Rolnicy znów na drogach. 28 listopada ruszyła kolejna fala protestów
28 listopada w wielu regionach kraju rolnicy ponownie wyszli na drogi. Blokady i przejazdy ciągników odbyły się m.in. w województwie zachodniopomorskim (Recz, Pyrzyce, Koszalin, Krąpiel, Barwice), ale także w Małopolsce i w Kielcach w województwie świętokrzyskim oraz innych częściach Polski. Powód? Dramatyczna nieopłacalność produkcji i brak realnej reakcji rządu.
Ceny zbóż i kukurydzy czy warzyw spadły poniżej kosztów produkcji. Pogarsza się także sytuacja na rynku mięsa i mleka. Dlatego rolnicy domagają się rekompensat za utracone dochody. Wskazują też na napływ taniego towaru z zagranicy, który zalewa polski rynek i wypiera krajową produkcję.
Barna: nic się nie dzieje, postulaty leżą w szufladach
Podczas protestu w Reczu (zach.-pom.) głos zabrał Stanisław Barna, rolnik i działacz OOPR. Jak relacjonował, akcje protestacyjne odbywają się w całym województwie i są zarejestrowane do 14 grudnia, z możliwością przedłużenia. – Będziemy przedłużać na pewno, bo nic się nie dzieje. Rządzący sieją propagandę. Kredytów nie ma, pożyczek nie ma. 22 postulaty złożone na ręce pana ministra i pana premiera Donalda Tuska nie są realizowane – mówił.
Rolnik zwracał uwagę na napływ warzyw zza granicy. – Marchwi napłynęło do Polski niesamowite ilości, nie tylko z Unii, ale i spoza niej. To wszystko z Ukrainy, z Rosji. Zalewamy nasz rynek, a marchew zostaje w polu, ziemniaki zostają w polu, papryka, pomidory, ogórki i inne rzeczy – wyliczał.
"To są ceny z epoki Andrzeja Leppera"
Barna mówił też o dramatycznej sytuacji hodowców trzody chlewnej. – Świnie spadły poniżej czterech złotych, a w strefie zapowietrzonej ASF to jest około trzech złotych. To są ceny z epoki Andrzeja Leppera. My nie mamy żadnej gałęzi rynku rolnego, na której byśmy zarabiali – podkreślał.
Szturm na Warszawę. Rolnicy szykują protest w styczniu
Zapowiedział dalsze działania, w tym ogólnopolskie akcje informacyjne oraz protest w Warszawie planowany na styczeń. – Jeżeli nie będzie rozwiązań, protesty będą narastać i przyjedziemy w styczniu do Warszawy – ostrzegał.
Koszalin: ceny skupu runęły, hodowla w stanie dramatycznym
W Koszalinie protest odbył się pod delegaturą Urzędu Wojewódzkiego. Rolnicy spotkali się również z poseł Barbarą Grygorcewicz.
Patryk Turowski, rolnik z Nowych Bielic i organizator protestu, mówił, że rolnicy przyszli przedłożyć po raz kolejny te same postulaty. - Niestety nie ma żadnego odzewu. Dzięki porozumieniu ośmiu organizacji zaczynamy mówić jednym językiem, nasze postulaty są bardziej dopracowane - podkreślił.
Jak wyliczał, główne żądania dotyczą sprzeciwu wobec napływu towarów spoza UE, poprawy opłacalności produkcji oraz rekompensat za poniesione straty.
Kamil Kołaczek z gminy Sianów zwracał uwagę na dramat hodowców. – Hodowla zwierząt jest w stanie dramatycznym. Ceny spadają na łeb na szyję, mięso jest importowane z zagranicy i ktoś na tym zarabia, ale nie rolnicy – mówił.
Z kolei Marek Jasiecki z gminy Biesiekierz ostrzegał przed jakością importowanej żywności. – Społeczeństwo nie wie, że towary z zagranicy nie są badane na pozostałości środków chemicznych. U nas wycofuje się środki ochrony, a tam jest pełna dowolność – zaznaczał.
Rolnik nie ma szans postawić obory
O problemach inwestycyjnych mówił Andrzej Matuszewski z gminy Będzino. – Moja decyzja ciągnie się już blisko rok. To nie są procedury, to jest przeciąganie spraw w nieskończoność. Rolnik nie ma szans postawić obory czy silosu – podkreślał.
Świętokrzyskie: awantura i ostre słowa o przyszłości rolnictwa
Protest rolników odbył się też przed Świętokrzyskim Urzędem Wojewódzkim. Artur Konarski, przewodniczący protestu z Solidarności Rolników Indywidualnych woj. świętokrzyskiego, mówił że rolnicy muszą walczyć.
– Nie możemy patrzeć bezczynnie, jak rolnictwo w Polsce się zwija. Produkujemy po kosztach lub poniżej kosztów, a wsparcia brak - zaznaczył.
Rolnik podkreślał zagrożenia związane z umową Mercosur. – To ogromne niebezpieczeństwo, bo tam stosuje się środki wycofane w Unii. My spełniamy normy, a rynek zalewany jest tanim towarem – komentował.
Podczas protestu doszło do awantury, gdy rolnicy domagali się rozmowy z wojewodą i przez dłuższą chwilę nie byli wpuszczani. Ostatecznie postulaty przekazano Józefowi Brykowi. – Jeśli nie będzie działań, planujemy strajk generalny w styczniu. To walka o przetrwanie polskiego rolnictwa – mówił Konarski.
Małopolska: pokojowy protest w Rudach-Rysiach
W miejscowości Rudy-Rysie w powiecie brzeskim protest miał formę blokady przejścia dla pieszych na drodze wojewódzkiej nr 768. Rolnicy z inicjatywy „Rolnictwo Nasz Wspólny Region” prowadzili akcję informacyjną.
– Ten protest jest pokojowy. Ma na celu uświadomić społeczność o naszych problemach i zachęcić do poparcia naszej inicjatywy – mówił Witold Opiła.
Rolnicy przekazywali kierowcom ulotki, a blokady miały charakter czasowy, z zachowaniem drożności ruchu.
„To nie walka o przywileje, to walka o przetrwanie"
Protesty rolników 28 listopada pokazują narastające napięcie na wsi i coraz większą determinację środowiska. Spadające ceny skupu, rosnące koszty produkcji, problemy z inwestycjami i zalew importowanej żywności sprawiają, że coraz więcej gospodarstw balansuje na granicy opłacalności.
Jak podkreślają protestujący, jeśli nie pojawią się realne działania ze strony rządu, blokady będą się nasilać, a kolejne terminy protestów są już planowane.
Kamila Szałaj, Justyna Czupryniak-Paluszkiewicz
