Jak postanowił młody hodowca, tak też uczynił i zrealizował nie lada przedsięwzięcie – wybudował bezuwięziową oborę, na głębokiej ściółce, którą w grudniu ubiegłego roku odwiedziliśmy – była dopiero co zasiedlona.
– Pomimo tak popularnych dziś posadzek szczelinowych nie jestem ich zwolennikiem. Kiedy przed budową podpatrywałem obory ściołowe spodobały mi się przede wszystkim dlatego, że krowy mają wygodę i są bardzo czyste. Jednak głównym argumentem za głęboką ściółką był ten, że sprzyja on długowieczności zwierząt – stwierdził Robert Kowalczyk i szybko dodał, że owszem, zakup słomy jest kosztowny, jednak długowieczność jest elementem wydajności i dlatego uznałem, że lepiej płacić za słomę, niż kupować drogie jałówki.
Hodowcy nie zraził też większy nakład pracy związany z usuwaniem obornika. Podkreśla, że nawożenie obornikiem jest nieporównywalne z nawożeniem gnojowicą, o czym przekonał się praktykując obydwa sposoby na słabej klasy ziemiach.
– Nie bez znaczenia był też koszt inwestycji – twierdzi Robert Kowalczyk. – Gdybym zdecydował się na budynek rusztowy koszt byłby większy o 150 tys. złot...
– Pracę z bydłem od zawsze lubiłem i zawsze się w niej odnajdywałem. Opłacalność produkcji mleka też jest w miarę stabilna i ma się tę satysfakcję, że pracuje się na swoim. Właśnie z tych powodów zdecydowałem, że przejmę gospodarstwo po rodzicach i zainwestuję w jego rozwój – mówi Robert Kowalczyk.