
Jak rozpocząć produkcję mleka od zera? Historia Katarzyny i Mateusza
– Skoro jako jedno z trzech gospodarstw w Polsce z powodzeniem doimy klacze (od redakcji: pisaliśmy o tym w artykule "Robią mydło z mleka. W Polsce są tylko 3 takie gospodarstwa"), to pomyśleliśmy dlaczego nie możemy doić krów, skoro robi to wiele tysięcy rolników w naszym kraju. Początkowo myśleliśmy o 5 krowach, ale nadarzyła się okazja zakupu 25 dobrych krów z likwidowanej obory w sąsiedniej wiosce od hodowcy, który nie miał następcy, a od którego wcześniej kupowaliśmy już cielęta do opasu – wyjaśniła Katarzyna Marcińczak.
– Nie mogliśmy nie skorzystać z takiej okazji. Mieliśmy już wiatę na opasy, którą wybudowaliśmy we wrześniu i wydawała się idealna do odchowu jałówek w systemie wolnostanowiskowym na głębokiej ściółce. Pozostało jeszcze wybudować oborę, tak aby była gotowa na przybycie krów, które zamówiliśmy u znajomego hodowcy. Potrzebna była dobra organizacja, bo wszystkie prace wykonaliśmy własnymi siłami, tak aby koszty były jak najniższe, no i mieliśmy na to ograniczony czas – dodał Mateusz Szafrański.
Inwestycja w produkcję krowiego mleka – ile kosztuje rozpoczęcie od podstaw?
W ten oto sposób rolnicy opasy zamienili na krowy i jałówki mleczne. Oprócz ogromu pracy musieli też zainwestować środki finansowe. I to nie chodzi tylko o zakup materiału hodowlanego – suma 200 tys. zł. Cały okres zimowy we własnym zakresie prowadzili prace budowlane.
Obora można powiedzieć w stylu angielskim, o lekkiej konstrukcji w przewadze drewnianej, tylko słupy nośne są stalowe, kosztowała stosunkowo niewiele bo 60 tys. zł, ale to właściwie koszt materiałów, wszystkie prace rolnicy przeprowadzili sami. 30 tys. zł wydali na zakup i montaż używanej dojarki przewodowej z 4 aparatami udojowymi. Schładzalnik zakupili również używany, ale za to samomyjący o pojemności 2 tys. litrów, czyli z zapasem na rozwój.
– Przygodę z bydłem opasowym rozpoczęliśmy 1,5 roku temu, jednak opłacalność nie była tak dobra jak można było się spodziewać, dlatego podjęliśmy próbę, jak się okazało udaną, przejścia z bydła opasowego na mleczne. Można powiedzieć, że idziemy totalnie pod prąd, bo dziś tendencja jest odwrotna. Wiele gospodarstw z racji braku rąk do pracy przechodzi z bydła mlecznego na mniej pracochłonne bydło opasowe. Przy bydle mlecznym jest większa opłacalność i stabilność cen oraz ważne jest to, że wypłata jest co miesiąc, to pozwala planować wydatki i ewentualne inwestycje. Oczywiście jest więcej pracy, ale zawsze jest coś za coś – podkreśliła Katarzyna Marcińczak.
\