną uzgodnione z Regionalnym Dyrektorem Ochrony Środowiska w Bydgoszczy.”

To nie koniec zastrzeżeń, ponieważ GDOŚ wydał zgodę na płoszenie łabędzi z plantacji rzepaku w terminie 20 maja – 31 lipca, kiedy to rzepak jest w takiej fazie wegetacji, że jeśli wcześniej nie zostanie całkowicie zjedzony, to nie tylko łabędzie nie mają możliwości wylądowania na nim, ale nawet stado jeleni nie jest w stanie fizycznie przedostać się na taką plantację.

– Zadzwoniłem, aby zapytać się, na co jednodniowa przerwa? Odpowiedź, jaką usłyszałem była zaskakująca. „Na odstresowanie łabędzia” – usłyszałem. Do tego – jak można straszyć łabędzia niemego przy pomocy dźwięku, jaki wydaje łabędź niemy? Sprawdziłem – nie ma takiego urządzenia. Miałem się także zwracać sam do siebie o warunki przebywania na polu? To niedorzeczne, przecież to ja jestem zarządcą własnego pola. Dla nas – gospodarzy, to jest nie do przyjęcia. To bzdura i mam nadzieje, że nigdy się nie powtórzy. Panie wojewodo, potrzebne są zmiany, które pozwolą nam chronić nasze plantacje – apelował Kulwicki.

– Zdaje się, że mamy do czynienia z niekontrolowanym wzrostem populacji i naruszeniem równowagi biologicznej. Przynajmniej tak wynika z relacji rolników. Musimy wypracować stanowisko i podjąć odpowiednie działania – dyplomatycznie odpowiedział wicewojewoda Ramlau.

Bezkarne ptaki

O szkodach łowieckich na łamach TPR pisaliśmy wielokrotnie. Okazuje się jednak, że w polskim systemie prawnym nie istnieje pojęcie szkód wyrządzanych przez chronione gatunki ptaków.

Skarb Państwa odpowiada za szkody wyrządzone przez niektóre gatunki zwierząt objęte ochroną gatunkową, na które polowania nie są wykonywane. Są to żubry, wilki, rysie, niedźwiedzie i bobry oraz zwierzęta łowne podlegające całorocznej ochronie, czyli łosie.

Na nieszczęście rolników ptaki są bezkarne. Skarb Państwa nie ponosi za ich żer na polach żadnych konsekwencji finansowych. Oczywiście nie zapomniano, aby zwierzęta te były chronione odpowiednimi przepisami, które zabraniają między innymi ich płoszenia.

Są to zarówno gatunki łowne, jak dzikie gęsi, czaple, lisy, zające, norka amerykańska, jak również gatunki chronione, czyli kruki, kormorany, łabędzie, żurawie oraz wydry. Dla rolników sytuacja beznadziejna, ponieważ nawet jeśli żerują na ich polach gatunki łowne ptaków, to koło łowieckie nie ponosi odpowiedzialności za szkody. Zgodnie z przepisami odpowiada za straty wyrządzane jedynie przez jelenie, dziki, sarny i daniele.

– W województwie dochodzi do szkód w uprawach rolnych powodowanych przez zimujące, migrujące ptaki. Są to gęś gęgawa, białoczelna, zbożowa oraz łabędź niemy, krzykliwy, czarnodzioby oraz żurawie. Przy czym istotne jest to, że łabędzie i żurawie są pod ścisłą ochroną. W przypadku tych chronionych zezwolenie na płoszenie wydaje regionalny dyrektor ochrony środowiska. Ustawa o ochronie przyrody określa odpowiedzialność za szkody wyrządzane przez zwierzęta chronione. Niestety ustawodawca wymienił tylko szkody wyrządzane przez określone gatunki zwierząt. Nie ma w nich ptaków. Z tego powodu RDOŚ nie może pomóc rolnikom, wypłacając odszkodowania za straty wyrządzane przez zwierzęta – mówił Marek Machnikowski, Zastępca Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, Regionalny Konserwator Przyrody w Bydgoszczy.

Niezwłoczne zezwolenie

To nie koniec kłopotów, ponieważ zgodę na płoszenie trzeba też mieć dla łownych gatunków ptaków. Wydaje ją jednak nie RDOŚ, lecz marszałek województwa. Rolnik musi posiadać wiedzę ornitologiczną, by wiedzieć, do której właściwej instytucji się zwrócić.

Marek Machnikowski zapewnił, że procedury wydawania zezwoleń zostały maksymalnie usprawnione. Nie wydaje ich już GDOŚ, lecz kompetencje te przeniesiono do RDOŚ.

– W przypadku zgłoszenia do nas, że na polach żerują gatunki chronione, wydajemy zezwolenie niezwłocznie. Następnego dnia po wpłynięciu wniosku jest ono wysyłane do rolnika pocztą elektroniczną oraz tradycyjną. Pozwalamy na płoszenie metodą hukową, a częstotliwość uzależniona jest od tego, jak często na przedmiotowym terenie występują osobniki. Zezwolenie na ogół jest ważne do 30 kwietnia, a wnioskodawca jest zobowiązany do przedłożenia RDOŚ informacji o jego wykorzystaniu do 15 maja. Są to minimalne warunki, aby działania można było wykonywać natychmiast i bez przeszkód – mówił dyrektor Machnikowski.


Państwo nie płaci rolnikom odszkodowań za szkody powodowane przez ptaki. Jednocześnie utrudnia zapobieganie tym stratom. Trudno doszukać się w tym logiki

Podczas spotkania zwrócono uwagę na jeszcze jeden element. Rolnicy uważają, że sami mogliby ograniczyć straty wyrządzane na ich polach przez ptaki chronione i gatunki łowne. Do tego bez żadnych kosztów dla budżetu państwa. Niestety, ich pomysły nie spotykały się wcześniej z aprobatą administracji rządowej.

– Pytaliśmy Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej o zgodę na zagospodarowanie terenów zalewowych przy wałach rzecznych. Z rolniczego punktu widzenia to nieużytek. Wystarczyłoby rozsiać tam zwykłym rozsiewaczem bez żadnej większej uprawy rzepak. Coś urosłoby i w jakimś stopniu zatrzymałoby dziką zwierzynę na gruntach należących do skarbu państwa. Niestety, Zarząd uznał, że to niemożliwe, bo nie można jeździć sprzętem rolniczym po cennym przyrodniczo obszarze – mówił Kulwicki.

Wystąpienie wojewody

Podczas spotkania niespodziewanie wsparcia gospodarzom udzielił Łukasz Zbonikowski. Poseł reprezentujący między innymi Ziemię Chełmińską oraz miejscowy rolnik.

– Sytuacja jest dramatyczna. To nie są jednostkowe przypadki. Skala zniszczeń jest ogromna. Rolnik to ostatni zawód, który żyje z przyrodą i jest od niej uzależniony. Przy okazji stara się jak tylko może, aby jej nie szkodzić, jednak nieustannie musi dodatkowo zmagać się z różnego rodzaju ograniczeniami. Na przykład do prawa własności. Nie może chronić własnych upraw na swoim polu. Zmaga się nie tylko z chwastami, szkodnikami i chorobami, lecz także coraz bardziej inwazyjnymi zwierzętami – mówił poseł.

Chwilę później złożył zaskakującą propozycję.

– Panie wojewodo proponuję, abyśmy zobowiązali się, jako politycy z jednej opcji, że wystąpimy do ministra środowiska z prośbą o to, aby zarządy gospodarki wodnej udostępniły wały naturalne na zasiewanie przez rolników roślin uprawnych – zaproponował Zbonikowski.

Wojewoda pomysł uznał za słuszny. Stwierdził, że Urząd Wojewódzki skieruje w tej sprawie do resortu środowiska specjalne pismo. Będą prowadzone także konsultacje w ramach zespołu doradczego wojewody kujawsko-pomorskiego do spraw rolnictwa i wsi. Zasiadają w nim przedstawiciele organizacji związkowych. Chodzi o przygotowanie zamian w przepisach tak, aby płoszenie ptaków – niezależnie, czy są to gatunki łowne czy chronione, mogło się odbywać na gruntach rolników bez pozwolenia. Jak na razie, na swoich polach mogą oni jedynie legalnie wycinać drzewa. Płoszenie jednak nie wywołuje osobniczej eliminacji.

Tomasz Ślęzak

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
26. kwiecień 2024 03:07