StoryEditorWiadomości rolnicze

Czy polscy rolnicy dostaną dopłaty za kryzys zbożowy? Decyzja waży się w Brukseli

30.01.2023., 12:01h
Rosną szanse na to, że rolnicy poszkodowani w wyniku nadmiernego importu zbóż z Ukrainy otrzymają dopłaty. Dziś w Brukseli wystąpił o to minister rolnictwa Henryk Kowalczyk. Wsparcie mogłaby uruchomić Polska i pięć innych krajów UE. Muszą się jednak zgodzić na to wszystkie państwa członkowskie. Jak miałby wyglądać mechanizm pomocy? O jakie działania łagodzące skutki importu zbóż zawnioskowała Polska?

Dziś, 30 stycznia w Brukseli unijni ministrowie rolnictwa na posiedzeniu Rady UE na wniosek wicepremiera Henryka Kowalczyka rozmawiali m.in. o wpływie wzrostu importu zbóż z Ukrainy na spadek cen skupu w Polsce, Rumunii, Bułgarii, Węgrzech, Czechach i na Słowacji.  

Minister Kowalczyk wystąpił o dopłaty do zbóż dla rolników 

Nadmierny przywóz ziarna w Ukrainy zdestabilizował ceny skupu w ww. państwach, bo duża część importowanego zboża trafia na pasze, co skutkuje spadkiem krajowego popytu. W związku z tym minister Kowalczyk ocenił, że Komisja Europejska powinna zaproponować pilną pomoc poszkodowanym rolnikom. Dodał, że sytuacja ta jest źródłem społecznych niepokojów i rolniczych protestów.

- Mamy moralny obowiązek pomocy Ukrainie, musi on być jednak powiązany z dbaniem o ekonomiczny interes rolników, także w krajach sąsiadujących. Problem dotyczy sektora zbóż, ale i drobiu i jabłek. Obecna sytuacja wymaga reakcji KE - ocenił minister Kowalczyk w Brukseli.

Kowalczyk wystąpił więc z wnioskiem, aby uszczelnić tranzyt, umożliwić przewóz zboża poza kraje sąsiadujące, pokryć koszty przewozu zbóż od granicy do portów, wprowadzać kaucję gwarancyjną dla tranzytowego zboża i uruchomić pomoc w formie dopłat dla rolników.

- W ramach tej pomocy zaproponowałem różne rozwiązania, między innymi uruchomienie rezerwy kryzysowej – poinformował minister.

Na dopłaty do zbóż muszą się zgodzić wszystkie kraje UE

Minister poinformował, że ta propozycja, dotycząca wsparcia z rezerwy kryzysowej, spotkała się z różnymi reakcjami pozostałych państw UE. Część z nich miało wątpliwości, czy należy uruchamiać rezerwę na początku roku. Natomiast rozwiązanie to wspiera unijny komisarz Janusz Wojciechowski.

- Oczywiście uruchomienie rezerwy kryzysowej nie jest sprawą łatwą, dlatego że potrzebna jest jednomyślność wszystkich państw Unii Europejskiej. Tej jednomyślności jeszcze nie ma, ale będziemy nad tym wspólnie z komisarzem Wojciechowskim pracować – zapewnił Kowalczyk. Wcześniej Janusz Wojciechowski też informował, że potrzebna jest europejska solidarność i zgoda wszystkich krajów na pomoc dla rolników tylko z kilku państw.

Dalsza część artykułu pod filmem:

Kowalczyk: jeśli KE zezwoli na uruchomienie pomocy z rezerwy kryzysowej, dołożymy krajowe środki

Minister wyjaśnił, że rezerwa kryzysowa, która wynosi 500 milionów euro, nie będzie mogła być uruchomiona w całości.  

- Musimy pamiętać o tym, że jeśli rezerwa kryzysowa zostanie uruchomiona, to ona może być tylko częścią całej pomocy. Jej uzupełnieniem może być budżet krajowy. I nam właśnie o to chodzi – nie tyle o środki z rezerwy, ile o uruchomienie mechanizmu pozwalającego na wsparcie – powiedział minister. 

Dodał, że jeśli kraje się zgodzą na uruchomienie rezerwy kryzysowej dla poszkodowanych rolników, wówczas uzupełnienie wsparcia z budżetu krajowego jest już tylko formalnością.

- Tak naprawdę naszym najważniejszym zadaniem jest zorganizowanie mechanizmu pomocy, w którym ewentualnie będzie użyta rezerwa kryzysowa. Budżet krajowy jest automatycznie uzupełnieniem tej rezerwy i tutaj już tej zgody KE nie będzie potrzeba – zaznaczył minister. 

Zapewnił, że Polska jest dalej gotowa pomagać Ukrainie, ale „chcemy włączyć całą Unię Europejską do tej pomocy i do odpowiedzialności za tą pomoc”.

- Chodzi o to, żeby polscy rolnicy, czy rolnicy pozostałych krajów przygranicznych nie ponosili skutków tej pomocy. A jeśli już, to żeby skutki te można było łagodzić – powiedział. 

W tym tygodniu, do 3 lutego, Polska skieruje swoje propozycje pomocy dla rolników do KE. Na zgodę trzeba będzie poczekać.

Wojciechowski: poważnie rozważamy zastosowanie rezerwy kryzysowej 

Podczas wieczornej konferencji prasowej Janusz Wojciechowski również poinformował, że większość państw UE nie była przeciwna udzieleniu pomocy rolnikom poszkodowanym przez kryzys zbożowy.  

- Dlatego bardzo poważnie rozważamy zastosowanie rezerwy kryzysowej lub części kwoty rezerwy dla rolników, którzy mają problem ze sprzedażą swoich produktów. Przedstawię Kolegium to rozwiązanie i wystąpię z inicjatywą aktywacji rezerwy kryzysowej – powiedział Wojciechowski. Dodał, że w grę mogą wchodzić na przykład dopłaty do magazynowania zbóż. 

- Pomoc może polegać na przykład na płaceniu rolnikom za przechowanie przez jakiś czas zapasów zboża czy nasion. Nie zostawimy rolników bez pomocy. Dopilnuję, żeby rolnicy otrzymali wsparcie. Trzeba rozładować obecną sytuację - poinformował Wojciechowski.

Dodał, że ze strony państw poszkodowanych przez kryzys zbożowy nie było inicjatywy wstrzymania importu lub tworzenia barier importu z Ukrainy, np. wprowadzenia ceł na kukurydzę czy rzepak. 

- Żaden kraj nie wnioskował, żeby wprowadzić blokady handlowe - powiedział Wojciechowski.

A przypomnijmy, że wiceminister rolnictwa Janusz Kowalski zapowiadał, zapowiadał że Polska 30 stycznia złoży wniosek o wprowadzenie cła na kukurydzę. Do tej pory, także przed wojną, cło na kukurydzę z Ukrainy wynosiło 0.

Import ziarna z Ukrainy destabilizuje ceny skupu w 6 państwach UE

Po wybuchu wojny, import produktów rolnych z Ukrainy do UE bardzo wzrósł. W 2021 roku wwieziono do krajów UE 287 tys. ton pszenicy, a w 2022 roku to było 2,9 miliona ton. Jeśli chodzi o kukurydzę – przed wojną było to 7,31 mln to, a w 2022 roku 12 mln ton. Natomiast w przypadku nasion słonecznikowych - przed wojną import wynosił tylko 25 tys. ton, a w 2022 roku aż 1,86 mln ton.

Tak duży import powoduje zachwiania na rynkach państw sąsiadujących z Ukrainą. W okresie od stycznia do listopada 2022 r. import kukurydzy z Ukrainy do ościennych państw członkowskich UE wzrósł dramatycznie w porównaniu z latami poprzednimi -  z kilku tysięcy ton do kilku milionów ton. Do Polski przyjechało w tym czasie 1,64 mln ton kukurydzy, podczas gdy w 2021 roku w tym okresie było to zaledwie 6 tys. ton. Przez to w Polsce ceny skupu tego ziarna są niższe nawet o 30 proc. niż na giełdzie Matif. Poza tym rolnikom bardzo ciężko jest sprzedać swoje płody, bo firmy paszowe zapełniły swoje magazyny tańszym surowcem z Ukrainy.

Z kolei na Węgry wjechało ponad 900 tys. ton (5 tys. ton w 2021 r.), na Słowację – 250 tys. ton (0 ton w okresie styczeń-listopad 2021 r.), do Bułgarii – 16 742 ton wobec 361 ton w 2021 r., a do Rumunii – 1 mln ton.

Znacznie wzrósł również import pszenicy z Ukrainy – jest o kilka tysięcy razy wyższy niż w 2021 r. w niektórych państwach członkowskich UE.

Bułgaria: 77 proc. słonecznika zalega w magazynach, a ceny skupu spadły o 45 proc.

W Bułgarii jest też duży problem z importem słonecznika z Ukrainy, który wzrósł do 804 tys. ton w okresie styczeń-grudzień 2022 r. w porównaniu do 36 tys. ton w tym samym okresie w 2021 r. W związku z tym ceny skupu w Bułgarii spadły o 45 proc. i aż  77 proc. bułgarskiego słonecznika pozostaje nieprzetworzone w magazynach. Z kolei do Rumunii trafiło aż 650 tys. ton nasion słonecznika.

Problemem państw ościennych jest nie tylko przywóz zboża i słonecznika. Mocno wzrósł import innych produktów rolnych z Ukrainy, jak cukier, mięso drobiowe, mąka, niektóre produkty mleczne, miód, sok jabłkowy lub nasiona rzepaku. 

Kamila Szałaj, fot. UE

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
25. kwiecień 2024 08:25