Pękająca bańka co trzy lata
W najnowszej historii mleczarstwa jest kilka przełomowych dat. To 2009 rok, czyli pierwszy z ostatnich trzech kryzysów, 2014/2015, czyli załamanie cen związane z rosyjskim embargiem na import żywności z Unii Europejskiej oraz likwidacja kwot mlecznych. Kolejny kryzys to przełom 2022 i 2023 r., kiedy pękła bańka na rynku mleka spowodowana wojną na Ukrainie. Poprzednie załamania przychodziły co 5–6 lat. Dziś mamy załamanie cen już po trzech latach od poprzedniego kryzysu.
Donald Trump i cena amerykańskiego masła w Europie
Dlaczego historia przyspieszyła? Donald Trump, prezydent Stanów Zjednoczonych, po objęciu urzędu postanowił uczynić Amerykę znów wielką. Wypowiedział więc wojny handlowe zarówno wrogom, jak i sprzymierzeńcom. Efekt był taki, że doprowadził m.in. do zawarcia porozumienia handlowego z Unią Europejską. Ale tak naprawdę, Trump dostał traktat o wolnym handlu. A Unia będzie do Stanów Zjednoczonych eksportować żywność z cłem 15-procentowym. Skutki tego odczujemy po 1 stycznia 2026 r.
Jednocześnie wojna handlowa z Chinami spowodowała przyblokowanie amerykańskiego eksportu do tego kraju. Amerykański nabiał musiał więc znaleźć nowe rynki, na przykład w Europie, gdzie ceny są znacznie wyższe niż za oceanem. Dość powiedzieć, że w 2024 r. Amerykanie wyeksportowali do UE masło o wartości 13 tys. dolarów, czyli ilość nieistotną. Od stycznia do lipca 2025 r. do UE przypłynęło masło warte ponad 30 mln dolarów, nawet pomimo obowiązujących jeszcze ceł. Dziś kilogram amerykańskiego masła kosztuje 17 zł. A za nasze masło zapłacić trzeba 23 zł/kg. Przy tłuszczu, kosztującym kilka miesięcy temu ponad 30 zł/kg rosła także jego produkcja w Europie. Kiedy magazyny się zapełniły, cena zaczęła spadać. Amerykanie wbili przysłowiowy, ostatni gwóźdź do mleczarskiej trumny.
Tani surowiec zalewa świat
Jak długo potrwa kryzys i jak głęboki będzie? Najprościej byłoby powiedzieć, że przy niskiej cenie zbytu spadnie produkcja masła i sytuacja się unormuje. Niestety, nie będzie to takie proste. Za kilka miesięcy otwieramy granice na żywność ze Stanów Zjednoczonych, a tam krowy także się rozdoiły, średnia cena skupu mleka w lipcu 2025 r. wynosiła 1,67 zł/l. W Europie można spodziewać się efektu taniego zboża paszowego, bo wielu będzie wolało „przepuścić” ziarno przez krowy, niż sprzedawać za grosze. Przynajmniej będą mieli obornik lub gnojowicę – to już coś. W Nowej Zelandii, która jest największym eksporterem mleka na świecie, wzrost produkcji także jest rekordowy, bo i cena skupu jest tam rekordowa, choć dla nas brzmi to zaskakująco – około 1,61 zł/l. Z tak dużą ilością tak taniego surowca na rynku międzynarodowym nie da się konkurować, więc europejski nabiał zostaje w Europie. A na dodatek szeroko otwieramy drzwi przed żywnością z USA.
Zapasy strategiczne i biopaliwa zamiast interwencji UE
Co z tym zatem począć? Na pewno przydałyby się wspominane w tej rubryce zakupy na zapasy strategiczne i to większe niż 1000 ton masła i mleka w proszku, zwłaszcza że mamy realny powód – wojnę. Część zboża zalegającego w silosach można przerobić na spirytus. Dziś do benzyny dolewamy 10% bioetanolu. A gdybyśmy dolali o 2% więcej i to w całej Unii? Taki impuls na pewno poprawiłby sytuację na rynku, pod warunkiem, że ten spirytus nie przypłynąłby z Brazylii. Na pewno problemu nie rozwiąże unijny interwencyjny skup mleka w proszku i masła, przynajmniej na dziś – ceny interwencyjne (przy obecnych kursach walut) wynoszą 7,25 zł/kg odtłuszczonego mleka w proszku i 10,50 zł/kg masła. Tak taniego towaru nie ma nawet w Ameryce.
Sieci handlowe, Mercosur i ukraiński drób – potrójny cios w rolnictwo
Czy zakłady produkujące głównie galanterię mleczarską lub sery poradzą sobie z kryzysem znacznie lepiej niż te produkujące duże ilości proszków i masła. Tu jest jedno „ale”, bo trzeba mieć na uwadze relacje z sieciami handlowymi. One bardzo pilnie śledzą sytuację na rynku i jak tylko ceny spadają, to zaczynają doić… mleczarnie. Gdzie się nie obrócisz, tam obrywasz! Teraz dopiero rozkręcą się nabiałowe promocje w Biedronkach i Lidlach, zwłaszcza że z Zachodu jedzie do nas żółty ser po 15 zł/kg.
Do gwałtu na Europie przeprowadzonego przez Trumpa dodać trzeba, a jakże Mercosur i umowę z Ukrainą. Największe zagrożenia wynikające z Mercosur, to jak wspominałem w tej rubryce, wołowina (99 tys. t) i drób (180 tys. t). Do tego trzeba doliczyć 120 tys. ton drobiu z Ukrainy. Mamy więc łącznie import 300 tys. t taniego drobiu – najważniejszego konsumenta naszych zbóż paszowych. Tylko Mercosur obniży zużycie polskiego zboża na pasze o 1,2 mln t rocznie, Ukraina to kolejny 1 mln t. Wychodzi na to, że za kilka lat żniwa będziemy zaczynali z zapasami o około 2 mln ton większymi, bo przy tym nacisku Brukseli na ograniczanie produkcji zwierzęcej trudno się spodziewać, że liczba obór, chlewni i kurników będzie w Europie rosnąć.
Paweł Kuroczycki
redaktor naczelny Tygodnika Poradnika Rolniczego
fot.
