– W gospodarstwie pracujemy rodzinnie. Pomagają nam dzieci i jeden pracownik. Przy tak licznym pogłowiu trudno byłoby więc dobrze zadbać o rozród. Sama obserwacja rui wymaga wiele uwagi i czasu, którego nam brakuje. Stąd też pomysł wykorzystania w rozrodzie krycia naturalnego – wyjaśniał Mariusz Brejnak, który – jak sam przyznał – przygodę z bydłem mlecznym rozpoczął całkowicie przypadkiem.
Przed laty zajmował się bowiem bydłem opasowym i kiedy zaprzyjaźniony właściciel ubojni zaproponował odpłatny opas 40 jałówek, pan Mariusz długo się nie zastanawiał. Szczególnie, że ceny bydła opasowego mocno wówczas spadały.
– Kiedy przyszedł czas dostawy jałówek do ubojni, uzgodniliśmy, że zamiast nich trafią tam niesprzedane wcześniej byki. Jałówki zostały więc w gospodarstwie i po dwóch latach mieliśmy już praktycznie pełną oborę – wspomina pan Mariusz.
Kolejna, duża zmiana zaszła w gospodarstwie, gdy nasz rozmówca przypadkiem zobaczył u holenderskiego hodowcy gospodarującego w Polsce, jak również za granicą, jak wygląda produkcja mleka w oborze wolnostanowiskowej i o ile mniej jest w niej pracy niż w uwięziówce....
To rzadkość, by w stadzie liczącym prawie dwie setki krów, jego rozród opierał się wyłącznie na kryciu naturalnym. Tak właśnie jest w gospodarstwie Małgorzaty i Mariusza Brejnaków z Miłakowa, którzy hodowlane rozpłodniki kupują w znanej fermie bydła mlecznego – GR Komorowo. Buhaje kryją zarówno krowy, jak i jałówki.