Słabe gleby i nieopłacalna produkcja
– Nie uprawiam kukurydzy na kiszonkę, bo na naszych słabych glebach jest to uprawa zupełnie nieopłacalna. Wymaga bardzo dużych nakładów, a jak jest suchy rok, to plony są bardzo niskie i niska jest wartość energetyczna. Dlatego żywienie stada bydła opieram na użytkach zielonych. Susza dokucza nam w szczególności przez ostatnie 3 lata. Trzeba też pamiętać, że przy tak słabych glebach nakłady zawsze są wyższe, a produkcja zwierzęca to konieczność, bez niej nie ma obornika i nie ma opłacalności – powiedział rolnik.
Rolnik wygasza produkcję
Chociaż Zdzisław Dymerski otrzymuje bardzo dobrą cenę za mleko, bo jest dostawcą OSM Piątnica, to nie ma następcy i sam mając 4 lata do emerytury nie inwestuje i powoli wygasza produkcję.
– Sprzedałem już jałówki, zostały tylko krowy dojne w liczbie 27 z 32, jakie posiadałem. Taka jest tendencja, że mniejsze gospodarstwa znikają, a te duże zwiększają produkcję mleka. Gdybyśmy dysponowali lepszymi glebami, to byłaby znacznie większa szansa na kontynuację produkcji rolniczej. Tym bardziej że nasza mleczarnia przy wysokich parametrach mleka, jakie uzyskujemy 4,4% tłuszczu i 3,5% białka płaci 3 zł za litr surowca. Jałówki sprzedaliśmy nie tylko ze względu na wygaszanie produkcji, ale też ze względu na brak pasz. W poprzednim roku tak mocno odczuliśmy suszę, że na niektórych działkach nawet nie zabraliśmy pierwszego pokosu. Wypaliło trawę – stwierdził Zdzisław Dymerski.
W sezonie letnim podstawą dawki żywieniowej jest wypas.
– Mam stare budynki inwentarskie, gdybym był młodszy, to pewnie budowałbym nową oborę. Przy obecnych warunkach, jakie posiadamy bardzo dobrze sprawdza się wypas krów. Jest on nie tylko źródłem młodej zielonki zasobnej w białko, ale też korzystnie wpływa na zdrowotność i rozród naszych krów – zakończył Zdzisław Dymerski.
Andrzej Rutkowski
fot. arch. prywatne
