Kolejne cielaki zagryzione. A rolnicy nic nie mogą zrobićDariusz Narkiewicz, Mirosław Kit/canva
StoryEditorAtak wilków

Rzeź na pastwiskach, rolnicy bezradni. "Niech pokażą mojego rozerwanego cielaka w telewizji"

20.05.2025., 17:00h

Atakują pod osłoną nocy, są zuchwałe i gustują w nowo narodzonych cielętach. Wilki zagryzają bydło na Warmii i Mazurach, a rolnicy załamują ręce wobec coraz częstszych wizyt drapieżników w gospodarstwach. – Należałoby zmniejszyć populację. W telewizji wszystko ładnie wygląda, ale niech pokażą mojego rozerwanego cielaka – mówi Dariusz Narkiewicz hodowca bydła mięsnego z powiatu bartoszyckiego.

Krwawy kwiecień u hodowców bydła na Warmii i Mazurach

Rolnicy zgłaszają coraz częstsze ataki wilków na bydło w woj. warmińsko-mazurskim. Ofiarami drapieżników są najczęściej nowo narodzone cielęta. W tym regionie wielu rolników hoduje bydło mięsne i prowadzi całoroczny wypas na wielohektarowych pastwiskach, który jest dla wilków niepowtarzalną okazją do przypuszczenia ataków.

Dariusz Narkiewicz prowadzi gospodarstwo rolne w miejscowości Gałajny (gm. Górowo Iławeckie, powiat bartoszycki) i utrzymuje liczące ok. 60 szt. stado bydła mięsnego rasy limousine. Jak mówi, w jego gminie większość rolników gospodaruje na trwałych użytkach zielonych i hoduje bydło ras mięsnych. Sam Narkiewicz z wilkami walczy regularnie od 5 lat, zgłasza incydenty do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, uzyskał pozwolenie na płoszenie, zamontował kamery, ogrodził, co się dało i zakupił dwa owczarki podhalańskie, by te również sygnalizowały, że stado jest w niebezpieczeństwie.

– Regularnie od 5 lat wilki podbierają nam nowo narodzone cielęta. Zgłaszałem to do RDOŚ. Parę razy miałem taką sytuację, że krowa się wycieliła, a cielaka nie ma. W zeszłym roku krowa się wycieliła, zaczęliśmy ją badać, bo nie było cielaka. Prowadziliśmy poszukiwania, dopiero żona na drugi dzień znalazła kawałek kości. Teraz mamy dwa psy rasy podhalańskiej i wilki trochę się ich boją – mówi Narkiewicz.

Niestety, w nocy z 19 na 20 kwietnia br. w gospodarstwie Narkiewicza miał miejsce kolejny atak drapieżników na bydło.

Wilk pod osłoną nocy zbliżył się do ogrodzonej wiaty przy budynku gospodarczym i wyciągnął nowo narodzone cielę przez bramkę.

image
Zagroda, w której Dariusz Narkiewicz trzyma bydło i z której wilki wyciągnęły cielę
FOTO:

Ataki wilków na bydło w pow. giżyckim

Równie krwawe sceny rozegrały się w powiecie giżyckim, gdzie 26 kwietnia br. we wsi Szczepanki bydło zostało zaatakowane przez wilki – najpierw rano, a potem po południu. Ofiarą drapieżników padły dwa cielęta. Jak informuje Zenon Iwanowski z WMIR, rolnik, który stracił bydło w tym zajściu, nie widział ataku, a o tym, że na jego polu leżą i nie wstają cielęta, dowiedział się od sąsiadów. Niestety, kiedy dotarł na miejsce, zastał tylko szczątki. O sprawie poinformował GDOŚ.

Do drugiego ataku wilków na bydło w pow. giżyckim doszło 29 kwietnia br. w godz. od 18.00 do 20.00. Rolnik Mirosław Kit ze wsi Wyszowate (gm. Miłki) wypasał bydło rasy limousine na dobrze ogrodzonym pastwisku znajdującym się w sąsiedztwie budynków gospodarczych. W zagrodzie przebywało ok. 15 krów mamek wraz z cielętami. Hodowca obserwował podchodzącą pod jego stado watahę wilków liczącą od 6 do 10 osobników od wiosny tego roku.

– Rolnik podejmował próby straszenia i przeganiana wilków, ale nie przyniosły rezultatów. 29 kwietnia br. nastąpił atak. Wataha wpadła na pastwisko, zaczęła rozganiać bydło, po czym stare bydło uciekało w stronę obory, zbiło się w kupę, a dwa młode cielaki nie wiedziały, jak się zachować i uciekły w drugą stronę, w kierunku pola, gdzie wilki to wykorzystały i tam je dopadły. Cielaki zostały zjedzone doszczętnie. Były to młode byki, które ważyły ok. 80-130kg – dodaje Iwanowski.

image
Cielę zagryzione we wsi Wyszowate w gospodarstwie Mirosława Kita
FOTO: Mirosław Kit

Rolnik miał czekać na rzeczoznawcę, a szczątki leżały na polu

Jak wynika z relacji Iwanowskiego, poszkodowany rolnik zgłosił zajście do właściwych służb. Poinformował zarówno GDOŚ, jak i ARiMR oraz policję i myśliwych. Niestety, sposób, w jaki polecono postępować właścicielowi zagryzionych zwierząt, był dla niego zaskakujący.

– W GDOŚ nastąpiły wielkie rozbieżności i problemy. Raz kazano mu czekać na rzeczoznawcę i na wycenę. Miał powiedziane, żeby nie zbierać szczątków bydła. Rzeczoznawca miał przyjechać do tygodnia, a przecież pozostała padlina jest zachętą dla wilków i dzikich zwierząt. Następnie kazano mu zabrać szczątki i zgłosić do utylizacji, co rolnik zrobił. Nasuwa się jednak sugestia rolnika, dotycząca tego, że nikt nie wiedział, co z tym zrobić. Nie podjęto żadnych konkretnych działań i nikt nie wiedział, jak się zachować – twierdzi Iwanowski.

Wilki zadomowiły się w pobliżu gospodarstwa

Jak dodaje Narkiewicz, wilki zadomowiły się w okolicy jego gospodarstwa na dobre i niektóre już nawet kojarzy, bo kamery monitoringu regularnie rejestrują ich wizyty w gospodarstwie i podchody do stada bydła mięsnego wypasanego na okolicznych pastwiskach.

– Wilki przychodzą do gospodarstwa na tyle często, że już je znam. Jeden z nich przychodzi od 4 lat i jest dość zuchwały. Wie, kiedy krowy się cielą i przychodzi po łatwą zdobycz. Jedna wataha liczy siedem sztuk, przychodzi raz na jakiś czas i są to młode wilki, które boją się moich psów, podhalańczyków. Kolejne dwa chodzą osobno. Jeden wygląda jak hybryda, bo jest trochę czarny, one wolą raczej zwierzęta domowe, bo np. sąsiadom pozjadały psy – opowiada rolnik.

Rany po kłach wilków u bydła goją się fatalnie

Jak wspomina Narkiewicz, kiedyś udało mu się obronić młodą jałówkę przed zagryzieniem przez wilki, ale proces gojenia ran okazał się bardzo długi i bolesny, a zwierzę słabo przybierało na masie.

– Wilki poszarpały mi kiedyś jedną jałówkę, którą weterynarz odratował, ale męczyła się strasznie. Po kle wygniły takie dziury, że prawie pięść w nie wchodziła. Potem nie chciała jeść, słabo przybierała na masie. Po 2 latach waży może 350 kg – mówi rolnik.

Dalsza część artykułu pod galerią zdjęć:

Wilków jest za dużo, a GDOŚ powinien zareagować

Jak zgodnie z twierdzą rolnicy z woj. warmińsko-mazurskiego, ich zdaniem, wilków jest zbyt dużo. Mówią, że populacja rozwinęła się na tyle, że wypadałoby przerzedzić ten gatunek.

Jak twierdzi Narkiewicz, problem z wilkami nasilił się od momentu uszczelnienia rosyjskiej granicy znajdującej się w linii prostej ok. 2 – 3 km od jego gospodarstwa. Zdaniem rolnika, populację wilków należałoby przerzedzić. I nie chodzi tu o zupełną likwidację drapieżnika, ale o ludzkie podejście do sprawy, bo jak rolnicy mają realizować ekoschemat Dobrostan zwierząt w wariancie Wypas zwierząt, skoro wilki bezkarnie zagryzają bydło spacerujące po użytkach rolnych liczących w niektórych przypadkach nawet po kilkadziesiąt hektarów.

Te wilki były i niech sobie będą. Ale należałoby zrobić odstrzał o parę sztuk, zmniejszyć populację. W telewizji wszystko ładnie wygląda, a niech pokażą mojego rozerwanego cielaka. U mnie bydło było ogrodzone, były dwa psy rasy podhalańskiej, monitoring, bydło było ogrodzone, znajdowało się praktycznie w oborze, a i tak nic to nie dało – twierdzi Narkiewicz.

Z kolei zdaniem Iwanowskiego, GDOŚ powinien wyposażyć rolników w urządzenia odstraszające, by rolnicy mieli jakiekolwiek wsparcie w płoszeniu wilków i mogli zminimalizować zagrożenie dla stada. Jak dodaje rolnik, spodziewał się, że ataki nasilą się na wiosnę i dlatego w marcu br., w związku z tym, że jest przewodniczącym powiatowej rady WMIR w pow. giżyckim, wystąpił z wnioskiem do zarządu WMIR w Olsztynie, prosząc o zorganizowanie spotkania, którego celem byłoby przedstawienie procedur postępowania w przypadku ataków wilków i sposobów załatwiania spraw z tym związanych, ale nie doczekał się odpowiedzi z żadnej z instytucji, które mogłyby wesprzeć rolników w działaniach.

– Nie było żadnego ani jednego, odzewu w tej sprawie. I co ma począć bezrady rolnik, kiedy Państwo i Instytucje nadzorujące populację wilka wcale nie reagują? To wszystko woła o pomstę do nieba! Po prostu konieczna jest redukcja wilka w Polsce – twierdzi Iwanowski, dodając, że wilków obawiają się również mieszkańcy wsi niezwiązani z rolnictwem, których zwierzęta towarzyszące również padały ofiarami drapieżników.

Rolnicy zgłaszają i nie zgłaszają ataków wilków do RDOŚ

Jak informuje Aleksandra Kasińska, zajmująca się w WMIR szkodami łowieckimi, ataki wilków na zwierzęta gospodarskie w woj. warmińsko-mazurskiego nie są rzadkością. Choć rolnicy są świadomi tego, że powinni zgłaszać szkody wyrządzone przez wilki, to wciąż są sytuacje, gdy rezygnują, bo z doświadczenia wiedzą, że nic z tego nie będzie.

– Gros rolników nie zgłasza szkód, zwłaszcza wtedy, gdy wilki uprowadziły i wyniosły poza obręb pastwiska np. cielę i nie zostały po nich żadne ślady. W takim przypadku nie przysługuje odszkodowanie, dlatego świadomi tego rolnicy, nawet nie zgłaszają takich szkód do RDOŚ. Podobnie dzieje się także, gdy szkoda powstała w nocy, a rolnik nie sprawował tzw. bezpośredniej opieki nad zwierzętami w czasie napaści – mówi Kasińska.

Nie ma odszkodowania za zwierzęta pozostawione na noc bez opieki

Z relacji Kasińskiej wynika, że polskie prawo nakazuje niewypłacanie odszkodowania rolnikowi za atak wilka, jeśli pozostawił zwierzęta na zewnątrz bez bezpośredniej opieki w czasie od zachodu do wschodu słońca. I choć WMIR wielokrotnie apelowała do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Ministerstwa Klimatu i Środowiska o doprecyzowanie, jak należy rozumieć dziś  „ sprawowanie bezpośredniej opieki”, nie doczekała się odpowiedzi.

– Z zebranych danych wynika, że wilki występują praktycznie w całym województwie, są widywane już nie tylko w lasach, ale coraz śmielej wychodzą na pola uprawne i zbliżają się do siedzib ludzkich oraz budynków inwentarskich. Coraz częściej wilki nie wykazują także lęku przed napotkanymi ludźmi, czy nawet maszynami rolniczymi – przyznaje Kasińska.

Wilków w Polsce przybywa

Ataki wilków na zwierzęta gospodarskie przestały być problemem rolników prowadzących gospodarstwa w okolicach puszczy i lasów. Drapieżniki są widywane już nawet w centrum Polski np. w powiecie kolskim. Ponadto w połowie maja miał miejsce kolejny atak wilka na bydło w gminie Nowe Piekuty na Podlasiu, jednak rolnik nie chciał udzielić szczegółowych informacji na temat zdarzenia.

Justyna Czupryniak-Paluszkiewicz

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
17. czerwiec 2025 01:56