Dziki niszczą uprawy pod Sochaczewem
W gminie Nowa Sucha w powiecie sochaczewskim rolnicy mają największy od lat problem z dzikami. Zwierzęta niszczą uprawy kukurydzy, zbóż i łąk, a dotychczasowe metody odstraszania, które wcześniej jeszcze jakoś działały, w tym sezonie kompletnie zawiodły.
Dzikom już nie przeszkadza chili i armatki hukowe
Choć dziki co roku pojawiały się na polach, rolnicy potrafili je choć trochę powstrzymać. Stosowali nasiona zaprawione papryczką chili i używali armatek hukowych. Zwierzęta trzymały się wtedy w miarę z daleka.
– W poprzednich latach to jako tako działało. A w tym roku dziki nie reagowały na nic, ani na papryczki, ani na huki. Wchodziły w pole jak do siebie – mówi Kamil Szymański, rolnik z gminy Nowa Sucha i działacz OOPR.
Największe szkody powstały w kukurydzy. W wielu gospodarstwach rolnicy musieli przesiewać pola nawet dwa razy, bo nasiona były zjadane od razu.
Straty ogromne. Z 2,5 ha kukurydzy wyszło tylko 7 ton
Tegoroczne żniwa pokazały, jak poważny jest to problem.
– Kosiłem 2,5 hektara kukurydzy i wyszło raptem 7 ton. To potężne straty. Nic się nie zwróci, ani materiał siewny, ani nawozy, ani paliwo – podkreśla Szymański.
W mniejszych gospodarstwach takie zniszczenia oznaczają utratę praktycznie całego dochodu z danego pola. Jak mówi rolnik, jeśli ktoś ma dwa czy trzy hektary i pół pola jest zryte, to dla niego to cały rok pracy.
Dzik pod maszyną. Myśleli, że zdechł
Rolnicy zauważają, że dziki zupełnie przestały się bać ludzi i maszyn.
– Kosiliśmy kukurydzę na kiszonkę. Między rządkami leżał dzik. Myśleliśmy, że padły. Podchodzimy, a on nagle wstaje i ucieka. Kompletnie niewzruszony, jakby spał pod kocem – opowiada Szymański.
Zwierzęta świetnie znają teren i potrafią omijać ogrodzenia. – On już wiedział, gdzie jest siatka od fotowoltaiki i którędy obejść ogrodzenie. Swój dzik, jak to się mówi – dodaje rolnik.
Kampinos wypycha zwierzynę na pola
Zdaniem rolnika dzików przybywa, bo są m.in. wypychane z okolic Kampinoskiego Parku Narodowego.
– Myśliwi mówili nam: zobaczy pan, co będzie na żniwa. Będą wypychać zwierzynę w stronę naszych pól, bo tu już nie ma ASF-u – relacjonuje Szymański.
Jak podkreśla, właśnie w tym okresie, latem, szkody były największe.
Myśliwi przyjeżdżali, ale tylko przepłaszać
Za szacowanie szkód wyrządzonych przez dziką zwierzynę na tym terenie odpowiada Ośrodek Hodowli Zwierzyny (OHZ), jednak w praktyce, jak mówią rolnicy, kontakt z nim bywa bardzo trudny.
– Nieraz nikt od nich nie przyjeżdżał. Rolnicy dzwonili aż do Warszawy, do Polskiego Związku Łowieckiego. Wtedy dopiero ktoś przyjechał, coś tam policzył, ale do dziś żadnych rekompensat nie ma – mówi Szymański.
Rolnicy podkreślają, że pomoc ze strony myśliwych jest symboliczna. – Przyjeżdżali, przepłaszali i tyle. Odstrzałów prawie nie było. Tłumaczyli, że to locha prośna, że to małe dziki, że zakaz. Zawsze jakaś wymówka – dodaje rolnik.
Fundacja od psów utrudnia odstrzały
Sytuację komplikuje jeszcze fakt, że w okolicy działa fundacja zajmująca się psami. Jak twierdzą rolnicy, to zniechęca myśliwych do podejmowania jakichkolwiek działań.
– Myśliwi mówią, że boją się strzelać, nawet petard używać, bo właścicielka fundacji denerwuje się, że psy się stresują. Nie zgadza się na żadne huki – wyjaśnia Szymański.
Pilnować pola w nocy
W efekcie rolnicy muszą sami pilnować pól, często nocami. – Jedną noc można nie przespać, drugą też, ale trzeciej już nie ma siły. A dziki wchodzą i robią swoje – mówi.
Rolnicy i samorząd rolniczy apelują o działania
Rolnicy z gminy Nowa Sucha planują nagłośnić sprawę. Odwiedzili dziś biuro poselskie posła PSL Mirosława Adama Orlińskiego w Sochaczewie. – Chcemy pokazać, jak to wygląda naprawdę. Może ktoś w końcu zareaguje – podkreśla Kamil Szymański.
Na problem dzików od lat zwraca uwagę także samorząd rolniczy, który apeluje o opracowanie skutecznych rozwiązań legislacyjnych pozwalających lepiej chronić interesy rolników. Izby rolnicze domagają się przede wszystkim wprowadzenia bardziej efektywnego zarządzania populacjami dzikich zwierząt, czyli zwiększenia odstrzału. Bez tego pola nadal będą niszczone, a odbudowa hodowli świń w Polsce pozostanie niemożliwa, bo dziki są głównym wektorem wirusa ASF.
47 zł odszkodowania za dziki zamiast kilkudziesięciu tysięcy
Problemy z rzetelnym szacowaniem szkód występują w całej Polsce. Niedawno opisywaliśmy historię rolnika z Pomorza, któremu dziki zniszczyły łąki i kukurydzę, a koło łowieckie zaproponowało mu odszkodowania na poziomie… 47 zł za hektar. Niezależna wycena wykazała, że rzeczywista wartość strat była nawet pięćdziesięciokrotnie wyższa. Spory o zaniżone odszkodowania coraz częściej kończą się w sądach, bo obecny system szacowania szkód łowieckich nie działa.
W sprawie rolników z Mazowsza wystąpiliśmy do Ministerstwa Klimatu i Środowiska z pytaniem, czy planowane są działania mające na celu zwiększenie odstrzału dzików oraz zapewnienie rolnikom rzetelnego szacowania szkód i wypłatę należnych rekompensat.
Kamila Szałaj
