
Ukraina przechodzi właśnie szybki kurs integracji europejskiej
Unia, dobra ciocia, która za wszelką cenę postanowiła pomóc krajowi niszczonemu przez rosyjskich agresorów, pokazała swoje prawdziwe oblicze: samolubne, wredne i złośliwe. My to oblicze znamy doskonale, bardzo dobrze poznaliśmy je jeszcze przed wejściem do Unii Europejskiej. Dla opinii publicznej u naszych wschodnich sąsiadów jest to jednak pewne zaskoczenie.
Bezcłowe kontyngenty
Od czwartku 5 czerwca przestały obowiązywać autonomiczne środki handlowe, które zwalniały z cła eksportowaną przez Ukraińców żywność. Wróciły zasady obowiązujące przed wojną, czyli bezcłowe kontyngenty, o czym już wspominałem w tej rubryce. Zamiast 109 tys. t cukru handlowcy z Kijowa wyeksportują do UE 11 tys. ton. Zawdzięczają to Francuzom, którzy wolą biały kryształ importować z Brazylii, gdzie produkowany jest przez francuską spółdzielnię Tereos. Francuzi niejednokrotnie pokazywali, że potrafią chronić swój biznes, także kosztem naszych rolników. Wystarczy wspomnieć choćby utrzymanie kar za przekroczenie kwot mlecznych w ostatnim roku ich obowiązywania, za co nasi dostawcy mleka zapłacili 600 mln zł. 10 lat temu z francuskich analiz wynikało, że dla nich zagrożeniem był przeciętny polski dostawca produkujący między 60 a 70 tys. l mleka rocznie, bo miał znacznie niższe koszty.
Czy my dziś w ten sposób patrzymy na potencjał Ukrainy i innych krajów aspirujących do UE (np. z Bałkanów)? Czy ktoś u nas policzył, jaki mają potencjał, w jakim kierunku rozwijają swoje rolnictwo i jaki skutek dla nas będzie miało ich przyjęcie do Unii? Co do Ukrainy, to istnieje realne niebezpieczeństwo, że Zachód dogada się z nią ponad naszymi głowami. Wystarczy, że zainwestuje w ich agroholdingi. W końcu umowa ze Stanami Zjednoczonymi dotyczy wydobycia minerałów, a nie uprawy czarnoziemów. Jak tylko skończy się wojna i rozpocznie odbudowa Ukrainy, niemieckie i francuskie banki mogą szczodrze sypnąć kredytami dla inwestorów ze swoich krajów. Wówczas już nie będzie to integracja ukraińskiego rolnictwa, lecz gospodarstw francuskich i niemieckich (oprócz saudyjskich, amerykańskich, duńskich czy szwedzkich, które już tam są) z Unią Europejską. Wredna i złośliwa Unia znów pokocha biznes z Kijowem.
Rodzi się też pytanie: czy utrzymać zakaz importu ukraińskiej żywności do Polski?
Uważam, że tak, bo pamiętam protesty na wschodniej granicy z 2011 roku, kiedy obowiązywały kontyngenty na bezcłowy eksport do Unii. I mimo tych kontyngentów to my mieliśmy największy problem. A co dalej? Najlepiej wprowadzić tam Zielony Ład. Może się rozmyślą.
Ukraina ma potencjał
Kilkukrotnie pisałem, jaki tam jest potencjał. Dziś podam kolejny przykład. Firma UPI-Agro prowadzi fermę dla 8000 szt. bydła, w tym 3100 krów z wydajnością 12 tys. l. UPI-Agro ma w swojej strukturze także cukrownię i w tym gospodarstwie przerabia wysłodki na mleko. To jest charakterystyczne dla wszystkich agroholdingów na Wschodzie, także w Rosji. Czy gdzieś w Unii Europejskiej albo w Stanach Zjednoczonych gospodarstwa mleczne mają własne cukrownie? Obecnie na Ukrainie trwa budowa lub rozbudowa 125 ferm bydła. Jeśli będą takie jak wspomniana wyżej UPI-Agro, to wyprodukują około 4 mld l mleka. A zatem, wystarczy postawić jeszcze ze 250 ferm i będą produkować więcej mleka niż Polska a mają 30 mln mieszkańców. My nie możemy skonsumować naszych 12 mld litrów, a co dopiero oni. Nietrudno sobie wyobrazić ser podolski zamiast podlaskiego. Klient w Biedronce różnicy nie zauważy.
Ukraińcy umieją liczyć
ak niedawno tłumaczył Witalij Kowal, ich minister rolnictwa, tona ukraińskiego eksportu rolnego kosztuje średnio 291 euro. Dla porównania, w UE jest to 1536 euro. „Naszym zadaniem jest zapewnienie, aby udział przetwórstwa i hodowli zwierząt gospodarskich w sektorze rolnym osiągnął ponad 50%” – tłumaczył Kowal. No tak, tona kukurydzy kosztuje około 190 euro (giełda towarowa w Paryżu), a za tonę goudy z mleka krów karmionych kiszonką z tego samego pola trzeba zapłacić 4300 euro.
Dodam, że w ciągu pierwszych pięciu miesięcy 2025 r. eksport ukraińskich produktów mlecznych przekroczył 25 mln dolarów, czyli więcej niż w całym 2023 r. lub 2024 r. Największy wzrost dotyczy eksportu do Unii Europejskiej, w szczególności masła i odtłuszczonego mleka w proszku. W maju 2025 r. 58% całego masła eksportowanego z Ukrainy (3 tys. t) i 70% mleka w proszku (4 tys. t) trafiło do Unii.
Na koniec jeszcze raz chcę podkreślić, że w interesie Polski jest obrona niezależności Ukrainy i jej członkostwo w NATO oraz UE. To, na jakich warunkach, to kwestia do dyskusji. Jednak to nie rolnicy powinni ponosić ciężar tej wojny.
Paweł Kuroczyski
redaktor naczelny Tygodnika Poradnika Rolniczego
fot. red.