Jednym z haseł, jakie podczas kampanii prezydenckiej miał na ustach Donald Trump, była deregulacja wewnątrz kraju i nakładanie ceł, na ile to tylko możliwe na państwa, nawet te określane jako sojusznicze. Czy jest to dobry sposób uprawiania polityki okaże się z czasem.Unsplash
StoryEditorAnalizy rynkowe

Zielony Ład się wali. Efekt Trumpa?

03.02.2025., 15:00h

Już zanim doszło do zaprzysiężenia Donalda Trumpa wiadomo było, że na świecie nastąpi wiele zmian. Wiele można obecnemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych zarzucić, jednak nie jest to brak konsekwencji w działaniu.

Donald Trump uderza cłami w inne państwa. Co na to Unia Europejska?

Jednym z haseł, jakie podczas kampanii prezydenckiej miał na ustach Donald Trump, była deregulacja wewnątrz kraju i nakładanie ceł, na ile to tylko możliwe na państwa, nawet te określane jako sojusznicze. Czy jest to dobry sposób uprawiania polityki okaże się z czasem. Są ku temu dość poważne wątpliwości i nie jest wykluczone, że uderzy to bardziej w Stany Zjednoczone niż kogokolwiek innego. Jak na razie Trump podpisał dekret nakładający daniny na produkty pochodzące z Kanady i Meksyku. Pierwsze z wymienionych państw już przewidziało środki odwetowe w postaci ceł nałożonych głównie na amerykańskie kopaliny, ale również na sok pomarańczowy, co miałoby uderzyć przede wszystkim w kalifornijski sektor rolny.

Trudno, aby jakichś kroków nie podjęła również Unia Europejska. Pierwszym z nich było pośpieszne poszukiwanie alternatywnych rynków zbytu. Powróciła oprotestowywana już przez laty umowa z krajami Mercosur. Ostatnio doszło również do liberalizacji umowy handlowej pomiędzy Unią Europejską a Meksykiem, między innymi w obszarze produkcji rolnej. O tym działaniu można powiedzieć, że było przeprowadzone w kompletnej ciszy, a zależało na tym obydwu stronom.

Urszuli von der Leyen przestały przeszkadzać krowie bąki. Co dalej z Zielonym Ładem?

W ubiegłym tygodniu doszło do kolejnej, tym razem już "lokalnej" liberalizacji. Można ją podsumować słowami: komisarz Urszuli von der Leyen przestały przeszkadzać krowie bąki. Niemniej tylko tymczasowo – okres próby ma potrwać dwa lata. Co więcej, zmiana jest zainicjowana przez dzierżącą władzę w Parlamencie Europejskim formację, czyli Europejską Partię Ludową. Mówiąc jednak bardziej serio, dostrzeżono, że Unia Europejska potrzebuje deregulacji.

W dniach 17 i 18 stycznia liderzy Europejskiej Partii Ludowej przedstawili propozycje, które mogłyby pobudzić europejską gospodarkę. Wystosowano również odpowiedni dokument, w którym ujęto to, co właściwie każdy racjonalny mieszkaniec UE widzi na co dzień, czyli mniejszą konkurencyjność, malejącą siłę nabywczą zarobków oraz problemy z kosztami energii będącymi nie tylko skutkiem rosyjskiej agresji na Ukrainę.

W raporcie uznano, że kluczową barierą dla rozwoju szczególnie małych i średnich przedsiębiorstw jest zbyt duża liczba obciążeń administracyjnych i przepisów. Niejednokrotnie powodują one niemożność prowadzenia działalności gospodarczej. Krótko mówiąc, przedsiębiorstwa trafiają do administracyjnej klatki. Tu można przytoczyć pierwszą zmianę. Mowa o tak zwanych "reality checks‘‘ czyli testowaniu, jak dana regulacja może wpłynąć głównie na konkurencyjność działalności przedsiębiorstw. Powodem tego jest zauważalny hamulec spowodowany biurokratycznym podejściem, którego z kolei nie odczuwają w tak dużym stopniu przedsiębiorcy z Chin i Stanów Zjednoczonych.

Polityka zrównoważonego rozwoju UE zostanie zrewidowana

Zapowiedziano również rewizję podejścia do zrównoważonego rozwoju, które opiera się na dyrektywach CSRD oraz CSDDD. Rozszyfrowując skróty: pierwszy to Dyrektywa o sprawozdawczości w zakresie zrównoważonego rozwoju a drugi Dyrektywa w sprawie należytej staranności przedsiębiorstw w zakresie zrównoważonego rozwoju.

Od bieżącego roku duże przedsiębiorstwa, a już od roku spółki giełdowe, mają obowiązek raportowania swojego wpływu na bliższe i dalsze otoczenie w obszarach społecznym, środowiskowym oraz zarządczym. Ponadto są zobligowane do obliczania emisji w trzech obszarach: emisje własne, emisje własne pochodzące z czynników i zasobów wytworzonych poza przedsiębiorstwem, ale skonsumowanych przez nie oraz w łańcuchu dostaw.

Sam system raportowania jest dość racjonalny i pełnego odejścia od niego nie będzie. Ujawnienia, jakich dostarcza mówią wiele o działalności przedsiębiorstwa. Są to: bezpośredni wpływ na środowisko, zarządzanie zasobami, kwestie pracownicze czy sam sposób prowadzenia działalności. Ten obszar pozostałby bez zmian poza największymi firmami. Właściwie to nie było z nim jakiegoś dużego problemu. Problem stanowił natomiast obszar 3, czyli raportowanie emisji w łańcuchu dostaw. W tym worku można odnaleźć krowie bąki, pracę niewolniczą wśród dostawców surowców, czy emisje powodowane przez opakowania w cyklu życia. To właśnie wymienione kwestie miałyby być, podkreślmy to: zawieszone na dwa lata. Można to twierdzenie streścić, że owszem, działalność człowieka ma wpływ na środowisko i należy temu przeciwdziałać, ale już nad problemem krowich bąków i ich wpływu na globalne ocieplenie trzeba by się dłużej zastanowić. Ponownej odpowiedzi wymaga również na przykład to, czy planeta płonie oraz czy praca siedmiolatka w kongijskiej kopalni jest czymś złym.

W dość krótkiej deklaracji poruszono wiele obszarów związanych w znacznej mierze z nowymi technologiami związanymi z cyfryzacją. Niemniej, pewnej rewizji miałoby ulec również na przykład osławione już RODO, czyli ochrona danych osobowych. Istotnymi miałyby być zmiany dotyczące realizacji zamówień na potrzeby branży zbrojeniowej.

Wracając jednak do produkcji rolnej, to kolejne uproszczenia miały dotyczyć odłogowania gruntów, stosowania pestycydów oraz zespołu przepisów dotyczących wylesiania. Wydaje się również, że do śmietnika trafiłaby polityka związana z zarządzaniem lasami, które w wielu państwach jest traktowana jako część sektora rolnego. Miałoby mieć to miejsce zarówno na szczeblu krajowym, jak i unijnym.

Unia Europejska odchodzi od ratowania planety?

Można stwierdzić, że mamy do czynienia z, jak to ujęto, powrotem do przeszłości o blisko sześć lat, a dokładnie do roku 2019. Zrównoważony rozwój tak i to jak najszerzej, ale w duchu tak zwanej zielonej fali, a nie zielonego ładu. Koncepcje te różniły się pomiędzy sobą sposobem podejścia. Podstawową różnicą były tak zwane cele redukcji emisyjności. Te drugie znajdują podstawę w Porozumieniu Paryskim, które prezydent Trump wypowiedział tuż po swoim zaprzysiężeniu.

Wspominane powyżej zapowiedzi działań Brukseli nie są tak jednoznaczne, ponieważ nie zakładają całkowitego odejścia od ratowania planety przed globalnym ociepleniem, a jedynie poluzowaniem najbardziej uciążliwego elementu. Niemniej już to wystarczy, aby stwierdzić, że nastąpiła erozja Zielonego Ładu. Stan ten potwierdzają również działania na rynkach finansowych. Banki zaczynają wycofywać się z tak zwanego paktu na rzecz Porozumienia Paryskiego, nawet w państwach, które są jego sygnatariuszami.

W praktyce oznacza to odchodzenie od finansowania przez nie tylko i wyłącznie inwestycji, które wspomagałyby redukcję emisji gazów cieplarnianych. Obecna dyskusja wokół Zielonego Ładu wydaje się przypominać próby wycofania się rakiem z tego systemu, jednak wygląda na to, że sprawy poszły tak daleko, że szybko i bezboleśnie nie da się tego zrobić.

Artur Puławski

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
06. luty 2025 13:07