Letnie zagrożenie dla bydła – choroba niebieskiego języka powraca
Choroba niebieskiego języka jest zakaźną chorobą przeżuwaczy i rozprzestrzenia się zwłaszcza w okresie letnim, w związku z nasiloną aktywnością owadów. Zwierzęta nie zarażają się bowiem bezpośrednio od siebie, a poprzez owady kłująco-ssące z rodziny muchówek oraz poprzez krew lub nasienie. Pierwsze ognisko wirusa BT zostało stwierdzone w naszym kraju 21 listopada 2024 roku i do końca roku odnotowano ich siedem. Kolejne trzy w styczniu br. i do 10 lipca był spokój. Wówczas pojawiło się zachorowanie w stadzie, w którym utrzymywano 646 zwierząt, w powiecie słupskim, w województwie pomorskim.
Wirus BT – ponad połowa Polski objęta strefą ograniczeń
– Niestety, spodziewaliśmy się, że razem z sezonem letnim mogą wystąpić zachorowania, ponieważ kiedy robi się ciepło, owady dokuczają nam wszystkim, również zwierzętom. Łącznie od listopada ub.r. odnotowano 11 ognisk BTV-3 w czterech województwach: dolnośląskim, zachodniopomorskim, warmińsko-mazurskim i pomorskim. Ze względu na to, że wykrycie ogniska wiąże się z wyznaczeniem strefy z ograniczeniami o promieniu aż 150 km, obostrzenia rozciągają się na sąsiednie województwa i w związku z tym prawie połowę Polski mamy w strefie – mówi Jacek Voelkel, powiatowy lekarz weterynarii w Obornikach.
Transport bydła w strefach choroby niebieskiego języka – co wolno, a czego nie?
Na szczęście, jak tłumaczy, nie wyklucza to możliwości transportu bydła w strefach bezpośrednio do zakładów ubojowych. Bez żadnych wymogów można także przywozić do strefy bydło z innych regionów wolnych od choroby. Natomiast poza strefę wymagane jest powiadomienie powiatowego lekarza weterynarii właściwego dla miejsca, gdzie zlokalizowana jest rzeźnia, a w przypadku cieląt przeznaczonych do dalszego chowu konieczne jest wykonanie badania krwi nie wcześniej niż 30 dni przed przemieszczeniem.
Choroba niebieskiego języka – zagrożenie niewidoczne gołym okiem
– Choroba niebieskiego języka należy do kategorii chorób C + D + E, co oznacza, że nie jest objęta obowiązkiem zwalczania. Wirus nie stanowi zagrożenia dla ludzi, więc nie obowiązują żadne ograniczenia dotyczące spożywania mięsa i produktów mięsnych ani mleka. Nie likwiduje się stad, w których stwierdzono ognisko. W przypadku podejrzenia wystąpienia choroby powiatowy lekarz weterynarii prowadzi dochodzenie epizootyczne i wydaje decyzję, w której ogranicza przemieszczanie zwierząt oraz materiału genetycznego z ogniska – wyjaśnia Jacek Voelkel.
Leczenie objawowe – jak pomaga się zwierzętom zakażonym BTV?
Leczenie polega na łagodzeniu objawów choroby, zwierzętom środków przeciwbólowych i przeciwzapalnych oraz preparatów nawadniających, a także antybiotyków przy powikłaniach spowodowanych wtórnymi zakażeniami bakteryjnymi. Ponieważ w przypadku zakażenia zwierzęta z reguły nie wykazują wyraźnych klinicznych oznak choroby, jest ona często wykrywana dopiero w momencie prowadzenia w stadach rutynowych badań monitoringowych. Tak właśnie stwierdzono pierwsze w kraju ognisko wirusa BT w województwie dolnośląskim, w gospodarstwie utrzymującym bydło mięsne.
Bydło choruje bezobjawowo, owce z cięższymi symptomami
Zakażenie w stadzie przebiegało bezobjawowo, co w przypadku bydła zdarza się często (objawy są dużo bardziej nasilone u owiec) i dopiero na podstawie wyników badań laboratoryjnych przeprowadzonych w ramach monitoringu wykryto wirusa. W ten sposób wykryto większość dotychczasowych ognisk, co sugeruje, że poziom zakażenia w stadach może być dużo większy, hodowcy powinni być więc wyczuleni.
– Krowy mogą przechorować zakażenie, stając się nosicielami zarazka (co prowadzi również do zakażania kuczmanów), ale w związku z powyższym nie zauważymy, że chorują, jeżeli nie zwracamy wystarczającej uwagi na ilość wyprodukowanego mleka. Dotyczy to zwłaszcza mniejszych obór, gdyż w dużych, profesjonalnych stadach rolnicy analizują wahnięcia i widzą, czy produkcja maleje. Jeśli natomiast nie prowadzi się dokumentacji wydajności, to czasami bardzo trudno to zauważyć – mówi powiatowy lekarz weterynarii.
Szczepionki przeciwko BTV – jak chronić swoje stado?
W Unii Europejskiej dostępne są szczepionki przeciwko chorobie niebieskiego języka. W Niemczech, gdzie choroba występuje powszechnie, stosuje się szczepienia, natomiast w Polsce możliwy jest import docelowy preparatów na podstawie zgody udzielonej na wniosek lekarza weterynarii, któremu właściciel stada zgłosił chęć zaszczepienia zwierząt. Taka decyzja rozpatrywana jest indywidualnie dla każdego przypadku. Szczepienie przeciwko chorobie niebieskiego języka nie zabezpiecza zwierząt w 100% przed zakażeniem, ale chroni w dużym stopniu przed skutkami choroby, czyli pogorszeniem produkcyjności.
– Cieszymy się, że jest taka możliwość, i jeżeli rolnik bądź grupa rolników chcą zaszczepić swoje stada, wówczas lekarz weterynarii, który się nimi opiekuje, może złożyć w ramach procedury importu docelowego wniosek do ministra rolnictwa o sprowadzenie szczepionki. Droga postępowania jest krótka i decyzje zapadają szybko, więc nie jest to problematyczne. Natomiast nie ma wielkiego ruchu w tym temacie, ponieważ szczepienie odbywa się na koszt właścicieli stad.
Choroba niebieskiego języka: koszt szczepień kontra straty w produkcji mleka
Decydują się przede wszystkim duzi hodowcy, dla których spadek mleczności o 10 czy 15% to duża strata i są świadomi, że szczepienia im się zwrócą, więc warto ponieść ten wysiłek w zabezpieczenie stada przed wirusem. Zalecane jest podanie dwóch dawek w odstępie trzech tygodni, ponieważ badania terenowe wykazały, że dwa szczepienia są znacznie skuteczniejsze niż jedno. Ochrona po szczepieniu trwa rok, więc zaleca się coroczne szczepienie przypominające, zwłaszcza w rejonach zagrożonych występowaniem BTV. Odporność krócej trwa u owiec, dlatego schematy szczepień powinny być dostosowywane do sezonu aktywności kuczmanów. Ważne, aby je kontynuować, zanim w kolejnym roku zaczną pojawiać się nowe ogniska – podkreśla Voelkel.
Dominika Stancelewska
