Warkot historii. Niesamowity festiwal osobowości i miłośników traktorów
Wydarzenie to zachwyca i imponuje swoim rozmachem. Przyciągnęło mnóstwo pasjonatów i miłośników techniki rolniczej. Właściciele w każdy odrestaurowany ciągnik włożyli wiele pracy i wysiłku, aby bezcenne egzemplarze uratować przed zniszczeniem. Wielu z nich wykazało się także ogromną pomysłowością, aby ciągniki odpowiednio zmodyfikować.
Zaczęło się od 20 ciągników. Jak Międzynarodowy Festiwal Starych Ciągników w Wilkowicach zmienił się na przestrzeni lat?
Festiwal organizowany jest przez Klub Miłośników Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych „Traktor i Maszyna”. W pierwszej edycji udział wzięło tylko dwadzieścia ciągników. Wydarzenie okazało się jednak swoistą iskrą, która doprowadziła do wybuchu prawdziwej mody na odnajdywanie starych maszyn oraz późniejszą ich pieczołowitą renowację.
Festiwal jest ogromną imprezą, która ściąga kolekcjonerów nie tylko z naszego kraju, ale także z zagranicy. „Traktor i Maszyna” tak przygotowuje kolejne edycje, aby miały one określony temat przewodni. W tym roku były nim ciągniki marki Zetor a do Wilkowic przybyło spore grono kolekcjonerów z Czech i Słowacji. W przyszłym roku prezentowane mają być zabytkowe maszyny wyprodukowane w Niemczech.
Kulisy organizacji – milionowe budżety i pełna logistyka
Festiwal jest świetnie zorganizowany. Klub pozyskuje sponsorów i współpracuje z samorządami. Środki te nie pozwoliłyby jednak na przeprowadzenie tak dużej imprezy, dlatego też pozyskiwane są fundusze z innych źródeł. Impreza jest biletowana. Koszt biletu nie jest duży, bo w tym roku wyniósł tylko 20 zł dla osób dorosłych. Sprzedawana jest także powierzchnia wystawiennicza dla podmiotów gastronomicznych i innych handlowych. Klub nie dostaje niczego za darmo, tylko płaci za elementy niezbędne do przeprowadzenia Festiwalu.
– Budżet imprezy jest duży, jednak my za pozyskiwane narzędzia niezbędne do jej przeprowadzenia płacimy. Dzierżawimy plac i park od parafii, podobnie jest z terenami, które służą jako parkingi. Po naszej stronie jest także kwestia posprzątania oraz wywiezienia śmieci. Pomagają nam pracownicy instytucji gminnego samorządu, ale za ich pracę także im płacimy. Dbamy również odpowiednio o uczestników Festiwalu – informuje Rafał Rosolski, zastępca prezesa Klubu „Traktor i Maszyna”.
Jest w nim zrzeszonych wielu członków z całego kraju, ale także i z zagranicy. Każdy zwyczajny członek przyjeżdżający na Festiwal ma między innymi gwarantowany zwrot kosztów paliwa, wyżywienie, festiwalowe gadżety (koszulka, nalepka, smycz, identyfikator) oraz miejsce wystawiennicze podczas imprezy.
Pasja nagradzana pucharami i tytułami „Kolekcjoner Roku”
Co roku przyciąga ona wyjątkowe osobowości, miłośników i pasjonatów techniki rolniczej. W tym roku podczas ceremonii otwarcia Festiwalu zostały wręczone pamiątkowe puchary oraz nagrody. Organizatorzy uhonorowali wszystkich uczestników Rajdu Traktorów im. Martina Havelki. Był to czeski pasjonat zabytkowych ciągników, który zorganizował wiele wypraw w Europie. Współpracował także z Klubem „Traktor i Maszyna” i wielokrotnie odwiedzał Wilkowice. W Rajdzie wystartowały dwie załogi ze Słowacji i kilka z Czech, jechały one w stronę Wilkowic a na trasie dołączały do nich kolejne ekipy także na terenie naszego kraju. Rekordzista przejechał 769 km zabytkowym ciągnikiem rolniczym. Podczas otwarcia zostały także wręczone statuetki za wieloletni udział w Festiwalu, wyróżnienia wójta gminy Lipno, dla młodych uczestników oraz puchary klubowe. Od 2007 r. przy okazji Festiwalu przyznawane są tytuły „Kolekcjoner Roku”. Konkurs odbywa się pod patronatem Ministerstwa Rolnictwa i ma na celu popularyzację idei odnawiania i kolekcjonowania starych maszyn rolniczych i promowanie tych kolekcjonerów, którzy w istotny sposób przyczyniają się do zachowania dziedzictwa kulturowego zabytkowej mechanizacji rolnictwa.
Kapituła konkursu przyznała w tym roku trzy tytuły „Kolekcjonera Roku”. Pod uwagę brała ilość posiadanych eksponatów, które muszą być odrestaurowane zgodnie z pierwowzorem, ilość imprez, w których kandydat na kolekcjonera wystawiał swoje eksponaty oraz ilość odrestaurowanych eksponatów w ostatnich trzech latach.
Alojzy Jędrzejczak – kolekcjoner, który przeżył dramat pod traktorem
W tym roku tytułem „Kolekcjonera Roku” został uhonorowany Alojzy Jędrzejczak z województwa zachodniopomorskiego.
– Kolekcjonowaniem zajmuje się od 45 lat. Zacząłem zbierać stare zegary ścienne. Potem obiekty się zmieniały. W końcu pojawiły się ciągniki. Pochodzę ze wsi spod Uniejowa, kończyłem technikum rolnicze niedaleko Turku. Miłość do techniki rolniczej wróciła mimo wielu lat mieszkania w miastach, gdzie wykonywałem zawód nauczyciela. Uczucie do ciągników okazało się być jak narkotyk, dla którego poświęca się czas, pieniądze i relacje rodzinne. Na swoje 69 urodziny sprawiłem sobie prezent. Wysiadałem z ciągnika, to był włoski model Same z przednim napędem i 24-calowymi kołami. Silnik był włączony pracował na wolnych obrotach. Poślizgnąłem się na stopniu kabiny. Próbowałem się ratować jak tylko się da. Tonący też łapie się brzytwy a ja chwyciłem dźwignię rewersu i wbiłem wsteczny bieg. Ciągnik ruszył a ja dostałem się pod przednie lewe koło. Nie mogłem wyciągnąć nogi – opowiadał Alojzy Jędrzejczak.
Kolekcjonerowi pod kołem utknęła lewa noga. Traktor jechał powoli i do tyłu. Udało się mu rzucić pod spód ciągnika dzięki czemu maszyna nie przejechała po klatce piersiowej.
– Koło szło po lewej nodze i do góry, złamało miednicę, kość krzyżową, pękł też pęcherz i jeszcze siedem żeber. Zjechał ze mnie na wysokości lewego barku. Udało mi się wyłączyć silnik, bo wyciągnąłem rękę w stronę pompy wtryskowej. Nie doszło do większych szkód, bo traktor nie wjechał w zaparkowane niedaleko samochody. Zgubiła mnie rutyna. Wiele razy wsiadałem do ciągnika i nic się nie działo. Poskładali mnie w wojskowym szpitalu w Szczecinie. Nic mnie nie boli, ale przechodzę rehabilitację, bo 3 miesiące leżałem, więc utraciłem masę mięśniową w nogach – dodawał Alojzy Jędrzejczak.
Tytułem „Kolekcjonera Roku” został też nagrodzony Przemysław Urbanowicz oraz Agata i Łukasz Fonsowie.
Nagrody dla najlepszych maszyn Festiwalu
Podczas Festiwalu byli także pamiątkowymi pucharami nagradzani właściciele maszyn uznanych za te najbardziej wyjątkowe podczas edycji 2025 r. W kategorii „traktor” najwyżej oceniony został Zetor 25 z 1947 r. należący do Bogdana Klicha. Wraz ze swoimi braćmi Bogdanem i Ireneuszem do Wilkowic przyprowadził kolekcję czterech Ursusów 25. Ten nagrodzony był najstarszy.
Zetor 25 z 1947 roku – perełka historii rolnictwa
– Mój Zetor został sprowadzony z Czech, ale pierwotnie był znaleziony we Francji, gdzie przez wiele lat pracował. Musiał być delikatnie traktowany, ponieważ zachował się w bardzo dobrym stanie. Nie jest wyeksploatowany. W Czechach przebywał przejściowo. Kolekcjoner go kupił, ale uznał, że nie da rady przywrócić mu świetności, więc tak trafił do nas – powiedział nam Bogdan Klich.
Ciągniki prezentowane przez braci miały zachowany oryginalny wygląd. Były w pełni sprawne technicznie, jednak ich blachy nie zostały odnowione i pomalowane.
– Uważam, że dzięki temu traktory zachowują wyjątkowy charakter. Jestem zwolennikiem, aby pozostawały one w faktycznym stanie. Dzięki niemu możemy łatwo udowodnić, że traktory są kompletne. Wiele egzemplarzy z epoki jest tak zniszczonych, że nie ma możliwości doprowadzić ich do świetności. Są więc kompletowane z różnych części pochodzących z innych modeli. Mój Zetor z 1947 r. może się pochwalić zgodnością numeru silnikowego z numerem wybitym na tabliczce znamionowej – poinformował nas Bogdan Klich.
W kolekcji znajdują się nie tylko zabytkowe Zetory. Jest także wyjątkowy Ursus, który był prezentowany w Wilkowicach. Był to prototypowy Ursus C-325. Od produkowanego seryjnie C-330 różni się wieloma elementami. Ma między innymi inne koła, silnik, skrzynię oraz obciążniki. Maszyna została wyprodukowana w 1958 r. a na tabliczce znamionowej ma wytłoczony numer 6. Udało się ją kupić z ogłoszenia od dawnego pracownika fabryki Ursus. Dostał go w nagrodę za rzetelną pracę. Miał niewielką działkę, na której przez wiele lat prototyp pracował. Udało się go kupić w dobrym stanie.
– Niewiele czynności przy Ursusie musieliśmy wykonać. Kosmetyczne kwestie i eksploatacyjne takie jak wymiana oleju, filtrów, tarczy sprzęgłowych. Nie wierzyłem, że to jest prototyp, ale po naszym dziadku zachowała się książka „Poradnik gospodarski” wydana w 1960 r. Na jej okładce dokładnie taki sam ciągnik jest prezentowany. Wiele informacji o tym traktorze zawiera między innymi to, że trwają prace nad opracowaniem wersji produkcyjnej. Oryginalnie blachy maszyny były czerwone. Niestety, fabryczny kolor nie zachował się do naszych czasów. Nie ma też licznika, więc nie wiemy, ile ma przepracowanych motogodzin. Po stopniu zużycia wnioskujemy, że niewiele – przedstawił nam Bogdan Klich.
Ursus z kompresorem – modyfikacja, która robi wrażenie
Festiwal Starych Ciągników to także wyjątkowa okazja, aby zobaczyć maszyny przerobione i udoskonalone. Pomysłowość pasjonatów techniki rolniczej jest niewyczerpalna. W Wilkowicach swoimi możliwościami imponował Ursus C-330, którego moc została zwiększona o 14 KM a silnik był wyposażony w kompresor.
– Kompresor pochodzi z osobowego mercedesa. Dwa tygodnie trzeba było siedzieć w garażu, aby wymyślić jak go zamontować przy silniku C-330. Musieliśmy wytoczyć odpowiednie koło zamachowe a potem opracować napęd i połączenie z silnikiem. Ostatecznie koło okazało się zbyt małe i będziemy wytaczać większe. Chodzi nam o zwiększenie prędkości kompresora. W silniku nie były przeprowadzane modyfikacje. Musieliśmy założyć większą głowicę, bo ta oryginalna została wypchnięta. Traktor to świeży produkt, my go skończyliśmy tydzień wcześniej. Specjalnie pod Festiwal był szykowany – powiedział nam Mariusz Jędryczka z miejscowości Ziółkowo niedaleko Gostynia.
Traktor został gruntownie odrestaurowany 6 lat temu i od tamtego czasu przyjeżdża do Wilkowic. To maszyna odziedziczona po dziadku. Od generalnego remontu przepracowała tylko 35 mth. Wcześniej miała założoną turbinę. Została ona zastąpiona kompresorem. Kolejna modyfikacja będzie polegała na zamontowaniu kompresora, turbiny oraz intercoolera. Ursus został wyprodukowany w 1986 r. Zastosowano w nim nowatorskie elektryczne wspomaganie kierownicy.
– Pochodzi od samochodu marki Citroën. Trzeba było trochę przerobić kolumnę kierownicy i podłączyć do instalacji elektrycznej traktora. To wszystko, nie trzeba było mocno kombinować. Sam montaż był znacznie prostszy od instalacji dostępnych na rynku zestawów wspomagania hydraulicznego. Elektryczne wspomaganie działa bardzo precyzyjnie i ułatwia prowadzenie ciągnika. Części do ciągnika szukamy na samochodowych szrotach – powiedział Mariusz Jędryczka.
Ursus korzysta ze zmodyfikowanej skrzyni biegów. Jest to projekt zrealizowany w warsztacie rolnika, który prowadzi 30-hektarowe gospodarstwo utrzymujące stado bydła opasowego.
– Ciągnik jest jeszcze na dotarciu. Ma przerobioną skrzynię biegów i potrafi rozpędzić się do prędkości ponad 50 km/h. Usunęliśmy 1,2 i 3 bieg. Zamiast nich wstawiona jest 7, 8 i 9. Zostawiona została 4, 5 i więc na tych biegach da radę poruszać się po polu – poinformował Mariusz Jędryczka.
Podczas instalacji kompresora najtrudniejsze było spasowanie wszystkich mechanizmów. Sporo wysiłku kosztowało wytoczenie koła zamachowego. W planach jest wykonanie większego i aluminiowego. Pozwoli to na zwiększenie kompresji. Silnik benzynowy po odpaleniu ma wyższe obroty niż silnik C-330. Większe koło pozwoli na generowanie wyższej siły doładowania.
Ciągnik C-330 na bliźniakach w akcji
W Wilkowicach organizowanych jest szereg konkurencji sprawnościowych dla operatorów oraz widowiskowy Traktor Pulling, czyli przeciąganie przez ciągniki przyczepy, której waga z każdym pokonanym metrem, dzięki zastosowaniu dynamicznego obciążenia, się zwiększa. Z konkurencją świetnie poradził sobie ciągnik C-330, który wyposażony był w bliźniacze koła. Okazało się, że takie rozwiązanie zwiększało siłę uciągu oraz przyczepność.
– To jest ciągnik mojego wujka. Trzy lata temu został rozkręcony do ostatniej śrubki. Został gruntownie wyremontowany, nie były w nim przeprowadzane żadne modyfikacje, ale całość wykonywana była rzemieślniczo bardzo dokładnie i uważam, że traktor jest lepiej złożony niż miało to miejsce w fabryce. Może dzięki temu zyskał trochę mocy – poinformował nas Rafał Stroschein z miejscowości Moczkowo.
Traktor został wyposażony w standardowe felgi. Na przedniej osi opony z bieżnikiem prowadzącym zostały zastąpione na takie z bieżnikiem typu jodełka. Dzięki czemu maszyna sprawia wrażenie jakby posiadała przedni napęd. Traktor wykorzystywany jest do czynności uprawowych w 8 ha gospodarstwie. Na bliźniakach pracuje z talerzówką i broną.
– Podwójne opony sprawdzają się, kiedy ziemia jest mokra. Podczas pracy z talerzówką praca takiego zestawu jest bardziej stabilna. Kiedy wjeżdżam w jakieś nierówności, to praca odbywa się płynnie, ciągnika nie ściąga na dziurach. Trzeba tylko uważać na uwrociach. Nie można z maszyną na bliźniakach pokonywać zakrętów, ponieważ grozi to urwaniem osi. Przeciążenia są zbyt duże. Dlatego trzeba pamiętać o podniesieniu narzędzia uprawowego. Opony są w sezonie przekładane kilka razy. Do oprysków i formowania redlin w ziemniakach korzystam tylko z tych najwęższych – powiedział nam Tadeusz Węgrecki z miejscowości Lucim w gminie Przelewice – właściciel C-330.
W tym roku patronat nad XXIII Międzynarodowym Festiwalem Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych objęli Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Marszałek Województwa Wielkopolskiego oraz Konsul Honorowy Republiki Czeskiej w Poznaniu.
Tomasz Ślęzak
