Stado w stresie, hodowca traci pieniądze
6 września hałas ze strzelnicy Bractwa Kurkowego w Mielenku Gryfińskim znów wywołał panikę wśród zwierząt i najprawdopodobniej wpłynął na wcześniejszy poród jednej z krów. Cielę nie przeżyło, a cały proces leczenia matki oraz opieka nad nią trwa do dziś i pociąga za sobą dodatkowe koszty. Hodowca relacjonuje:
- Ta sztuka jest dokładnie miesiąc i pięć dni po porodzie. Nieszczęśliwym - tym po obumarciu płodu podczas zabawy na strzelnicy 6 września. Straciła cielaka i, aby utrzymać jej produkcję mleka, musiała dostać innego. Być może jeszcze będzie w przyszłym roku matką - jeżeli proces leczenia macicy przebiegnie do końca, tak jak należy. Bo macica przy porodzie wypadła i stwierdzono stan zapalny.
Krowa, która boi się pastwiska
Nie dość, że krowa straciła cielaka, to jeszcze jest tak straumatyzowana, że obecnie unika wyjścia na pastwisko.
- Ona już nie wychodzi w tamtą stronę, po prostu ma traumę, nie wychodzi tam, gdzie jest strzelnica, nie idzie z całym stadem – mówi Jacek Buszta, hodowca bydła w woj. zachodniopomorskim.
Ta wypowiedź pokazuje nie tylko fizyczne skutki poronienia, ale i psychiczne konsekwencje dla krowy i dla całego stada. Zwierzęta unikają pastwiska w pobliżu strzelnicy, co zaburza naturalne zachowania żywieniowe i prowadzi do dalszych problemów hodowlanych.
Weterynarz potwierdził, że stres niszczy stado
Opinia weterynaryjna, którą dysponuje hodowca i którą przedstawił zarówno gminie, jak i powiatowi, potwierdza, że długotrwały hałas i stres wywołany wystrzałami mogą prowadzić do poważnych konsekwencji. Zwierzęta m.in. unikają terenów, gdzie czują zagrożenie, co ogranicza dostęp do najlepszych pastwisk. Stres może prowadzić też do poronień, problemów z układem rozrodczym, spadku przyrostów masy ciała i osłabienia odporności.
Co istotne, zestresowane stado wymaga częstszych interwencji weterynaryjnych, a to zwiększa koszty hodowcy.
Hodowca opisuje kolejne skutki:
- Cielak poszedł na pastwisko, bo szło stado, ale podejrzewam, że krowa zaraz go będzie z powrotem nawoływać, żeby tu wrócił.
Generalnie, codzienny rytm hodowli został poważnie zaburzony. Zwierzęta gubią się w ustalonym rytmie dnia, a porządek, który decyduje o funkcjonowaniu całego gospodarstwa, zostaje zachwiany.
Straty finansowe rolnika
W hodowli bydła mięsnego każde cielę to przyszły przychód, stracone młode oznaczają brak wartościowego byka lub jałówki na sprzedaż. Leczenie chorych krów, wizyty weterynaryjne, leki i czas poświęcony opiece nad zestresowanym zwierzęciem to wymierne straty finansowe.
Krowa, która urodziła przedwcześnie, przeszła tuż po porodzie leczenie wterynaryjne i nadal jest pod opieką lekarską. Koszty leczenia to około tysiąc złotych, ale jeśli nie będzie już w przyszłości z tego powodu matką, to hodowca straci, jak mówi, cały rok.
- Tak naprawdę nie wiem, jaki będzie efekt końcowy - czy będzie mogła być matką w przyszłym roku, czy nie. Ale wiem, że tracę cały rok. W dodatku ten cielak miał żyć i zarobić na siebie - to już nie zarobi. Wiem też, że obecnie moje stado zmierza w bardzo złym kierunku - relacjonuje Jacek Buszta.
Podsumujmy - stratę cielaka można liczyć w tysiącach: - Trudno jest tutaj określić jednoznaczną kwotę, bo cielaka czysto rasowego, szaroleza z pochodzeniem, z żółtymi kartami się nie kupi. Takiego można kupić, ale tylko i wyłącznie już w wieku około roku i jest to naprawdę spora inwestycja - dodaje hodowca.
Tak więc: ogólnie pogarszająca się sytuacja w stadzie - nieufność zwierząt, które reagują w taki sposób jak krowa, która odmawia pójścia na pastwisko oraz konsekwencje stresu, który odczuwają zwierzęta wskutek hałasu wystrzałów, czyli m.in. spadek przyrostów masy ciała, częstsze choroby i ryzyko utraty kolejnych cieląt - przekładają się bezpośrednio na budżet gospodarstwa. To już nie teoria, to liczby, które rolnik traci każdego dnia.
"Bydło przyzwyczai się do hałasu"
W poprzednich artykułach informowaliśmy, że prezes strzelnicy zapewniał rolnika, iż "bydło przyzwyczai się do hałasu". Hodowca komentuje te „obietnice” wprost:
- Minął rok i miesiąc praktycznie od rozpoczęcia działalności strzelnicy Bractwa Kurkowego pod patronatem burmistrza miasta i gminy Gryfino i ich zapewnienia, że zwierzęta się przyzwyczają, są po prostu idiotyczne, wyssane z palca. Ich wiedza na ten temat jest zerowa.
Zwierzęta unikają miejsc, w których doświadczyły stresu. Krowa, która poroniła, nie chce wracać na swoje dotychczasowe pastwisko. Hodowca wyraźnie podkreśla, że cała sytuacja odbija się na jego codziennej pracy i planach hodowlanych.
Reakcja władz lokalnych
Sprawa trafiła najpierw na sesję rady gminy w Mielenku Gryfińskim, następnie na radę powiatu w Gryfinie. Jest również mocno medialna. Władze lokalne oficjalnie obiecały, że „nie zamiotą tego pod dywan”, a sytuacja hodowców będzie monitorowana. Hodowców - bo na sesji rady powiatu w Gryfinie obecny był także początkujący hodowca bydła mięsnego z kolejnej wioski, do której również docierają hałasy wystrzałów ze strzelnicy.
I owszem, poruszenie sprawy na radzie powiatu to wyraźny sygnał, że ktoś zaczyna brać pod uwagę nie tylko wygodę strzelnicy, ale też zdrowie stada, psychikę zwierząt i ekonomiczne konsekwencje dla hodowców, ale - czas mija, a hodowcy i ich zwierzęta wciąż narażeni są na skutki działalności obiektu strzelnicy sportowej.
Wszystko teraz w rękach władz - rolnicy oczekują, że ich stada odzyskają spokój, a straty hodowli - przestaną rosnąć.
Czy hałas powinien być ograniczany w pobliżu gospodarstw? Masz podobne doświadczenia? Napisz do naszej redakcji: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Agnieszka Sawicka
