StoryEditorSpółdzielnie mleczarskie

Prezes MSM w Mońkach: kto kupi ser za 45 zł/kg?

Ze Stanisławem Jamiołkowskim – prezesem Monieckiej Spółdzielni Mleczarskiej w Mońkach, rozmawiają Krzysztof Wróblewski i Andrzej Rutkowski

W przyszłym i jeszcze kolejnym roku spodziewa się pan selekcji wśród zakładów mleczarskich, co także dotyczy spółdzielni?

Tak i jest to nieuchronne ze względu na bardzo duży wzrost kosztów czynników energetycznych, a więc paliwa, węgla, gazu, prądu itd. Podrożało wszystko co służy utrzymaniu zakładu i musimy to wliczyć w wyższą cenę produktu. Jeśli klient nie przyjmie tych wyższych cen, to będzie poważny problem z opłacalnością produkcji mleczarskiej.

Robicie kalkulacje i wiecie, jakie konkretne wzrosty kosztów dotyczą waszej spółdzielni?

Póki co nie mamy kotłowni gazowej, a węglową, jedynie przygotowujemy się do przejścia na gaz. Co prawda węgiel jest tańszy od gazu, ale w tym przypadku również ceny są sztucznie zawyżane. Ostatnio na giełdzie w Rotterdamie zanotowano spadki cen węgla. Co do paliwa, to ceny będą utrzymywały się na wysokim poziomie. Na pewno wzrosną płace w zakładzie, zatem nastąpi wzrost kosztów stałych. Nie sposób nie wspomnieć o wzrostach cen opakowań, które przecież powstają przy udziale ropy naftowej. Będziemy ratować się stosowaniem coraz cieńszych opakowań, aby zużywać coraz mniej plastiku, ale na pewno oszczędności poczynione na wadze opakowań będą znacznie mniejsze niż wzrost kosztów wygenerowany przez podwyżki cen opakowań. Na przestrzeni roku opakowania podrożały o 40–50%. Te wszystkie czynniki spowodują, że zakłady mleczarskie o niskiej płynności finansowej będą miały problemy.

Pomimo lepszych rynkowych cen mleka w proszku, trudno będzie osiągnąć opłacalność ze względu na koszty, wszak procesy suszenia mleka są bardzo energochłonne?

Oczywiście, znacznie wzrosły koszty utrzymania proszkowni. My sprzedajemy serwatkę w proszku w cenach 4,60–4,70 zł za kg, ale z racji wzrostu kosztów energii można powiedzieć, że jest to dawne 3,80 zł za kg, a przecież mamy nowoczesną proszkownię. Starsze instalacje, które też pracują w kraju zużywają znacznie więcej energii w przeliczeniu na 1 kg wyprodukowanego proszku. Ponadto producenci serów uzyskują serwatkę słodką, którą łatwiej sprzedać, natomiast znacznie mniejsze zapotrzebowanie rynkowe jest na serwatkę kwaśną.

To ile serwatki produkujecie?

– W ujęciu rocznym jest to 8,5 tys. ton, zaś serów w tym roku wyprodukujemy 17–18 tys. ton. Są to sery typu holenderskiego i szwajcarskiego. Wśród tych pierwszych sztandarowym jest gouda, zaś Aldamer to bardzo smaczny i ceniony przez konsumentów ser typu szwajcarskiego. Sery schodzą na pniu, zaraz po osiągnięciu okresu dojrzewania, głównie na rynek polski i krajów UE. Produkcja masła i serów topionych ma tylko charakter wynikowy. Serów topionych produkujemy coraz mniej. Natomiast powoli zaczynamy produkcję serów długodojrzewających, jednak póki co rynek jest jeszcze zbyt mały na ten typ sera.

Prezes Stanisław Jamiołkowski
  • Prezes Stanisław Jamiołkowski

Są to tylko prawdziwe sery, bez dodatku tłuszczów roślinnych?

W ogóle nie robimy serów z olejem roślinnym. Co prawda pierwsi w Polsce wyprodukowaliśmy tzw. analogi sera, ale szybko z tego zrezygnowaliśmy. Obecnie te produkty sprzedają się tylko na rynek wschodni, który nie jest tak pewnym rynkiem jak rynek europejski i jeśli coś się wydarzy, to automatycznie mamy duży problem ze sprzedażą. Według moich wyliczeń uwzględniających ilość mieszkańców naszego kraju oraz spożycie mleka na poziomie 200–220 l na mieszkańca, to jako kraj musimy wyeksportować ok. 50% produkcji mleczarskiej i w tym tkwi nasz problem. Do tego dochodzi konkurencja ze strony takich wynalazków jak „mleko owsiane”, które nie jest mlekiem. Podobnie sprawa wygląda z produktami z dodatkiem oleju palmowego, który jest najgorszym tłuszczem z możliwych do tego rakotwórczym. Te produkty kupują kraje, w których jest niski dochód społeczeństwa, bo to jest tanie i się sprzeda.

Ale jeszcze kilka lat temu chcieliście swoją sprzedaż w dużej mierze oprzeć na rynku wschodnim?

Wschód jest dla nas zablokowany, podobnie jak dla całej Polski. Jeśli chcemy sprzedawać do Rosji to musimy robić to za pośrednictwem firm niemieckich. Niemcy cały czas sprzedają do Rosji chociaż obowiązuje embargo na ten rynek. Co zresztą oficjalnie przyznaje niemiecki minister rolnictwa. Embargo unijne względem Rosji było zupełnie nietrafione. Nie wywarło żadnej presji na władzach Rosji, a jedynie wyeliminowało część żywności z rynku rosyjskiego, w dużej mierze była to żywność pochodząca z Polski.


Wiemy ile kosztują nawozy i paliwo, co przełożyło się na wzrost kosztów produkcji mleka. Dziś wielu rolników nie satysfakcjonuje już 2 zł za litr mleka i żąda 2,30, a nawet 2,50 zł za litr.

Ogromnie wzrosły koszty produkcji mleka w rolniczych zagrodach za sprawą cen paliwa, a szczególnie nawozów. Niektóre nawozy podrożały nawet trzykrotnie! Jednak jeśli cena mleka wzrośnie do 2,40 zł za litr, to koszty produkcji 1 kg sera wyniosą ponad 30 zł. Wszak na 1 kg sera potrzeba 10 litrów mleka i dochodzą jeszcze koszty przetworzenia. Jeśli do tego doliczymy 10–15 zł marży handlowej, to kto kupi ser za 45 zł? W takiej sytuacji stanie produkcja i skup mleka. O wszystkim decyduje rynek. Jeśli rynek nie jest w stanie przyjąć zbyt wysokich cen, to towar nic nie jest wart.

W czasie gdy mleko przerzutowe jest stosunkowo drogie pojawiają się jak grzyby po deszczu różne firmy skupowe tzw. jednodniowe, które proponują rolnikom bardzo korzystne ceny skupu mleka, a co jak będzie bessa?

Jak przyjdzie bessa to ci, którzy odeszli ze spółdzielni do „firmy krzak” handlującej przerzutem zostaną z ręką w nocniku i będą musieli sprzedawać mleko po złotówce za litr. Na pewno Europę, w tym także Polskę, czeka spadek produkcji mleka w wyniku braku młodych następców, wszak jest to produkcja bardzo pracochłonna, wymagająca dużej wiedzy i dyspozycyjności każdego dnia w roku. Problemem będzie też Zielony Ład, przecież w województwie podlaskim producenci mleka w dużej mierze korzystają z dzierżaw i to tych nieudokumentowanych, zatem nie będą mogli spełnić zaostrzonych wymogów co do ilości utrzymywanego bydła w przeliczeniu na ha użytków rolnych.

Jak członkowie rady nadzorczej na podstawie opinii rolników ze swojego terenu przedstawiają sytuację kosztów produkcji mleka?

Wszyscy wstrzymują się z zakupami nawozów i czekają co będzie dalej. Nie ulega wątpliwości, że nawozy wcześniej czy później muszą stanieć. Dlatego jeśli ktoś kupi teraz, to straci. Wzrost zwrotu akcyzy paliwa rolniczego jest symboliczny i nie ma znaczenia. Paliwo dla rolników powinno być znacznie tańsze, ale nie ma chętnych, aby to wprowadzić. Podrożały także pasze, środki higieny stosowane przy produkcji mleka, folie kiszonkarskie do balotów oraz silosów. Ze względu na koszty materiałów budowlanych na czele ze stalą, stanęły inwestycje w rolnictwie. Kończą budowy obór ci co je wcześniej zaczęli, bo nie mają wyjścia, ale nikt nie rozpoczyna kolejnych.

Co z inwestycjami w MSM Mońki?

Podobnie jak rolnicy, kończymy to co rozpoczęliśmy i będziemy obserwować sytuację w następnym roku. Na pewno niezbędną inwestycją w spółdzielni będzie zmiana systemu wytwarzania pary, ze względu na wymogi ekologiczne unijne i polskie. Musimy wejść w kogenerację i gaz, co obecnie zupełnie się nie opłaca, ale przy rosnących opłatach za zapylenie nie będziemy mieli wyjścia. Każda mleczarnia ma nadwyżki ciepła niskotemperaturowego, które warto przetworzyć w ciepło wysokotemperaturowe, ale do tego potrzeba odpowiedniej technologii i w tym zakresie mamy przygotowane już odpowiednie projekty. Niebawem zakończymy modernizację całej linii serowarskiej, co zwiększy jej możliwości przerobowe do 800–900 tys. l mleka na dzień. Zwiększymy też wydajność linii do plastrowania serów. Krojenie serów przede wszystkim ułatwia ich sprzedaż, natomiast nie podnosi aż tak spieniężenia w stosunku do bloków, jak niektórzy myślą.

Ilu dostawców mleka ma obecnie MSM Mońki?

Mamy ok. 1,5 tys. dostawców, a mleka w tym roku skupimy ok. 175–180 mln l, czyli powtórzymy wynik z poprzedniego roku. Na obecną chwilę nie mamy żadnych problemów z wypłacaniem udziałów. Każdy rolnik, który kończy produkcję, ma pieniądze na koncie 2 tygodnie po walnym. Obecny rok podobnie jak poprzednie lata zamkniemy na plusie, pomimo zwiększonych kosztów produkcji.

Dziękujemy za rozmowę.

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
27. kwiecień 2024 08:35