W pierwszym rzędzie od lewej strony Robert Kacprzak i Mariusz Waszkowski wraz z kolegami na proteście pod PrzasnyszemAndrzej Rutkowski
StoryEditor250 ciągników pod Łowiczem i Przasnyszem

Strajk rolników: Polski rolnik jest cierpliwy, ale ma dość!

06.02.2024., 15:14h
Już w piątek 9 lutego w całej Polsce odbędą się protesty rolnicze. Ten strajk będzie niejako kontynuacją protestów z końca stycznia. Wówczas m.in. pod Łowiczem i Przasnyszem w demonstracji udział wzięło około 250 ciągników. – Nowe unijne przepisy dotyczące rolnictwa są po prostu chore. Rolnik musi część ziemi ugorować, bo tak chce UE. To tak samo, jakby komuś zakazano użytkować i ogrzewać 4% domu w celu ograniczenia emisji gazów – denerwuje się rolnik.

Rolnicy biorący udział w proteście pod Łowiczem i Przasnyszem mówią wprost, że chyba powinni, na wzór farmerów z Francji wywozić obornik do centrów miast pod budynki rządowe. – Może wtedy niektórzy zrozumieliby, jak jest źle z polskim rolnictwem. Żądamy jak najszybszego wypłacenia dopłat bezpośrednich, bo rolnicy mają zaciągnięte kredyty i niektórzy tracą płynność finansową – mówi jeden z rolników demonstrujących pod Łowiczem.

Fala protestów rolniczych w Europie i w Polsce

Polscy rolnicy przyłączyli się do fali protestów, jaka rozlała się w całej Europie. Jednak charakter protestów w Polsce jest znacznie łagodniejszy niż we Francji czy Niemczech, a to ze względu na bardziej restrykcyjne prawo co do możliwości protestowania.

Przypomnijmy, że niemieccy rolnicy zaczęli ostre protesty, łącznie z blokadami autostrad paraliżującymi kraj, gdy zapowiedziano zabranie dopłat do paliwa rolniczego oraz ulg ubezpieczeniowych do maszyn rolniczych, co mieli do tej pory zagwarantowane z budżetu krajowego. Są to dopłaty na jakie nasi rolnicy nigdy nie mogli liczyć.

image

Rolnicy protestujący pomiędzy Przasnyszem a Makowem Mazowieckim

FOTO: Andrzej Rutkowski

Jednak w całej UE na usta protestujących wysuwają się hasła dotyczące sprzeciwu Zielonemu Ładowi oraz niekontrolowanemu napływowi płodów rolnych z Ukrainy. Europejscy i Polscy rolnicy mają dość polityki, która olbrzymie środki finansowe przesuwa w stronę "bezemisyjnej gospodarki", będącej zupełną utopią, a zabiera dotacje do produkcji rolniczej, co w dobie inflacji i rosnących kosztów produkcji ma destrukcyjny wpływ na gospodarstwa rolne.

Rolnicy żądają jak najszybszego wypłacenia dopłat bezpośrednich i zniesienia Zielonego Ładu

– Polski rolnik jest cierpliwy, bo już dawno powinniśmy wyjechać na ulice. Polski rolnik jest też grzeczny, bo nasze protesty to kulturalne przejazdy traktorów. Niestety prawo nie pozwala nam, tak jak np. we Francji, wywozić obornika w centra miast pod budynki rządowe, a przydałoby się, może wtedy niektórzy zrozumieliby, jak jest źle z polskim rolnictwem. W wielu gospodarstwach sytuacja jest tragiczna, zwłaszcza tam, gdzie główne dochody są czerpane ze sprzedaży zbóż. Import z Ukrainy sprawił, że ceny są drastycznie niskie, a koszty produkcji ponieśliśmy ogromne. Żądamy jak najszybszego wypłacenia dopłat bezpośrednich, bo rolnicy mają zaciągnięte kredyty i niektórzy tracą płynność finansową. Te ciągniki, których wszyscy nam zazdroszczą, to przecież nie za gotówkę, a za kredyty, i nie są to limuzyny, tylko narzędzia pracy. Nieco lepiej jest w produkcji mleka, bo my nie możemy narzekać na naszą mleczarnię OSM Łowicz, która jest liderem w regionie. Ale mleko również jest importowane do Polski po dumpingowych cenach. Ogromnym zagrożeniem jest Zielony Ład, którego założenia są narzucane bez konsultacji z rolnikami. Jeśli Bruksela nie zacznie z nimi rozmawiać, to protesty będą trwać dalej - i to w całej Europie, bo w tej kwestii zgodni są związkowcy z całej UE – powiedział Andrzej Marat, organizator protestu w Łowiczu, członek Rady Krajowej NSZZ RI "Solidarność" oraz członek rady nadzorczej OSM Łowicz.

image

Niewielka część z ok. 100 protestujących rolników w Łowiczu; drugi od prawej Andrzej Marat, trzeci od prawej Waldemar Wojciechowski

FOTO: Andrzej Rutkowski

– W dzisiejszym proteście w Łowiczu i okolicach udział wzięło ponad 100 ciągników, wyjechaliśmy z bazy transportowej OSM Łowicz i wróciliśmy w to samo miejsce. Nasze główne postulaty dotyczą sprzeciwu wobec założeniom Zielonego Ładu. Solidaryzujemy się z rolnikami z innych europejskich krajów, jak: Francja, Niemcy, Włochy, Holandia, Hiszpania, Rumunia czy Litwa, gdzie też odbywają się protesty – dodał Waldemar Wojciechowski – członek rady nadzorczej OSM Łowicz oraz jeden z organizatorów protestu w Łowiczu.

Młody rolnik z Mazowsza: sieci handlowe zarabiają kokosy, a dla nas zostają ochłapy

Inny z ponad 170 protestów, jakie miały miejsce 24 stycznia, odbył się pomiędzy Przasnyszem a Makowem Mazowieckim, również w formie przejazdu traktorów. Frekwencja przerosła oczekiwania organizatorów, którzy spodziewali się od 70 do 100 ciągników, a było ich 153 w początkowej fazie, a w trakcie ta liczba wzrosła do 165 traktorów, co sprawia, że był to jeden z największych protestów na Mazowszu.

Cena mleka na razie stabilnie się zatrzymała, ale jest niewspółmiernie niska do ponoszonych kosztów produkcji. Koszty produkcji zostały właściwie sprzed roku, a cena mleka jest niższa o 1 zł na litrze. Natomiast ceny nawozów idą w górę. Trudno zrozumieć nam firmy produkujące pasze. Przecież zakupili tyle taniego zboża m.in. z Ukrainy, a ceny pasz nic nie poszły w dół. Jak tak dalej będzie, to przestaniemy kupować pasze przemysłowe i będziemy musieli radzić sobie przy wykorzystaniu jedynie pasz gospodarskich. Inny problem dotyczy tego, że ceny płodów rolnych spadają, a w sklepach nadal drożyzna i mieszkańcy miast nie rozumieją, dlaczego my, rolnicy, protestujemy. Właśnie m.in. dlatego, że to wielkopowierzchniowy handel zarabia kokosy, a dla nas zostają ochłapy – powiedział młody hodowca bydła - Paweł Sosnowski z Kadzielni, dostawca mleka do SM Mazowsze w Chorzelach.

image

W proteście pod Przasnyszem udział wzięło 165 ciągników i 20 innych pojazdów

FOTO: Andrzej Rutkowski

Zielony Ład to walka z rolnictwem

Zielony Ład i tzw. zrównoważony rozwój jest ukrytą formą walki z rolnictwem. Zmienia nie tylko zasady dopłat, ale wprowadza też mnóstwo ograniczeń i wymogów. Wpływa również na zmiany żywieniowe w społeczeństwie. Od wieków mleko i jego przetwory były uważane za najbardziej zdrową i wartościową żywność, a teraz wpajane są teorie, że mleko niby jest złe. Niektóre organizacje tzw. ekologiczne prowadzą wręcz otwartą walkę z produktami pochodzenia zwierzęcego, a więc mlecznymi i mięsnymi, co bardzo chętnie podchwytują media głównego nurtu. Inny problem to nieograniczony import płodów rolnych, w tym głównie zbóż z Ukrainy – powiedział Maciej Kołakowski, producent rzepaku, kukurydzy, pszenicy i grochu, który przewodniczy NSZZ RI "Solidarność" w powiecie przasnyskim.

image

Maciej Kołakowski

FOTO: Andrzej Rutkowski

– Nie zgadzamy się z ekoschematami, a głównie z obowiązkiem ugorowania części areału. W ostatnich latach nękają nas susze i jako producenci mleka mamy braki paszowe, a teraz jeszcze każe nam się ugorować ziemię – 4% powierzchni gospodarstwa, a w przyszłości pewnie jeszcze więcej, co jest totalnym absurdem. Rynek polski i unijny zalewają produkty rolne z Ukrainy niższej jakości wyprodukowane niezgodnie z unijnymi standardami, przez co ceny spadają i mamy niższe przychody, a przecież musimy spłacać kredyty – powiedziała hodowczyni bydła Jadwiga Czaplicka, dostawca mleka do OSM Piątnica.

image

Jadwiga Czaplicka

FOTO: Andrzej Rutkowski

Rolnicy wskazują na nieuczciwa konkurencję z agroholdingami z Ukrainy

– Na proteście obecni są zarówno producenci zbóż, jak i mleka, wieprzowiny oraz wołowiny. Największy problem mamy ze sprzedażą zbóż, obniżką cen wieprzowiny oraz spodziewanymi obniżkami cen mleka. Rynek od ponad roku jest zapchany importem. Ceny zbóż są sprzed 18 lat, a koszty produkcji poszły mocno w górę. Rolnikowi płaci się coraz mniej, ale społeczeństwo nie widzi tej relacji cenowej w sklepach, co niestety tylko skłóca miasto z wsią. Jeśli nam obniżają ceny to chcemy, aby w sklepach też było taniej – powiedział Robert Kacprzak, producent zbóż oraz wieprzowiny w cyklu otwartym w systemie nakładczym ze wsi Karwacz.

image

W pierwszym rzędzie od lewej strony Robert Kacprzak i Mariusz Waszkowski wraz z kolegami na proteście pod Przasnyszem

FOTO: Andrzej Rutkowski

Chcemy również zwrócić uwagę na nieuczciwą konkurencję ze Wschodu. Są tam ogromne gospodarstwa liczące od kilku do kilkudziesięciu tysięcy hektarów należące do międzynarodowych holdingów, ponadto gospodarują na najżyźniejszych glebach w Europie i mogą stosować środki ochrony roślin, które u nas już dawno zostały zabronione. Nigdy nie wygramy z nimi konkurencji, bo oni maja znacznie niższe koszty produkcji, ale ich produkty nie są też równe jakościowo naszym, o czym chociażby świadczy stosowanie substancji niedozwolonych u nas. To nie tak, że my nie chcemy pomagać Ukrainie będącej w stanie wojny.Cała Polska im pomaga jak nikt inny i wszyscy o tym wiemy. Ale, żeby im pomagać, to nasze rolnictwo i gospodarka muszą być silne, my też chcemy żyć! Co ważne, import do UE pochodzi nie tyle od ukraińskich rolników, co od międzynarodowych koncernów, bo to one są właścicielami już ponad połowy ziemi rolnej nw Ukrainie – powiedział Robert Kacprzak.

– Nowe unijne przepisy dotyczące rolnictwa są po prostu chore. Ktoś weźmie kredyt, kupi ziemię za ciężkie pieniądze, bo chce się rozwijać - i co? Musi jej część ugorować, bo tak chce UE. To tak samo, jak komuś zakazano by użytkować i ogrzewać 4% domu w celu ograniczenia emisji gazów. Jeszcze raz powiem: to jest po prostu chore i jeśli w tym kierunku będzie zmierzać UE, to się po prostu rozpadnie, a jest to chyba na rękę tylko Putinowi – dodał Mariusz Waszkowski ze wsi Bogate, producent zbóż i wieprzowiny.

image
Mapa protestów

Wielki PROTEST rolników w Polsce 9 lutego. Gdzie ciągniki zablokują drogi? [Aktualna MAPA]

Andrzej Rutkowski

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
28. kwiecień 2024 04:26