Działacz wjechał z kalafiorem do ministraScreen Fb Pomykała, Canva
StoryEditorProtest

Wjechał z kalafiorem do ministra. "Polskie warzywa gniją, a w sklepach hiszpańskie" [WIDEO]

17.10.2025., 09:30h

Podczas spotkania z ministrem w Łańcucie działacz z Podkarpacia wjechał z kalafiorem prosto na stół i powiedział, że polskie warzywa gniją w polu, bo sklepy wolą import z Hiszpanii. Ten gest miał pokazać, w jak dramatycznej sytuacji znaleźli się w tym roku rolnicy.

Działacz wjechał z kalafiorem na spotkanie z ministrem. „Nie ma komu kupić polskich warzyw”

Podczas środowego spotkania byłym ministrem Przemysławem Czarnkiem w Łańcucie doszło do zaskakującej sceny. W trakcie dyskusji działacz Ruchu Narodowego Piotr Pomykała wręczył wiceministrowi… kalafiora. Nie był to jednak żart, tylko symboliczny protest przeciwko temu, że polscy rolnicy nie mają komu sprzedać swoich plonów.

„To kalafior od polskiego rolnika”

Jak tłumaczył Pomykała, chciał zwrócić uwagę na dramat rolników z Podkarpacia i w ogóle z całej Polski.

– Dzisiaj byliśmy w Giedlarowej na polu upraw kalafiora. Małżeństwo, które prowadzi to gospodarstwo, nie może sprzedać swojego towaru. A w sklepach króluje kalafior z Hiszpanii po 8–10 zł, podczas gdy rolnik dostaje 1,80 zł. To absurd – mówił działacz, wręczając warzywo byłemu ministrowi.

Zwrócił też uwagę na rosnący import i brak realnego wsparcia dla polskich producentów.

– Polskie sklepy zalewa tania żywność z zagranicy. To zabija nasze rolnictwo. Musimy wspólnie ponad podziałami budować lokalne łańcuchy dostaw i wspierać nasze gospodarstwa - mówił.

Kalafiory gniją na polach. "Nie moge sprzedać za 1,80, a w sklepie jest po 10 zł"

A sytuacja rolników jest dramatyczna. Na polach leżą tony zdrowych, dorodnych kalafiorów. Rolnicy nie mają gdzie ich sprzedać, a sieci handlowe wolą sprowadzać towar z zagranicy.

– Jeśli uda mi się sprzedać po 1,80 zł, to już sukces. W sklepie jest po 8–10 zł. Gdzie te pieniądze znikają? – pyta Agata Kępa, rolniczka z Giedlarowej.

– Kalafior nie poczeka, on gnije. W tym roku musiałem zniszczyć 70 arów warzyw, bo nie było komu ich zebrać – dodaje jej mąż, Sławomir Kępa. Pisaliśmy o tym w artykule: Polskie kalafiory gniją w polu, a sklepy biorą z importu. Rolnicy: gdzie znikają pieniądze?

"Dostaliśmy 7% należnych pieniędzy za warzywa"

Rolnicy podkreślają, że to nie klęska urodzaju, tylko klęska systemu. Wielu z nich ma kredyty i leasingi do spłacenia, a zakłady przetwórcze padają jeden po drugim. – W ubiegłym roku dostaliśmy zaledwie 7% należnych pieniędzy za towar. Co mamy zrobić? – mówią bezradnie.

Rekordowy import kalafiorów i brokułów

Tymczasem z danych GUS wynika, że tylko od stycznia do sierpnia tego roku do Polski sprowadzono ponad 37 tysięcy ton kalafiorów i brokułów – to najwięcej od 2004 roku!

Jak podaje portal warzywa.pl, największym dostawcą jest Hiszpania, skąd przyjechało aż 13 tysięcy ton warzyw. Kolejne miejsca zajmują Włochy, Francja i Niemcy.

Polscy producenci nie mają więc szans konkurować z tanią zagraniczną produkcją. – Mówimy o bezpieczeństwie żywnościowym, a zalewamy rynek importem. To skandal – komentują rolnicy.

Rolnicy: takie akcje są potrzebne

Gest z kalafiorem odbił się szerokim echem w internecie i mediach. Pomykała podkreślił, że to był świadomy ruch, by zwrócić uwagę na realne problemy polskiej wsi.

– Dzięki takim akcjom temat przebija się do ludzi. Rolnicy mają dość milczenia. Czas mówić głośno o tym, że polskie warzywa gniją w polu, bo politycy i sieci handlowe wolą import – podsumował działacz.

Kamila Szałaj

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
05. grudzień 2025 10:40