StoryEditorWiadomości rolnicze

Jeden krok dzieli nas od totalnego krachu na rynku żywca wieprzowego

09.12.2021., 11:12h
- To już jest ostra jazda w dół bez trzymanki – mówią hodowcy świń. Sytuacja na rynku trzody chlewnej jest wręcz dramatyczna: ceny skupu są drastycznie niskie, a pogłowie trzody niedługo spadnie poniżej 10 mln sztuk. Jeśli ta tendencja utrzyma się dłużej, branży grozi całkowita zapaść. 

Tak złego roku producenci trzody chlewnej nie pamiętają. Niskie ceny skupu, drastyczny wzrost kosztów produkcji, zawirowania na globalnym rynku wieprzowiny i szalejący wirus ASF powodują, że branża stoi na skraju przepaści. Rolnicy, jeden po drugim, rezygnują z hodowli trzody. Już tylko jeden krok dzieli nas od totalnego krachu na rynku żywca wieprzowego.

Ceny skupu świń stoją w miejscu

Dziś, na chwilę przed świętami, ceny skupu powinny być dużo wyższe. A podwyżek albo nie ma wcale, albo są ledwo zauważalne. To sprawia, że hodowcy już nie są w stanie dłużej prowadzić tej produkcji.

- Do jednego tucznika dokładam 120 zł! Mam gospodarstwo w strefie białej i dostaję za tucznika 4,40 zł/kg, za ilości całosamochodowe prosto na ubojnię. I taka cena jest niezmiennie od dwóch miesięcy. Te stawki upadlają nas, hodowców, bo nijak nie pokrywają kosztów produkcji. Wzrosły nie tylko pasze czy prąd. Płacę więcej nawet za wodę - wyjaśnia w rozmowie z nami Michał Koszarek, hodowca trzody chlewnej z woj. wielkopolskiego.

W jeszcze gorszej sytuacji są hodowcy ze strefy czerwonej. Tam ceny skupu rzadko kiedy przekraczają 2,5 zł.

- Obserwujemy trudności ze sprzedażą żywca w obszarze z ograniczeniami III. Mięso z okrągłym znakiem jest dystrybuowane przez lokalne sklepy firmowe zakładów mięsnych, hurtownie oraz sieci handlowe, które to właśnie stanowią największą cześć rynku. Spotykaliśmy się w przypadkami, kiedy sieci odmawiały dystrybucji wieprzowiny z okrągłym znakiem, potęgując tym samym problemy rolników związane ze zbyciem świń w tych strefach – wyjaśnia Aleksander Dargiewicz, prezes Krajowego Związku Pracodawców i Producentów Trzody Chlewnej POLPIG,

Chiny się odbudowują, branża wieprzowa leży i kwiczy

Niestety, widoków na poprawę tej sytuacji nie ma, bo na rynku unijnym wieprzowiny mamy w brud. Nadpodaż spowodowana jest przede wszystkim spadkiem eksportu do Chin. Kraj ten odbudowuje się właśnie po epidemii ASF i nie potrzebuje już tyle mięsa, co jeszcze rok temu.

ASF mocno wpływa na rynek świń

Trudną sytuację rynkową pogarsza rozprzestrzeniający się wirus ASF. W tym roku padł rekord ognisk – mamy ich aż 122! Dlatego rolnicy, zwłaszcza ci mniejsi rezygnują z hodowli. A jak zauważa Dargiewicz, jednocześnie rośnie koncentracja i integracja produkcji trzody chlewnej. Powstaje coraz więcej profesjonalnych ferm.

Brak planów bezpieczeństwa biologicznego zakłóci handel przedświąteczny? 

POLPIG obawia się też, że w końcówce roku może nastąpić załamanie w łańcuchach dostaw żywca od tych producentów, którzy nie posiadają zatwierdzonego planu bezpieczeństwa biologicznego, a wcześniej sprzedawali świnie do rzeźni zlokalizowanej poza strefą II i III.

- Rzeźnie te nie będą miały więc dostępu do surowca z takich gospodarstw, a rolnicy mogą mieć problemy w zbyciu świń w obrębie strefy II lub III – wyjaśnia Dargiewicz.

Pogłowie świń najniższe od lat i nadal spada

Niska opłacalność produkcji i szalejący wirus ASF powodują więc, że pogłowie trzody chlewnej w Polsce mocno spada. Z danych opublikowanych przez GUS wynika, że w czerwcu wynosiło ono 11 mln sztuk. I niestety, dalej będzie spadać. Według szacunków POLPIG, w pierwszym kwartale 2022 r. spadnie poniżej 10 mln sztuk, a liczba macior poniżej 700 tysięcy.

Tendencja spadkowa obserwowana jest już od ponad 10 lat. Z ostatniego Spisu Rolnego wynika bowiem, że w okresie 2010–2020 nastąpił istotny spadek liczby świń – o 26,8 proc., w tym loch o 42,8 proc. Wynika on głównie z niskiej opłacalności tuczu i występowania ognisk ASF.

- Wielu użytkowników gospodarstw rolnych utrzymujących trzodę chlewną wycofało się w ciągu ostatnich 10 lat z produkcji żywca wieprzowego. Niekorzystna koniunktura wpłynęła szczególnie na redukcję gospodarstw o małej skali chowu świń. W 2020 r. tylko ok. 85 tys. podmiotów utrzymywało świnie wobec 389 tys. gospodarstw w 2010 roku. Część producentów żywca wieprzowego prowadzących chów świń z przeznaczeniem na rzeź wyspecjalizowało się w odchowie świń z zakupu, pochodzących głównie z importu - czytamy w podsumowaniu Spisu Rolnego. 

Z malejącą liczbą świń zmagają się także inne kraje UE, jak np. Niemczy czy Holandia. Eksperci oceniają, że do końca tego roku spadek pogłowia macior pogłębi się o dalsze 300 tys. szt. W UE. Warto jednak dodać, że w Danii i Hiszpanii, czyli u dwóch największych unijnych eksporterów wieprzowiny liczba macior nadal rośnie.

Spadek pogłowia trzody chlewnej w Polsce idzie w parze z malejąca liczbą gospodarstw utrzymujących świnie. A ta przestrzeni sześciu lat zmniejszyła się drastycznie, bo aż trzykrotnie. W 2015 roku świnie były w ponad 250 tys. gospodarstw, a w tym roku są tylko w 84,7 tys. gospodarstw. Tym samym krajowa produkcja coraz bardziej będzie uzależniała się od importu prosiąt i wieprzowiny.

1000 zł do lochy. Tak rząd próbuje zatrzymać spadek pogłowia

Tendencję tę ma zatrzymać rządowe wsparcie dla hodowców loch. Ma ono wynieść 1000 zł do każdej lochy za produkcję prosiąt w okresie od 15 listopada br. do końca marca 2022 r. Jednak rolnicy zwracają uwagę, że dopłaty zobaczą na koncie dopiero w czerwcu przyszłego roku. Poza tym oceniają, że rząd spóźnił się z pomocą, bo duża redukcja pogłowia loch miała już miejsce.

- Możemy tylko liczyć, że zapowiadane wsparcie powstrzyma niektórych producentów prosiąt od dalszego zmniejszania liczby loch. W Polsce potrzebna jest nowa strategia odbudowy produkcji prosiąt. Dotychczasowy wieloletni program okazał się nieskuteczny - wyjaśnia Aleksander Dargiewicz.

Ponadto, jak wskazuje Wielkopolska Izba Rolnicza, dopłaty powinni otrzymać także hodowcy, którzy zaniechali produkcji przed końcem listopada.

- Być może taka pomoc sprawi, ze będą chcieli wrócić do produkcji - argumentuje Izba. 

Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych wyliczył, że dzisiaj do każdego prosięcia hodowca dopłaca co najmniej 70 zł. Przeciętna locha w Polsce rocznie daje 26–30 prosiąt, zatem jest to strata rządu 2000 zł rocznie. Rządowe dopłaty pozwolą więc na pokrycie tylko połowy strat.

W tym roku do Polski przyjechało prawie 5 mln świń!

Dane o imporcie mięsa wieprzowego do Polski są wręcz zatrważające. Sprowadzamy prawie dwa razy tyle, ile sprzedajemy. Z informacji przygotowanej przez ministerstwo rolnictwa wynika, że w 2020 roku do naszego kraju wjechało 665 tys. ton mięsa wieprzowego (z czego 26 tys. ton spoza UE), a na eksport wysłaliśmy zaledwie 394 tys. ton. Z kolei w tym roku do lipca kupiliśmy już 512,5 tys. ton z zagranicy, czyli o ponad 10 proc. więcej niż rok temu o tej porze! Znamienne jest to, że poza krajami UE (Niemcy, Dania, Belgia) i Wielką Brytanią wjeżdża do nas mięso np. z Nikaragui i Meksyku. Jeśli zaś chodzi o wartość przywiezionego mięsa, jest ono trzy razy droższe od tego, które wysyłamy na eksport. Z kolei, jak wylicza bank ING żywych świń wjechało od początku tego roku prawie 5 mln sztuk, głównie z Danii. Za granicę wysłaliśmy natomiast 18,3 tys. szt. polskich świń – przede wszystkim na Słowację, do Rumunii, Włoch i Holandii.

Hodowcy świń: możemy się pakować

Liczby te dobitnie świadczą o tym, że nasz rynek jest zalewany przez zagraniczne mięso i żywiec, podczas gdy polski rolnik nie może za uczciwą cenę sprzedać swojego tucznika. Jeśli taka tendencja się utrzyma, a problem ASF nie zostanie skutecznie rozwiązany czeka nas upadek produkcji trzody chlewnej w Polsce.

- Import nas dobija. Jeśli rząd natychmiast nie powstrzyma tej lawiny wjeżdżającego mięsa, my, hodowcy możemy się pakować. Nie będzie dla nas miejsca – mówi Koszarek.

Kamila Szałaj, fot. archiwum

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
18. kwiecień 2024 15:54