Stefania Wróblewska z mieszkańcami regionu zapowiadają, że nie pozwolą na przywożenie tutaj odpadówArtur Kowalczyk
StoryEditorINTERWENCJA TPR

Składowisko odpadów zagrozi wsi. "800 metrów od domu i tuż przy rzece Bóbr"

16.03.2024., 15:30h
Artur KowalczykArtur Kowalczyk
Ukryta w lesie między polami uprawnymi rolników, nieopodal ich domów, niedaleko jeziora, nad źródłami wody pitnej, niedaleko rzeki Bóbr, dawna kopalnia piaskowca (złoże „Rakowiczki”) ma być przekształcona w składowisko odpadów.

Rekultywacja w malowniczej krainie

Od 2009 roku, gdy została zamknięta, porastała trawą, krzewami, drzewami, wiele zwierząt znalazło tam swoje siedliska – natura odzyskiwała dawną kopalnię. Samorząd województwa dolnośląskiego zdecydował jednak, że człowiek będzie rekultywował to miejsce… odpadami.

Mój dom i moje pola znajdują się około 800 m od miejsca, gdzie ma być składowisko odpadów – mówi Michał Biegacz, rolnik ze wsi Włodzice Małe. – Jeśli wody zostaną zanieczyszczone, czy to podziemne, czy naziemne, bo rzeka Bóbr jest zaledwie kilkaset metrów stąd, a jezioro niewiele dalej, to ziemia może być skażona, a przez to i rośliny. Jeśli dodać do tego bezpośrednią szkodliwość dla ludzi, to możemy sobie tylko współczuć. W innych miejscowościach w Polsce już tak było.

Kilkaset metrów od rzeki

Podkreśla, że nie wiadomo, co ma być trzymane na terenie przyszłego składowiska ani jak będzie kontrolowane. A tego mieszkańcy obawiają się najbardziej. Bezpośrednio finansowy aspekt, który może dotknąć rolników i mieszkańców tego rejonu województwa, to straty wartości nieruchomości. Teraz są bardzo cenne, gdyż znajdują się w pięknym terenie.

W tej sprawie jest zbyt dużo niewiadomych. Kto wymyślił rekultywację za pomocą składowania odpadów? Niestety, zakładamy najgorsze – dodaje pan Michał.

W przypadku wielu innych rolników jest podobnie.

Ryszard Jaworski, rolnik z sąsiedniej wsi Włodzice Wielkie, ma swoje pole i dom też kilkaset metrów od przyszłego składowiska.

Nawet nieświadomie rolnicy mogą sprzedawać skażoną, szkodliwą żywność. Jeżeli będą tam szkodliwe substancje i nikt nas o tym nie poinformuje, to przecież prosta droga: przez wodę i glebę dostaną się do roś­lin, które będzie jadł człowiek. Podobnie z paszą, bo mleko czy mięso też może być skażone – dzieli się obawami Ryszard Jaworski.

Zwraca uwagę, że znajdujący się kilkaset metrów dalej Bóbr – rzeka, z której ujęcia wody mają dwa miasta: Lwówek Śląski i Bolesławiec – w przypadku zatrucia wody będą zagrożone.

Jeśli doszłoby do skażenia, to wszystko trafi do wody, do roślin, a potem do naszych organizmów – mówi rolnik.

Jego zdaniem należy rozważać czarne scenariusze, bo nikt mieszkańcom nie powiedział, co będzie tam składowane oraz jak będzie sprawdzane.

– A niedaleko za Odrą pobliskie Niemcy są usiane składowiskami z niebezpiecznymi odpadami – dodaje gospodarz.

To pewnie dlatego miejscowa społeczność, nie tylko rolnicy, jest coraz bardziej zdeterminowania do obrony swoich gruntów i domostw. Stefania Wróblewska, sołtys pobliskiej wsi Kotliska, wspólnie z okolicznymi mieszkańcami założyła stowarzyszenie, które ma bronić na początek najbliżej położonych przyszłego składowiska wiosek, tj. Rakowice Małe, Kotliska, Włodzice Małe, Włodzice Wielkie.

Jaka rekultywacja? Może na papierze? Tu nie ma czego rekultywować. Jest porośnięty dół, który już sam się zrekultywował. Dlatego uważamy, że decyzja samorządu województwa jest bezsensowna – mówi Stefania Wróblewska. – Przecież mogą tam być wwożone odpady czy materiały niebezpieczne. Śmiemy tak twierdzić po doświadczeniu z naszego powiatu w innej miejscowości.

Odpady gromadzone i przetwarzane

Pod koniec 2023 roku starą kopalnię kupiła prywatna firma, która ma tam zamiar składować odpady, co, zgodnie z dokumentami, ma stanowić rekultywację tego terenu. Zgodę na takie przedsięwzięcie, zaś formalnie na „…przetwarzanie odpadów w procesie odzysku R5 (Recykling lub odzysk innych materiałów nieorganicznych), polegającym na wypełnieniu terenów niekorzystnie przekształconych – wyrobiska poeksploatacyjnego złoża piaskowców…”, wydał marszałek województwa dolnośląskiego (Decyzja nr 0 255/2023).

Zgodnie z przepisami proces R5 dotyczy recyklingu bądź odzysku materiałów nieorganicznych innych niż metale czy związki chemiczne, choćby materiałów budowlanych, ale zdaniem wielu ekspertów także opakowań produkowanych z tworzyw sztucznych, urobku górniczego czy zanieczyszczonej gleby. Działania zakwalifikowane prawnie jako R5 przewidują wiele działań mających na celu obróbkę surowców i ich przygotowanie do dalszego wykorzystania. Wynika z tego jasno, że nie jest to jedynie składowanie odpadów – jak informował mieszkańców tego rejonu marszałek województwa dolnośląskiego, lecz także ich przerabianie.

Z tych i wielu innych powodów Mariola Szczęsna, burmistrz gminy i miasta Lwówek Śląski, wniosek marszałka województwa dolnośląskiego w tej sprawie z ubiegłego roku zaopiniowała negatywnie. Jednak ten mimo to udzielił zgodę na tego rodzaju działalność. Dlatego samo­rząd Lwówka Śląskiego skierował pismo do Ministerstwa Klimatu i Środowiska, w którym burmistrz Szczęsna napisała m.in., iż może to: „(...) powodować zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzi lub dla środowiska, jest niezgodne z przepisami prawa, w tym prawa miejscowego, co winno skutkować odmową wydania zezwolenia na przetwarzanie odpadów (...)”.

Myślę, że to pierwsze przedsięwzięcie w Polsce, kiedy rekultywacja jakiegoś terenu, obszarów, w tym przypadku rolnych i leśnych, ma się odbywać przez składowanie na nich odpadów. A być może także ich przerób, przetwarzanie. Z tego co wiem, to odpady są raczej szkodliwe. Jak więc można rekultywować teren odpadami? Takie same pytania zadają mieszkańcy miasta i gminy. I mają rację – mówi Mariola Szczęsna, burmistrz Lwówka Śląskiego.

Jak dodaje Lesław Krokosz, zastępca burmistrza gminy i miasta Lwówek Śląski, marszałek województwa dolnośląskiego decyzję o zgodzie na przetwarzanie tam odpadów, a de facto na powstanie składowiska odpadów, wydał bez choćby minimalnego sprawdzenia, jak będzie ono oddziaływać na środowisko w przyszłości, na ludzi, czyli bez oceny na oddziaływanie na środowisko. Furtką do takiego rozwiązania ma być właśnie rekultywacja dawnej kopalni piaskowca. A przecież przedsięwzięcia o znacznie mniejszej skali wymagają tzw. oceny środowiskowej.

Samorząd Lwówka Śląskiego podkreśla również, że ciągle jest to teren górniczy, a więc podlegający Prawu geologicznemu i górniczemu, czyli może się okazać, iż potrzebne będzie zamknięcie go jako kopalni, a wygaszenie to skomplikowana procedura pod nadzorem Wyższego Urzędu Górniczego. Jak obliczono w Lwówku, rocznie odpady będzie tam dowozić nawet 5 tys. samochodów ciężarowych.

– Formalnie to wszystko nie jest zgodne z planem przestrzennego zagospodarowania, bo nie przewiduje on takiego miejsca, takiej działalności, to teren rolniczy – zaznacza Lesław Krokosz.

Artur Kowalczyk
fot. A. Kowalczyk

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
13. grudzień 2024 02:13