Dziś robi się wszystko, żeby produkcja rolnicza nie była opłacalna
– To co jeszcze zostało polskie, to ziemia w rękach rodzinnych gospodarstw i dziś robi się wszystko, żeby produkcja rolnicza nie była opłacalna. To celowe działanie UE, w wyniku którego rolnicy mają zaprzestać produkcji, a następnie ziemię przejmą korporacje. To już stało się z produkcją trzody chlewnej, wymyślono problem z ASF-em po to, aby zniszczyć polskie stada świń, a teraz tucz prowadzą ogromne przemysłowe fermy i to często poza granicami naszego kraju np. w Hiszpanii, a my jesteśmy uzależnieni od importu. Ponadto duża część rolników w naszym kraju prowadzi tucz nakładczy, czyli tuczy nie swoje, a duńskie warchlaki udzielając swojej chlewni, wybudowanej za ciężkie pieniądze z kredytu udzielonego przez bank też zazwyczaj niepolski, który dobrze na tym zarobił. Ja miałem propozycje tuczu nakładczego, ale pogoniłem takich potencjalnych kontrahentów. Nie mam zamiaru być parobkiem we własnej chlewni na zlecenie zagranicznej korporacji. A potem jeszcze się okaże, że umowa była tak skonstruowana, że musiałbym do biznesu dopłacić – powiedział Sławomir Dudek.
Wielka niesprawiedliwość
To co rolnik podkreśla, to trud i poświęcenie, jaki polscy rolnicy ponoszą zwłaszcza przy wymagającej codziennej pracy przy produkcji zwierzęcej. Tu rolnik musi być na posterunku 365 dni w roku, często pomagają mu dzieci, które mają znacznie więcej obowiązków od dzieci miastowych, ale też pewnie dlatego są bardziej obowiązkowe, nie narzekają, nie wybrzydzają i żadnej pracy się nie boją.
– Rolnicy, którzy przez całe życie pracowali przy bardzo wymagającej produkcji zwierzęcej powinni mieć specjalny dodatek do emerytury. To ciężka praca każdego dnia w roku niepozostająca bez wpływu na zdrowie. Ci rolnicy pracujący przy zwierzętach powinni też wcześniej przechodzić na emeryturę, np. mężczyźni w wieku 60 a nie 65 lat.
Rolnik sukcesywnie rezygnuje z dzierżaw, których jeszcze nie tak dawno miał ponad 50 ha. Powodem są coraz wyższe czynsze dzierżawcze.
Polski rolnik nie jest w stanie konkurować z korporacjami
– My polscy rolnicy nie jesteśmy w stanie konkurować z zagranicznymi korporacjami, które za 1 ha płacą kilkanaście tysięcy złotych czynszu dzierżawczego. Oczywiście mówię tu o dzierżawach trzydziestoletnich pod fermy fotowoltaiczne. Dofinansowanie do inwestycji w kierunku produkcji energii odnawialnej powinno trafiać nie do zagranicznych firm, a do rolników i to rolnicy z użyciem własnej ziemi powinni tę energię produkować czy to za pomocą fotowoltaiki, czy też biogazowni, czy nawet wiatraków. Rolnicy w ten sposób mieliby tanią energię elektryczną, a mieszkańcy miast tanią, dobrej jakości polską żywność. Niestety, UE tego nie zrobi, bo to by umocniło polskie rolnictwo, a oni chcą je jak najbardziej osłabić i przejąć polską ziemię. Takiemu działaniu sprzyja też brak jakiejkolwiek spójnej strategii i polityki krajowej mającej na celu rozwój polskiego rolnictwa. Rządzącym decydującym o rolnictwie powinny doradzać osoby nie tylko mieszkające na wsi, ale żyjące z rolnictwa, a więc pracujące na co dzień na polu i w zagrodzie. Wtedy pieniądze trafiałyby na słuszne cele, a nie do cwaniaków np. jachty, a potem my wszyscy jako społeczeństwo musimy się na to zrzucać – podkreślił Sławomir Dudek.
Sieci handlowe niszczą przemysł i rolnictwo
Rolnik poruszył też problem wielkich sieci handlowych z zagranicznym kapitałem, które porównał wręcz do kolonializmu. – Zagraniczne sieci handlowe sprzedają u nas w dużej mierze produkty wyprodukowane poza granicami Polski, robiąc z nas rynek zbytu, a jednocześnie nie płacą u nas podatków. W ten sposób niszczą nasz przemysł i rolnictwo.
Andrzej Rutkowski
fot. K. sierszeńska
