Alfred KielochKalinowski
StoryEditorUbezpieczenia w rolnictwie

Rolnik w sądzie wywalczył 300 tys. zł odszkodowania. „Ubezpieczenie to nie łaska”

18.12.2025., 12:30h

Jesteśmy na Konferencji w Białce Tatrzańskiej „Wyzwania dla branży zbożowej wynikające ze zmian klimatycznych oraz polityki krajowej i UE” zorganizowanej przez PZPRZ i dofinansowanej z Funduszu Promocji Ziarna Zbóż i Przetworów Zbożowych. Jednym z bloków tematycznych poświęcono ubezpieczeniom rolniczym. Potem był żywy panel dyskusyjny, w którym głos rolnika praktyka zaprezentował Alfred Kieloch. Rolnik ma dobre i złe doświadczenia z ubezpieczycielami.

Który z sezonów był najgorszy dla gospodarstwa pod względem szkód w uprawach?  Jakie kataklizmy – przymrozki, wymarznięcia, grad, wymoknięcia – dotykają Pana uprawy najczęściej? Zapytaliśmy Alfreda Kielocha

 - Zacznę od minionego sezonu. Tak naprawdę w 2025 r.  nie mieliśmy kataklizmów. Coś tam zgłaszaliśmy na rzepaku, ale nie dostaliśmy żadnego odszkodowania. Firma ubezpieczeniowa tłumaczyła, że ro można przypisać innym czynnikom,  niepodlegającym ubezpieczeniu. Bronią się jak mogą. Mieliśmy nawet wątpliwości, czy znowu nie iść do sądu, jak 5 lat temu. właśnie wtedy ponieśliśmy duże straty w rzepaku. Firma ubezpieczeniowa przyjechała raz – nic się nie należy. Drugi raz – znowu nic. Wtedy powołałem swojego biegłego z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Człowiek z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem, biegły sądowy. Zrobił operat szacunkowy – perfekcyjny. Wysłaliśmy go do firmy. Najpierw twierdzili, że nic się nie należy, a po operacie: „No, może koło połowy byśmy dali”. Ja na to: Nie ma koło połowy. Żądam całości. Odmówili.

Przecież ubezpieczenie to nie jakaś łaska. To umowa. Co było dalej?

- Moja kancelaria prawna wniosła sprawę do sądu przeciwko ubezpieczycielowi. Pierwsza rozprawa, druga – przegrali wszystko. Odwołali się jeszcze od części należności, też przegrali. Łącznie po prawie półtorarocznej batalii z odszkodowaniem, odsetkami, kosztami biegłych, sądu wypłacili ostatecznie  ponad 300 tysięcy złotych. Jeszcze tego samego dnia, kiedy wyrok się uprawomocnił, już dzwonili: „Proszę podać numer konta, natychmiast płacimy”. To pokazuje problem z szacowaniem strat i krzywdzeniem wielu rolników.. Na stu rolników do sądu pójdzie może jeden. Reszta odpuszcza. Trzeba bronić swoich praw i interesów wynikających z umów.

Żeby było jasne – szkoda dotyczyła przymrozków w rzepaku?

- Tak, przymrozki wiosenne, które dotknęły wtedy ok. 100– hektarów rzepaku  rzepaku. Ale w tym roku mam kolejny problem z walką o odszkodowanie. Ciągnik jechał polną drogą do pola, przez mostek, z broną talerzową. Linia wysokiego napięcia wisiała za nisko, talerzówka ją zahaczyła. Zaczęło strzelać, palić się.  Zapaliły się pola, przyjechały jednostek straży. Pojechałem na policję – nie chcieli przyjąć zawiadomienia. Uparłem się, musieli sporządzić protokół. Tauron natomiast twierdził, że żadnego zaczepienia nie było, linia nie wisiała. Tymczasem trzy dni wcześniej mieli zgłoszenie na policji, że ta linia wisi. Myśmy o tym nie wiedzieli. Oczywiście sprawa jest w sądzie. Biegły już był, ciągnik i brona naprawione, koszt ponad 300 tysięcy złotych. Sprawa dla mnie jest oczywista, ale bez walki nie byłoby nic.

 Po takich przejściach: warto się ubezpieczać?

- Warto, ale ubezpieczenie ma być obopólną umową, a nie jednostronnym dyktatem. Dziś jest tak: albo przyjmujesz warunki towarzystwa, albo wcale. A nie każde towarzystwo ma np. w ofercie wszystkie uprawy. Czasami, jako rolnicy, jesteśmy skazani na jedną firmę, bo tylko ona ma dopłaty i ubezpieczy np. rzepak. Problemem jest też sposób zapisania ryzyk. Weźmy przymrozki: moim zdaniem okres odpowiedzialności powinien być liczony od ruszenia wegetacji do zbioru. W umowach jest jednak zapisana data, konkretnie od 1 kwietnia do 30 czerwca,  kiedy „mogą wystąpić przymrozki”. Jak przymrozek jest poza tym okresem, a może być, to rolnik usłyszy: „Poza terminem, nie zapłacimy”.

Co konkretnie, jakie uprawy i od jakiego ryzyka pan  ubezpieczacie?

- Staramy się ubezpieczać wszystko. Rzepak: ogień, spóźnione przymrozki, złe przezimowanie, grad, deszcz nawalny. Pszenica: podobnie – złe przezimowanie, grad, ogień, deszcz nawalny. Buraki: przede wszystkim grad. Od suszy się nie ubezpieczamy. Franczyza wynosi 25%. Jak oficjalnie wyjdzie 26% suszy, dostaniemy 1% odszkodowania. Do tego musi to potwierdzić IUNG-PIB, często na podstawie bardzo ogólnych danych. Na jednym rogu wsi pada, na drugim nie – jak to rzetelnie określić?

Jak w praktyce wygląda kwestia obowiązkowego ubezpieczenia części areału?

- Żeby korzystać z różnych form pomocy, m.in.  z kredytów po klęskach,  musimy  mieć ubezpieczone co najmniej 50% upraw w gospodarstwie. To jest dziś wymóg. A później, przy konkretnych programach, jak czegoś nie masz ubezpieczonego, potrafią jeszcze pomniejszać pomoc. Generalnie – 50% to punkt wyjścia.

Tyle że firmy robią wszystko, żeby albo nie zapłacić, albo maksymalnie zminimalizować odszkodowanie. Najpierw biorą składkę, a potem szukają, że pH gleby złe, że ziemia słaba, że coś wyschło. Ja mówię jasno: Jak chciałeś to wszystko wiedzieć, to trzeba było przyjechać przed podpisaniem umowy. Badać pH, oglądać pole. A skoro wziąłeś składkę, to znaczy, że się dogadaliśmy.

Już wkrótce zastosowanie w szacowaniu szkód mają mieć drony, satelity i algorytmy. To wybrzmiało w Białce w wystąpieniu Leokadii Trębskiej z Kancelarii Brokerskiej MODUS. Co pan na to?

- Jeżeli każda firma będzie miała swój system, swoje algorytmy, to zawsze będzie tak ustawione, żeby było na ich korzyść. Uważam, że jeżeli drony i algorytmy mają służyć do szacowania szkód, to musi to być system ogólnopolski, akredytowany system, najlepiej przy instytucji państwowej. Jeżeli nie będzie to niezależny system, to każdy ubezpieczyciel będzie miał własnego „drona od odmawiania wypłat”.

Myśli Pan o własnym dronie w gospodarstwie?

Na razie nie było takiej potrzeby, ale prędzej czy później kupimy. W rzepaku czy zbożu nie dojdziesz wszędzie – idziesz ścieżką technologiczną i tyle. Dron pozwoli zrobić zdjęcia, film, również w innych widmach, które pokażą stan łanu, uszkodzenia, różnice w wegetacji. To się przyda w podejmowaniu decyzji np. o ochronie, ale i do dokumentowania uszkodzeń i strat.

Na konferencji poruszano inne ważne tematy. Co Pana najbardziej zainteresowało?

- Ogólnie konferencja bardzo merytoryczna, świetnie zorganizowana. Tematy – rynki, ceny, handel zagraniczny, ubezpieczenia, polityka unijna, nowe techniki genomowe – to wszystko znamy od lat. Port zbożowy państwowy, dopracowanie ubezpieczeń – o tym mówimy od co najmniej 10 lat. Ciągle postulujemy, jak widać często bezskutecznie.

Generalni konferencja udana i bardzo ciekawa tematycznie. A to co mnie najbardziej zainspirowało to np. wystąpienie Mirosława Marciniaka z InfoGrain - niezależnego eksperta, analityka rynków rolnych,  analityka rynków rolnych. To była konkret, dobra analiza, pokazanie, jak ważne jest śledzenie rynków, czego sami rolnicy nie ogarniemy na bieżąco. Był też młody utalentowany Piotr Lazarek opowiadający o ciekawym programie do zarządzania gospodarstwem. Z nimi już jestem umówiony na spotkanie i podjęcie współpracy.

Dziękuję za rozmowę

Marek Kalinowski

image
FOTO:
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
18. grudzień 2025 12:40