Sześćdziesiąty dziewiąty odcinek powieści sensacyjnej Józefa Ignacego Kraszewskiego "Sprawa kryminalna".
Machnął ręką zrozpaczony i poszedł na wódkę. Zły humor jednak przez cały dzień dał czuć wszystkim podwładnym.
Upłynął tydzień, ekonom jeździł parę razy do miasteczka. Mijając Orygowce, stanął pogadać z Fajwlem. Tu dowiedział się, prawie mimowolnie, że pan Daniel wyjechał z domu, jak się zdawało do Warszawy, i że dwór mimo złej pory na gwałt odnawiają, malują, obijają, czyszczą, jak gdyby się tam więcej kogo niż gospodarza spodziewano. Meble i sprzęt różny co chwila miały nadejść z Warszawy.
– Stary ślepy czy co? – zawołał do siebie Szajkowski.
Piekła go ta wiadomość, wytrzymać z nią nie mógł.
"Kobyły mi nie da – mniejsza z tym, to choć krwi staremu napsuję" rzekł w duchu, powracając do domu. "Trzeba mu to jakoś mądrze powiedzieć".
Wieczorem przypadała zwykle dyspozycya i sprawozdanie, z którem Szajkowski mało nie co dzień przychodził do prezesa.
Stary miał zwyczaj z rękami założonemi drepcząc po pokoju, pół godzinki spędzać na gawędce z ekonomem, którego, gdy był w dobrem usposobieniu, kieliszk...