StoryEditorInterwencja

Ofiara prześladowań czy pralnia w ubojni?

27.12.2016., 11:12h
Nie milkną echa głośnej akcji Centralnego Biura Śledczego Policji na terenie zakładów Pini Polonia w Kutnie. W jej wyniku prokuratura oskarżyła właściciela o kierowanie grupą przestępczą, pranie brudnych pieniędzy i oszustwa podatkowe.

Przypomnijmy, że rankiem
5 grudnia 2016 r. około 200 funkcjonariuszy CBŚP, w towarzystwie funkcjonariuszy Straży Granicznej, inspektorów urzędu kontroli skarbowej, Państwowej Inspekcji Pracy oraz sanepidu, wkroczyło do zakładów Pini Polonia w Kutnie. Policjanci i inspektorzy wylegitymowali wszystkich zatrudnionych na obu zmianach pracowników. Zabezpieczyli również stosy dokumentów oraz zebrali dane na nośnikach elektronicznych w firmie.

Ubijali i prali?
6 grudnia prokuratura ujawniła, iż w wyniku prowadzonego postępowania zatrzymane zostały cztery osoby, w tym członek zarządu firmy Pini Polonia. Szybko wyszło na jaw, że owym przedstawicielem zarządu jest sam właściciel firmy, Piero P. Zatrzymani zostali przesłuchani w łódzkiej prokuraturze i usłyszeli zarzuty w środę 7 grudnia. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się tylko, iż Włoch zasłabł w trakcie przesłuchania i wymagał pomocy lekarskiej.

W końcu CBŚP i Prokuratura Regionalna w Łodzi 8 grudnia poinformowały, że ich działania na terenie Pini Polonia w Kutnie były efektem śledztwa łódzkich funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego Policji przy współpracy z urzędem kontroli skarbowej. W opublikowanym komunikacie policja informowała:

Do przestępczego procederu wykorzystywana była ubojnia z Kutna. Kierujący grupą przestępczą na potrzeby działalności utworzyli ponad 30 firm w całej Polsce.

Fikcyjne firmy dla wspomnianej ubojni generowały ogromne ilości faktur dotyczących rzekomego zatrudnienia, szkolenia, wyżywienia i zakwaterowania pracowników. Faktury te były podstawą do wykazania przez ubojnię kosztów działalności, co skutkowało uszczupleniem dochodów Skarbu Państwa na kwotę co najmniej 35 mln zł. Jak ustalili funkcjonariusze, przestępczy proceder trwał od 2011 roku”.

Przestępczą grupą, która wyłudzała VAT, kierować miał Piero P., właściciel zakładów Pini Polonia w Kutnie. Komisarz Agnieszka Hamelusz, rzecznik CBŚP, ujawniła także, że w związku ze sprawą policja zatrzymała 8 osób w różnych miastach – w Kutnie, Gostyninie, Płocku i Warszawie – w tym 6 członków zorganizowanej grupy przestępczej, której liderem był obywatel Włoch.

Okazało się, że śledztwo w tej sprawie trwało od lutego 2016 r. i do tej pory występuje w nim 13 podejrzanych. Sąd Rejonowy w Łodzi zadecydował o tymczasowym aresztowaniu 5 osób – najbardziej zaangażowanych w działalność przestępczą. W stosunku do pozostałych zastosowano dozór policyjny.

Wśród osób, na które sąd nałożył areszt, jest m.in. Piero P., właściciel firmy w Kutnie, Dorota D., główna księgowa podstawowego kontrahenta spółki i Elżbieta P., która pełniła funkcję prezesa w pięciu spółkach powiązanych z przestępczym procederem, a także inne osoby – tzw. słupy w zarządach tych spółek.

W przypadku szefa Pini Polonia sąd zgodził się na opuszczenie przez niego aresztu pod warunkiem zastosowania poręczenia majątkowego w wysokości 10 mln zł. Właściciel firmy wpłacił wymaganą kaucję, więc został zwolniony do domu.

Firma uspokaja
Z informacji, jakie przedstawił Krzysztof Bukowiecki, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Łodzi, wynika, że poprzez przestępcze działania wszystkie osoby oskarżone osiągnęły korzyść majątkową w wysokości co najmniej 88 mln zł.

Centralne Biuro Śledcze Policji poinformowało także, że w trakcie kontroli w Pini Polonia Straż Graniczna zatrzymała 5 obywateli Ukrainy, którzy w Polsce przebywali nielegalnie. Inspektorzy PIP ujawnili z kolei 142 obywateli Ukrainy i 244 Polaków, którzy nie mieli umów o pracę.

Halina Osińska, dyrektor generalny Pini Polonia, zapewniła w oświadczeniu, że zakład funkcjonuje normalnie – proces produkcyjny przebiega bez zakłóceń, normalnie odbywa się skup żywca i dystrybucja gotowych wyrobów.

Kilka dni później władze firmy wydały kolejne oświadczenie, w którym zapewniają, że Pini Polonia nie jest stroną tego postępowania ani jakichkolwiek toczących się postępowań karnych. Przedstawiciele spółki twierdzą w tym oświadczeniu, że wszelkie zarzuty dotyczące nieprawidłowości w jej działaniu są nieprawdziwe.

Jednocześnie chcemy kategorycznie oświadczyć, iż nie otrzymywaliśmy, nie akceptowaliśmy i nie księgowaliśmy żadnych fikcyjnych faktur, a wszelkie usługi widniejące na wystawianych nam fakturach były wykonane i mają pokrycie w rzeczywistości, co ma odzwierciedlenie w dokumentacji księgowej Spółki” – zapewniają władze firmy w oświadczeniu.

Zarzuty bezpodstawne?
W cytowanym oświadczeniu wiceprezes zarządu Marcelo Pini oraz dyrektor Halina Osińska oświadczyli również: „Jakakolwiek firma „słup” z sieci firm, o których mówi w publicznych stanowiskach Prokuratura, utworzonych wokół firmy, która świadczyła nam usługi, nie miała jakiegokolwiek bezpośredniego powiązania z Pini Polonia ani nie świadczyła na naszą rzecz jakichkolwiek usług. Zarzuty w niniejszej sprawie dotyczą  spółek, które nie pozostawały w bezpośrednich relacjach z naszą spółką”. Przedstawiciele Pini Polonia zapewniają po raz kolejny, że praca i produkcja przebiegają bez zakłóceń, a wszystkie zamówienia są realizowane na bieżąco.

Do postawionych zarzutów po zwolnieniu z aresztu odniósł się także sam Piero P. w specjalnym oświadczeniu. Napisał w nim m.in: „W związku z postawionymi mi przez Prokuraturę Regionalną w Łodzi zarzutami oświadczam, iż są one całkowicie bezpodstawne. Będę dochodzić swojej niewinności wszelkimi możliwymi drogami. Nigdy nie łamałem przepisów prawa, a w mojej 40-letniej działalności biznesowej zawsze kierowałem się uczciwymi zasadami”. Przy okazji prezes kutnowskiej firmy dziękuje hodowcom i dostawcom żywca wieprzowego, którzy przekazali mu „liczne i potrzebne wyrazy wsparcia”.

Nic pewnego...
Pini Polonia to największa ubojnia trzody nie tylko w Polsce, lecz również w całej Europie Środkowo-Wschodniej. Dziennie przerabia 16 tys. świń. Jej kondycja rzutuje na rynek w kraju, a co za tym idzie – sytuację rolników.

– Wszyscy rozumieją, jak ważną rolę odgrywa ten zakład – mówi Krzysztof Bukowiecki, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Łodzi. – Dlatego czynności były prowadzone w ten sposób, by nie zakłócić działalności firmy. Zakład ma pracować, bo musi realizować zobowiązania – wobec swoich dostawców i odbiorców, jak i zatrudnionych pracowników. Działania organów ścigania dotyczyły konkretnych osób, nie zaś samego zakładu. Nie sposób jednak składać dziś deklaracji, że żadne kroki prawne dotyczące tej firmy nie będą podejmowane w przyszłości. Sprawa jest wciąż rozwojowa, prokuratura musi zbadać zgromadzony materiał dowodowy.

O rozwoju wypadków dotyczących sprawy Piero P. będziemy na bieżąco informować na naszych łamach.

Grzegorz Tomczyk

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
15. grudzień 2024 04:03