Tomasz Ślęzak
StoryEditorINTERWENCJA

Rolnikowi padło 60 szt. bydła. Sąd wskazuje winę weterynarza, ale ten kary nie poniesie

19.11.2023., 16:00h
Tomasz ŚlęzakTomasz Ślęzak
Prawie dziesięć lat temu młody rolnik postanowił rozwijać rodzinne gospodarstwo i postawił na zwiększenie stada bydła opasowego. Cielęta do dalszego odchowu były kupowane na krajowym rynku. Zainwestował mnóstwo pieniędzy. Niestety, hodowla upadła. Błędy w sztuce lekarskiej stwierdził Sąd Wielkopolskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej w Poznaniu. Lekarz nie poniósł za swoje błędy konsekwencji.

Błędy w sztuce lekarskiej

Łukasz Pietrzak z miejscowości Skarydzew, w powiecie ostrzeszowskim, postanowił, że zwiększy stado bydła opasowego. Kupował cielęta różnych ras do dalszego tuczu. Pobudował nowy obiekt inwentarski. Równolegle pogłowie bydła zwiększał też jego brat Krzysztof. W kulminacyjnym momencie stado liczyło 360 szt. Zwierzęta były utrzymywane w budynku zagrodowym wolnostanowiskowym z zewnętrznymi wybiegami.

W rodzinnym gospodarstwie dawniej była prowadzona produkcja trzody chlewnej, jednak brak rentowności zmusił rolników do zmiany specjalizacji. Bydło miało gwarantować większą stabilność i przewidywalność, jeśli chodzi o ekonomiczne uwarunkowania. Rolnik skorzystał z dotacji PROW przewidzianej na zwiększenie dochodowości produkcji bydła opasowego. Dzięki kredytowi bankowemu udało się wybudować nowy obiekt inwentarski i kupić nowe maszyny (rozrzutnik obornika, agregat uprawowy oraz opryskiwacz). Rolnicy mieli świadomość, że tak dużej liczbie zwierząt muszą zapewnić odpowiednią opiekę weterynaryjną. Postanowili skorzystać z usług lekarza prowadzącego VetMedic z Trzcinicy. Prowadził on opiekę oraz leczenie bydła od maja 2014 do czerwca 2015 r.

Początkowo nic nie wskazywało na tragedię. Jednak im dłużej ten lekarz zajmował się naszym stadem, tym było gorzej. Cielęta przestały przybierać na wadze, nie rosły, były w coraz gorszej kondycji. Zmienialiśmy dawki pokarmowe, ale to nic nie dawało – wspomina Łukasz Pietrzak.

U rolnika padło 60 zwierząt. W wieku 30 miesięcy ich waga wynosiła po ok. 380 kg. Stado było cały czas pod kontrolą gabinetu weterynaryjnego.

Po kilkunastu miesiącach przestaliśmy korzystać z usług tego lekarza. Stan zdrowia bydła nie poprawiał się. Udało nam się zachować potrzebną dokumentację. Odkryliśmy, że jednocześnie były podawane antybiotyki, środki przeciwzapalne i szczepionki. Lekarz weterynarii obwiniał nas na początku, że to my źle żywimy. Tylko, że my wszystko robiliśmy tak samo jak wcześniej, a po zaordynowanej terapii bydło przestało rosnąć. Polecane mieszanki witaminowo-paszowe uszkadzały cielętom jelita. Lekarz prowadził nieodpowiednią profilaktykę i podawał zbyt dużo antybiotyków. Niszczyły one florę bakteryjną – twierdzi Łukasz Pietrzak.

Rolnicy złożyli kilka zawiadomień o możliwości złamania przepisów, w tym ustawy ochrony nad zwierzętami. Sprawa z powództwa prywatnego trafiła do sądu. Kasację w tej sprawie w styczniu 2024 r. ma rozpatrzyć Sąd Najwyższy. Nieprawidłowości dotyczące błędów lekarza były przedmiotem postępowania prowadzonego przez rzecznika odpowiedzialności zawodowej Wielkopolskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej.

Lekarza weterynarii obwiniono o popełnienie błędu w sztuce lekarskiej w trakcie leczenia bydła

W grudniu 2016 r. trafił do niego wniosek o kontrolę i nadzór. Rzecznik odpowiedzialności zawodowej Wielkopolskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej zwrócił się z wnioskiem do Sądu WILW. Lekarza weterynarii obwiniono o popełnienie błędu w sztuce lekarskiej w trakcie leczenia bydła. Sąd w lipcu 2022 r. postanowił postępowanie umorzyć. W uzasadnieniu sąd powołał się na opinie trzech biegłych powoływanych w sprawach toczących się przed sądem powszechnym. Były to opinie naukowców, którzy są między innymi biegłymi Sądów Okręgowych w Olsztynie i Warszawie. Ich wnioski miały być zbieżne i wynikało z nich, że lekarz weterynarii „dopuścił się szeregu nieprawidłowości ocenianych jako błędy w sztuce lekarsko-weterynaryjnej. (…) na dwadzieścia dziewięć analizowanych dokumentacji leczenia zwierząt, w dwudziestu leczenie zostało podjęte, pomimo że nie zostało postawione rozpoznanie choroby (diagnoza) ani nawet rozpoznanie wstępne. W dziewięciu przypadkach, w trakcie leczenia, zastosowano jednocześnie środki wzajemnie ograniczające swoje działanie np. szczepionki i leki przeciwzapalne i antybiotyki”. W uzasadnieniu wymienione zostały także uchybienia związane z prowadzoną przez lekarza profilaktyką. Polegały one „na jednoczesnym stosowaniu szczepionek z lekami odrobaczającymi oraz antybiotykami.”

Biegły stwierdził też, że „stosowano równocześnie produkty lecznicze weterynaryjne, mogące wchodzić ze sobą w interakcję (…), stosowano nieprawidłowe dawkowanie (…), podawano produkty zbyt krótko lub zbyt długo (…), szczepiono zwierzęta chore lub leczone. Ponadto zapisy w książce leczenia pozwalają stwierdzić, że przynajmniej w części profilaktycznej zabiegi lekarsko-weterynaryjne nie były wykonywane zgodnie z zasadami sztuki; np. podawanie szczepionki zwierzętom chorym/leczonym, profilaktyczne odrobaczanie w trakcie terapii antybiotykowej, podanie szczepionki, której zastosowanie wymaga uprzedniego kontaktu zwierząt z czynnikiem chorobotwórczym”.

W ocenie ROZ nie potwierdziły się za to zarzuty dotyczące tego, że sposób leczenia lekarza miał przyczynić się do zahamowania wzrostu zwierząt lub ich upadków.

Sprawa się przedawniła?

Przytoczyliśmy tylko najbardziej rażące błędy lekarza. W uzasadnieniu zostało ich wymienionych więcej. Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej w październiku 2020 r. wniósł o ukaranie lekarza, jednak z powodu pandemii nie odbywały się posiedzenia sądu i nie wyznaczano nowych terminów rozpraw. W listopadzie 2021 r. upłynęła natomiast kadencja Sądu Odpowiedzialności Zawodowej WILW. Ostatecznie lekarz nie został ukarany. Zadziałał branżowy solidaryzm? Nowy skład sądu powołał się na art. 56 ust. 4 ustawy o zawodzie lekarza i izbach lekarsko-weterynaryjnych. Zgodnie z nim, karalność przewinienia ustaje pięć lat od popełnienia czynu. Lekarz „opiekował” się stadem od maja 2014 do czerwca 2015 r. Jego karalność więc minęła w czerwcu 2020 r. i nastąpiło przedawnienie.

Łukasz Pietrzak swoje straty szacuje na 1,6–1,7 mln zł. Gospodarstwo popadło w poważne tarapaty finansowe. Pojawiły się też problemy ze spłatą zobowiązań. Stanęło na krawędzi bankructwa.

Tomasz Ślęzak
fot. T. Ślęzak

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
27. kwiecień 2024 13:24