StoryEditorProtest rolników

Mandaty dla rolników protestujących przeciwko "Piątce dla zwierząt"

04.12.2020., 11:12h
Rolnicy z powiatu łomżyńskiego, podobnie jak gospodarze z innych rejonów kraju, włączyli się w ogólnopolski protest przeciwko ustawie zwanej „Piątką dla zwierząt”. Niektórzy z nich podczas wyrażania swojego sprzeciwu zostali ukarani mandatami. Po ewentualnych odmowach przyjęcia mandatów sprawy trafiają do sądów.

Za co protestujący rolnicy otrzymywali mandaty?

Uczestniczyłem w proteście 7 października br. Policjant zobaczył, że rozmawiam przez telefon i dał mi 5 punktów karnych oraz mandat w wysokości 200 zł, który przyjąłem. Wyjeżdżając z Łomży mój ciągnik został zablokowany i ponownie skorzystałem z telefonu, żeby skontaktować się z innymi uczestnikami protestu. Musieliśmy ze sobą rozmawiać, żeby wjechać do Łomży w odpowiednim czasie, tak abyśmy się sami przy tym proteście nie zablokowali. Zostałem wówczas zatrzymany przez policję, która chciała mnie ukarać kolejnym mandatem wysokości 500 zł i 5 punktami karnymi. Wyjechaliśmy ciągnikami, aby przejechać ulicami Łomży. Nie był to protest zgłoszony, tylko spontaniczna akcja rolników. Dziwi mnie, że nasz komendant policji karze nas rolników, czyli producentów żywności. Cios w rolników nie dotyczy tylko ich gospodarstw, ale odbije się także na całym przemyśle zaopatrującym rolników zarówno w środki do produkcji rolnej, jak też inne towary i usługi. Chcielibyśmy, żeby rządzący uświadomili sobie, ile osób dzięki rolnictwu ma pracę – mówi Zdzisław Łuba.

Zdzisław Łuba wspólnie z żoną Agatą prowadzi w Mężeninie w gminie Śniadowo, gospodarstwo specjalizujące się w hodowli bydła mlecznego. Stado bydła składa się z 90 krów i około 70 jałówek. Surowiec w ilości 700 tys. litrów dostarczany jest do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Giżycku. Zdzisław Łuba jest przewodniczącym Powiatowej Rady Podlaskiej Izby Rolniczej w Łomży.

Wojciech Lutostański nie przyjął mandatu za korzystanie z telefonu podczas protestu.

Dostałem wezwanie na komisariat policji, gdzie dowiedziałem się, że kamera policyjna zarejestrowała, iż korzystałem z telefonu komórkowego jadąc ciągnikiem podczas protestu 7 października br. Faktycznie, zadzwoniłem do innych rolników, żeby zapytać, którędy mam wjechać do Łomży. Zaproponowano mi 5 punktów karnych i mandat w wysokości 200 do 300 zł. Powiedziano mi, że sąd może przyznać niższą karę. Nie przyjąłem więc tego mandatu i sprawa skierowana została do sądu i nie wiem, jak się to zakończy. Ta „Piątka dla zwierząt” jest strzałem w polskie rolnictwo i bardzo zaszkodzi naszej branży. Jest to dotkliwy cios skierowany także w moje gospodarstwo. Na wiosnę tego roku wybudowaliśmy nową oborę uwięziową dla bydła. Teraz okazuje się, że zgodnie z nową ustawą, nie można będzie utrzymywać zwierząt na uwięzi i co teraz mamy rozwalać środek nowego budynku i przerabiać go na wolnostanowiskowy. Tylko skąd mamy na to wziąć pieniądze.
 
Kolejnym zagrożeniem nowej ustawy jest zakaz uboju rytualnego. Sprzedajemy urodzone w gospodarstwie byczki. Niestety, obecnie ceny są takie, że żal sprzedawać za tak małe pieniądze. Niektórym hodowcom oferowano 5–6 zł kilogram za żywe cielę, co daje około 250 zł za sztukę o wadze 50 kg. To wszystko zmobilizowało mnie do uczestnictwa w proteście – mówi Wojciech Lutostański.

Mandaty za żółte światła ostrzegawcze i brak maseczek

Wojciech Lutostański prowadzi w miejscowości Lutostań w gminie Łomża, gospodarstwo mleczne. Stado bydła składa się z 40 krów mlecznych i 17 jałówek. Surowiec w ilości ponad 200 tys. litrów dostarczany jest do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Piątnicy.

Te protesty były słuszne, bo gdyby ta ustawa weszła w życie w proponowanym kształcie, to byłaby zagładą polskiego rolnictwa i gałęzi okołorolniczych. Ustawa jeszcze nie została wprowadzona w życie, ale jej skutki już są widoczne. Spadła cena bydła rzeźnego i słyszymy, że jest to około 1 zł za kg. Jeśli ja sprzedaję około 10 do 15 sztuk bydła rzeźnego w ciągu roku, więc na sztuce jestem stratny około 400 do 500 zł, co daje około 6 tys. strat rocznie. Z naszej części gminy Łomża rolnicy także uczestniczyli w protestach. Nie mogłem być na wszystkich, ale protestowałem zarówno w Warszawie, jak i w Łomży. Dowiedziałem się, że moi koledzy protestujący w Łomży otrzymali mandaty za rozmowy telefoniczne podczas jazdy i włączone żółte światła ostrzegawcze. Szczególnie dziwią mnie mandaty za koguty migające, które tylko ostrzegały innych kierowców o wyjątkowej sytuacji na drodze – mówi Mieczysław Kaliściak.

Mieczysław Kaliściak prowadzi w miejscowości Rybno w gminie Łomża, hodowlę bydła mlecznego. Stado liczy 65 sztuk, z czego 38 to krowy mleczne. Surowiec w ilości ponad 340 tys. litrów dostarczany jest do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Piątnicy. Mieczysław Kaliściak jest także radnym gminy Łomża i delegatem Powiatowej Rady Podlaskiej Izby Rolniczej.

Michała Konopkę w dniu protestu policja chciała ukarać za brak maseczki, ale nie przyjął on mandatu.

Zakaz uboju rytualnego wiąże się ze spadkiem cen żywca, dlatego protestowaliśmy. Na prywatnym polu rolnika mieliśmy zbiórkę i przyjechał do nas policjant, który chciał mnie i kolegę ukarać mandatem za brak maseczki. Najpierw chciał ukarać nas mandatami w wysokości 500 zł, ale w ostateczności zaproponował mandat w wysokości 50 zł.

Po pierwsze, była to interwencja nieuprawniona, bo nie byliśmy w przestrzeni publicznej, a po drugie – mieliśmy maseczki. Nie przyjęliśmy więc mandatów i sprawa trafiła do sądu, który zaocznie rozpatrzył ją na naszą niekorzyść. Policjant w notatce napisał, że w rejonie targowiska w Jedwabnem nie zastosowaliśmy się do artykułu o obowiązku zasłaniania ust i nosa w miejscu publicznym – mówi Michał Konopka.

Michał Konopka prowadzi w miejscowości Kamianki w gminie Jedwabne, gospodarstwo specjalizujące się w hodowli bydła mlecznego. Stado bydła liczy około 100 sztuk, z czego 55 sztuk stanowią krowy mleczne, a pozostałą część młodzież żeńska. Surowiec w ilości około 400 tys. litrów dostarczany jest do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Piątnicy.

Razem z panem Michałem policja chciała ukarać mandatem za brak maseczki Zbigniewa Bagińskiego.
Złożyliśmy do sądu odwołanie od postanowienia i zażalenie na interwencję policji, gdyż było to bezprawne podjęcie czynności. Byliśmy w maseczkach, kiedy podjechali do nas policjanci i mamy na to 15 świadków. Policja chciała nam dać mandaty po kilkunastu minutach rozmowy twierdząc, że gdy przyjechali nie mieliśmy maseczek. Nawet gdyby tak było, to powinni od razu podjąć działania, a nie po blisko 20 minutach. Oprócz tego zostałem wezwany na policję, gdzie stwierdzono, że należy mi się mandat za używanie podczas protestu żółtego światła migającego tzw. koguta. W innych rejonach Polski rolnicy jadący w kolumnie używali tych świateł co było widać na zdjęciach i filmach. Niedaleko stąd w Kolnie komendant wyszedł do rolników i kazał im włączyć koguty, gdyż jadąc wolno stwarzają zagrożenie. Natomiast u nas komendant stwierdził, że przez to, iż mieliśmy włączone koguty złamaliśmy przepisy. Koguta może używać ktoś kto pracuje na drodze, ktoś kto transportuje rzeczy ponadgabarytowe. Jest jeszcze inny punkt dopuszczający użycie koguta podczas nietypowego zachowania na drodze, a takim był właśnie bardzo wolny przejazd ciągników w kolumnach po kilka traktorów. Nie przyjąłem tego mandatu o wysokości 100 zł i w odwołaniu powołałem się właśnie na punkt o nietypowym zachowaniu na drodze. Jak tylko pojawiły się rozmowy w sprawie „Piątki Kaczyńskiego” od razu cena za byki spadła o złotówkę na kilogramie. Byk kosztował 7,80 zł i szybko obniżono cenę do 6,80 zł za kilogram. Zaraz po tej obniżce przestano od nas kupować małe byczki. Wcześniej takie cielęta kosztowały 1000 zł i nawet więcej, to teraz jeśli znajdzie się chętny, to sprzedaje się je po 300 zł za sztukę. Tę ustawę trzeba rozebrać na poszczególne elementy. Pierwszą sprawą są zwierzęta futerkowe, których zakaz hodowli ma uchronić przed cierpieniem. Nie jest to prawdą, bo jeśli nie będziemy hodować ich u nas, to ktoś zrobi to za granicą, bo jak będzie na nie popyt, to będzie i podaż. U nas odpady poubojowe trafiają jako karma na fermy zwierząt futerkowych. Jeśli tego nie będzie, to odpady te tafią do spalarni, z których trzy największe należą do Niemców. A dodatkowe koszty utylizacji będą przeniesione na konsumentów. Weźmy jeszcze pod uwagę niegroźnie wyglądający przepis o łańcuchach dla psów. W tej ustawie nigdzie nie jest napisane, że zakaz uwięzi dotyczy tylko psa, ale dotyczy zwierząt.



Jeśli przepis ten wejdzie w życie  w gospodarstwach, to będzie zakaz uwięzi zarówno krów, byków, jak i młodzieży. Hodowcy złożyli wnioski na modernizację gospodarstw i zgodnie z nimi budują i przerabiają obory. Wszystko było przeliczane w standardach unijnych, czyli stanowisko dla krowy ma mieć długość 1,7 m i szerokość 1,25 m. Przy składaniu takich wniosków zakłada się rozwój, czyli powiększenie stada bydła. Gdy teraz wejdzie nowa ustawa, to zmieni się powierzchnia przypadająca na jedną sztukę. W oborze, w której miało się pomieścić 120 sztuk, zmieści się ich tylko 60. W związku z tym hodowca nie będzie mógł się wywiązać ze zobowiązania o powiększeniu stada i straci 50% dofinansowania, które będzie musiał oddać z odsetkami. Oznacza to bankructwo takich gospodarstw. Wielu rolników nie ma świadomości zagrożeń płynących z tej ustawy – twierdzi Zbigniew Bagiński.

Zbigniew Bagiński wspólnie z żoną Jolantą prowadzi w miejscowości Pieńki Borowe w gminie Jedwabne gospodarstwo mleczne. Stado bydła składa się z 35 krów mlecznych, 10 jałówek, 10 cieląt i 7 opasanych buhajów. Surowiec w ilości około 250 tys. litrów dostarczany jest do Spółdzielni Mleczarskiej „Mlekpol” w Grajewie. Hodowca jest także radnym gminy Jedwabne i delegatem Powiatowej Rady Podlaskiej Izby Rolniczej.

Józef Nuckowski
Zdjęcia: Józef Nuckowski/ Archiwum
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
13. grudzień 2024 04:41