Natomiast jakiekolwiek podejrzenia występowania chorób niezwłocznie zgłaszali do powiatowych lekarzy weterynarii. Brak takich zgłoszeń powoduje bowiem zagrożenie epidemiologiczne o wymiarze nie tylko lokalnym i ryzyko rozprzestrzeniania się chorób na duże odległości, czego można byłoby uniknąć, przerywając łańcuch ich szerzenia na początkowym etapie rozwoju.
Kolejne nowe ogniska
Do końca października według danych Głównego Lekarza Weterynarii, w Polsce w tym roku stwierdzono 21 ognisk choroby niebieskiego języka. Najnowsze ognisko stwierdzono 30 października w gospodarstwie, w którym utrzymywane jest bydło, zlokalizowanym w powiecie pyrzyckim, w województwie zachodniopomorskim. Poprzednie w gospodarstwie, w którym utrzymywane jest bydło, zlokalizowanym w powiecie dzierżoniowskim, w województwie dolnośląskim. Wcześniejsze w stadzie owiec w województwie dolnośląskim, w powiecie Kamienna Góra. Poprzednie dwa ogniska pojawiły się w stadach bydła: jedno w powiecie gryfińskim, w województwie zachodniopomorskim, drugie w powiecie kędzierzyńsko-kozielskim, w województwie opolskim. Trzecie ognisko wybuchło w gospodarstwie, w którym utrzymywane są m.in. daniele, zlokalizowanym w powiecie żagańskim, w województwie lubuskim. Tym samym w tym roku do końca października ogniska wystąpiły już na terenie 7 województw: dolnośląskiego, lubuskiego, opolskiego, pomorskiego, warmińsko-mazurskiego, wielkopolskiego oraz zachodniopomorskiego, pozytywny wynik PCR miało 121 zwierząt, z czego 6 dotyczyło danieli, 1 owiec, a reszta bydła.
Przeczytaj również:
Jakie będą ceny bydła na koniec 2025 roku? PROGNOZA
Restrykcje są konieczne
Zgodnie z wytycznymi Głównego Lekarza Weterynarii, potwierdzenie nowego ogniska oznacza konieczność wyznaczenia obszaru, który nie jest wolny od zakażenia wirusem BTV, obejmującego teren w promieniu 150 km od gospodarstwa, w którym wykryto wirusa.
Rolnicy z terenów objętych restrykcjami sygnalizują trudności ze sprzedażą zwierząt, wzrost cen cieląt oraz pojawianie się praktyk pośredników, które zagrażają uczciwej konkurencji oraz bioasekuracji. Samorząd rolniczy wystąpił więc do ministerstwa rolnictwa, domagając się bardziej elastycznych rozwiązań, które pozwolą na legalny handel, co ograniczy straty rolników, a nie zagrozi bezpieczeństwu zwierząt. Resort rolnictwa wyjaśnił, że kwestie przemieszczania bydła z obszaru, na którym występuje choroba niebieskiego języka lub zagrożenie wystąpienia tej choroby, regulują unijne przepisy. Zgodnie z nimi bydło w Polsce może być przemieszczane do innego gospodarstwa zlokalizowanego poza obszarem, na którym występuje choroba niebieskiego języka lub zagrożenie wystąpienia tej choroby, po spełnieniu m.in. następujących wymagań:
-
w okresie nie dłuższym niż 30 dni przed przemieszczeniem bydła w gospodarstwie, z którego te zwierzęta mają zostać przemieszczone, nie potwierdzono choroby niebieskiego języka oraz
-
nie wcześniej niż 30 dni przed przemieszczeniem bydła od tych zwierząt zostały pobrane próbki do badania laboratoryjnego w kierunku choroby niebieskiego języka, które zostało przeprowadzone metodą serologiczną i którego wynik jest ujemny.
Konieczność wykonania tych badań wynika z zaleceń Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach oraz rekomendacji Głównego Lekarza Weterynarii. Resort tłumaczy, że rezygnacja z takich badań mogłaby niekorzystnie wpłynąć na obecny status choroby niebieskiego języka w Polsce, a tym samym przyczynić się do niekontrolowanego rozprzestrzenienia zakażeń BTV na obszary kraju, w których choroba dotychczas nie występuje. To z kolei mogłoby doprowadzić do ograniczeń eksportowych i trudności w sprzedaży wołowiny na rynkach zagranicznych.
Choroba jest przenoszona poprzez ukąszenie niektórych gatunków meszek z rodzaju Culicoides, które są wektorami biologicznymi. Nie przenosi się przez bezpośredni ani pośredni kontakt między zwierzętami, jeśli nie ma owadów.
Magdalena Szymańska
fot. ilustrująca/Canva
