Pocisk w kombajnie na PodlasiuPaweł Twarowski
StoryEditorInterwencja

Granat w kombajnie na Podlasiu. „Ktoś zastawia na mnie pułapki w kukurydzy”

16.12.2025., 00:00h

Sezon zbioru kukurydzy na ziarno mógł zakończyć się dramatycznie dla usługodawcy z Podlasia, który podczas czyszczenia kombajnu w przestrzeni przed głównym bębnem młócącym znalazł granat. – Policja opisała to jako zamach – próbę zabójstwa – mówi Paweł Twarowski główny operator kombajnu w rodzinnym przedsiębiorstwie UR Twarowscy.

Złote kolby w zbożach i kukurydzy

Siedziba rodzinnego przedsiębiorstwa, jakim jest firma Usługi Rolnicze Twarowscy, znajduje się na terenie woj. podlaskiego, w gm. Poświętne, w miejscowości Liza Stara. Głównym operatorem kombajnu New Holland CX 5.80 jest Paweł Twarowski, który jak przyznaje, od momentu podjęcia decyzji o rozwoju działalności, nie może skosić zbóż czy kukurydzy bez trudności. Z jego relacji wynika, że w uprawach nieustannie ktoś zastawia na niego metalowe pułapki potocznie nazywane złotymi kolbami.

– Pod koniec żniw letnich złapałem metalowy profil wielkości dłoni z bardzo grubą ścianką, do którego był przymocowany drucik, stąd wiadomo, że musiało być to na czymś zawieszone, a jesienią, kiedy cięliśmy kukurydzę na ziarno, trafiliśmy na metalowe pręty, druty, a nawet siatkę ogrodzeniową – mówi Twarowski.

Metalowy pocisk w kombajnie do kukurydzy

Jak przyznaje usługodawca, drobne, metalowe elementy znajdowane podczas koszenia zbóż czy kukurydzy powoli zaczęły stawać się normą. Jednak koniec sezonu zbioru kukurydzy na ziarno i moment czyszczenia kombajnu odkrył prawdziwe oblicze prześladowcy. 

– Kiedy czyściliśmy kombajn po sezonie, znaleźliśmy pocisk, który zatrzymał się tuż przed cepami, przed bębnem w chwytaczu. Oznacza to, że musiał być pobrany przez podajnik do hedera i na całe szczęście nie poszedł głębiej, tylko spadł kilka centymetrów przed bębnem głównym, który odpowiada za młócenie – opowiada Twarowski.

Jak dodaje, wcześniej znalazł drut kolczasty, który został bezpośrednio podłożony do hedera, kiedy kombajn stał w garażu w momencie, w którym nikogo nie było na działce, a ta nie została jeszcze zabezpieczona monitoringiem, dlatego teraz policja przypuszcza, że do podłożenia pocisku mogło dojść już wtedy.

– Policja nie wyklucza, że to w tamtym momencie został podłożony pocisk. Mógł być schowany w rogu podajnika i wówczas kombajn na starcie "połknął go" do środka. Nie mamy na to dowodów, ale policja tego nie wyklucza – dodaje Twarowski. 

image
Pocisk w kombajnie na Podlasiu
FOTO: Paweł Twarowski

Usługodawca: "Mogło dojść do wybuchu kombajnu"

Po odkryciu pocisku, Twarowski wezwał policję, która wraz z saperem przyjechała ocenić znalezisko. W ocenie eksperta znaleziony przedmiot okazał się granatem moździerzowym z II wojny światowej, który na Podlasiu jest częstym znaleziskiem z uwagi na to, że podczas wojny przeszedł tamtędy front. Jak przyznaje Twarowski, saper nie pozostawił mu złudzeń i otwarcie przyznał, że wystarczył niewiele, by doszło do wybuchu. 

– Ktoś nie musiał się wybitnie starać, żeby coś takiego załatwić, bo mógł sam na to trafić. Przez to, że przez naszą okolicę szedł front, bardzo często się zdarza, że podczas orki takie przedmioty z ziemi wyskakują.  W ocenie sapera, odpowiednia reakcja chemiczna, ewentualne naruszenie konstrukcji, jak najbardziej mogłyby doprowadzić do wybuchu kombajnu – przyznaje Twarowski. 

Kombajn potraktował metal jak kamień

Jak tłumaczy Twarowski, kombajny nie są wyposażone w czujnik wykrywania metalu, tak jak sieczkarnie, a to, że nie doszło do tragedii, zawdzięcza konstrukcji New Hollanda CX 5.80.

– Ten kombajn jest o tyle mądrze zrobiony, że przez to, że te elementy, które wciągnął, nie miały ostrych krawędzi, to razem z koszoną masą przepuścił je przez heder i bęben. Kombajn potraktował je tak, jakby złapał kamień. Te elementy przechodziły przez podajnik i chwilę przed głównym bębnem wpadały w lukę. Na szczęście to wszystko się zatrzymało i nie poszło w bęben, bo straty byłyby kolosalne – tłumaczy Twarowski. 

Policja o pocisku w kombajnie: "To zamach"

Jak wspomina, nie zawsze jednak było tak, że po wciągnięciu metalu kombajn pozostawał bez szwanku. Ok. 2 lat temu Twarowski pojechał w nowe miejsce na usługę i wciągnął metalowy pręt owinięty w gumę. Wówczas uszkodzeniu uległo klepisko, sita i podajnik.

– Wiem, że wtedy to nie było uszykowane pode mnie. Wtedy chodziło o to, że gospodarz podebrał komuś ziemię w dzierżawę – wspomina rolnik.

Usługodawca dodaje, że w tym sezonie wszystko, co wciągnął kombajn, znajdowało się na polach, które zawsze są koszone przez niego.

– Ktoś wie, że tam na bank pojadę i będę kosił. Dotychczas trafiały mi się przeróżne metale, ale nie robiło mi to większej szkody. Znalezienie pocisku policja opisała to jako zamach – próbę zabójstwa – przyznaje Twarowski.

Sprawa usługodawcy rolniczego umorzona z braku dowodów

Jak przyznaje usługodawca, kiedy wcześniej zgłosił sprawę na policję, bo znalazł w kombajnie metalowy element, wskazał prawdopodobnego sprawcę, ale postępowanie umorzono z powodu braku dowodów. Kolejnego dnia po tym, kiedy otrzymał pismo o umorzeniu, w uprawie przeznaczonej do koszenia, znalazł metalowy pręt.

– Możemy powiedzieć, że trafiliśmy w punkt, ale nie mamy jasnego dowodu, że to ta osoba to podłożyła. Ciężko jest cokolwiek udowodnić. Założyliśmy monitoring, mamy całą działkę pod kamerami, ale na polu nie mamy takiej możliwości, żeby iść rządek w rządek i tego pilnować – mówi usługodawca.

Kto czyha na życie usługodawcy z Podlasia?

Choć Twarowskiemu i jego rodzinie, z którą wspólnie rozwija przedsiębiorstwo, nie jest łatwo myśleć o tym, że osoba lub osoby z ich najbliższego otoczenia czyhają na ich życie, to przyznaje, że od momentu, w którym zaczął rozwijać firmę, odczuwa ludzką zazdrość. 

–  W naszej ocenie to sprawka konkurencji lub osób, które po prostu nam zazdroszczą. Nie mieszkamy w Lizie Starej, w której rozwijamy naszą bazę usługową, od wiek wieków. Z tej miejscowości pochodzi moja mama. Jakiś czas temu podjęliśmy decyzję, że chcemy prowadzić usługi. Postawiliśmy budynki, utwardziliśmy plac betonem, postawiliśmy też suszarnię, wagę itp. Wielu ludzi zaczęło to kłóć w oczy. Z innymi usługodawcami mam dobre relacje, czasem oddajemy sobie pracę, jeśli ktoś się nie wyrabia, ale nikomu innemu nie przytrafiły się takie niespodzianki, tylko mi to się ciągle przytrafia. Nikomu nie podebraliśmy dzierżawy, bo prowadzimy tylko usługi. Nie uważam też, żeby to była sprawka Ukraińców, jak sugerowali komentujący post zamieszczony przeze mnie na Tik Toku – twierdzi Twarowski.

Usługodawca prosi o pomoc w ustaleniu sprawcy

Wszystkie osoby, które mogą pomóc w ustaleniu sprawcy zdarzenia są proszone o kontakt za pośrednictwem FB Pawła Twarowskiego, do którego link znajduje się TUTAJ.

– Jeżeli ktoś coś widział, bardzo prosimy o kontakt. Musimy mieć jakiś punkt zaczepienia na poparcie naszej tezy. Policjant, który przyjechał na oględziny powiedział, że mogę się cieszyć, że jeszcze chodzę po ziemi – podsumowuje Twarowski.

Zobacz WIDEO:

Justyna Czupryniak-Paluszkiewicz

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
16. grudzień 2025 16:34