Andrzejkowy rajd off-road po polach rolników
Do naszej redakcji zgłosił się kolejny rolnik, którego zasiewy ozimin zostały zniszczone przez fanów off-roadu doskonale bawiących się podczas rajdu andrzejkowego. Adam Borończyk prowadzi gospodarstwo we wsi Kobiela (woj. warmińsko-mazurskie) i zajmuje się hodowlą bydła i produkcją mleka.
28 listopada br. pola Borończyka i 5 jego kolegów zostały rozjechane przez grupę fanów off-roadu poruszających się na quadach i pojazdach typu buggy.
– Wjechali na 14-hektarową działkę i rozjechali mi 2 ha ozimin – żyto i pszenicę. Wszystko zostało wycięte w pień– mówi rolnik
Dalsza część artykułu pod materiałem WIDEO:
Rolnicy nagrali quady i buggy rozjeżdżające ich pola
Uczestnicy rajdu, który zdaniem rolnika, wystartował z Olsztyna, przemieszczali się polami biegnącymi wzdłuż trzech miejscowości w powiecie lidzbarskim: Tolnik Wielkich, Kobieli i Bartnik. Off-roadowcy nie dość, że zniszczyli zasiewy ozimin, to jeszcze bezmyślnie wstawili nagrania swoich poczynań do internetu.
Dalsza część artykułu pod materiałem WIDEO:
Jak wiadomo, w sieci nic nie ginie, a sprytni rolnicy zapisali wszystkie filmy i zgłosili sprawę na policję.
– Na filmikach widać rejestracje pojazdów. Jednemu z rolników przejechali centralnie przez podwórko, bo ma otwarte gospodarstwo i droga idzie przez podwórko. Pojechał za nimi samochodem i nagrał ich kamerką. To był andrzejkowy rajd firmy będącej dealerem quadów i pojazdów typu buggy. Wrzucili nagrania z przejazdu na relację, wszystko zapisałem. Chciałem się dogadać, ale oni śmieją mi się w twarz i wszystkiego wypierają – opowiada Borończyk.
Rolnicy chcieli się dogadać
Zirytowany zajściem rolnik zdecydował się skontaktować z właścicielami firmy i wyjaśnić sprawę. Spotkał się jednak z groźbami i został zablokowany.
– Dzwoniłem do tej firmy dzień po tym, jak zorganizowali sobie ten rajd, ale wszystkiego się wyparli. Pan powiedział, że jest tylko pracownikiem i o niczym nie wie. Powiedział, że zapisze mój numer, poda szefowi i że szef będzie się ze mną kontaktował. Zapisał numer i mnie zablokował, do tej pory jest cisza – mówi rolnik.
Dalsza część artykułu pod materiałem WIDEO:
Zdenerwowany sprawą Borończyk skontaktował się również z Kamilem Marunowskim znanym jako Rolnik Na Każdą Okazję, który zmontował nagrania obrazujące skalę szkód wyrządzonych przez off-roadowców.
Krótko po publikacji nagrania, RNKO otrzymał wiadomość pisemną następującej treści:
„Filmik został wrzucony z wielu połączonych, my jako ******* nie organizowaliśmy żadnego wyjazdu, a jeśli na materiałach jest coś, co jest nielegalne, od tego jest policja. My jako ******* zgłosimy pana wypowiedź w odpowiednie ręce, tak aby i pan zastanowił się nad słowami i utratą dobrego imienia firmy”.
Po ostrej wymianie zdań, RNKO wyszedł z inicjatywą, że tymczasowo usunie nagranie jeśli, ze strony firmy jest chęć nawiązania porozumienia.
„Jeżeli z Państwa strony jest chęć jakiegokolwiek ludzkiego w stosunku do tych rolników podejścia do tematu – mogę film póki co ukryć. Powiedzmy do wtorku. I mam nadzieję, że już nie będzie musiał powrócić, bo do tego czasu sprawa zostanie rozwiązana” – napisał RNKO.
Niestety, firma wciąż milczy, a śledztwo?
Rolnicy czekają na wyniki śledztwa
Zdenerwowani rolnicy, którzy ponieśli straty w uprawach w związku z rajdem, który odbył się na ich polach, zgłosili sprawę na policję w Lidzbarku Warmińskim. Z informacji, którymi dysponują wynika, że policja wysłała pismo do firmy, której pracownicy najprawdopodobniej wyrządzili szkody.
– Jeden z rolników nie zgłosił szkody i policja nie przyjęła jego zeznań. Policjanci powiedzieli, że jak nie ma tabliczek, to każdy może sobie przez to pole przejechać. Ja na swoim polu miałem postawioną tabliczkę, ale zrobiłem to sam z siebie, bo ludzie mi wjeżdżali. Policja nie przyjechała na pole, przyjęli tylko moje zgłoszenie i pendrive ze zdjęciem – skarżą się rolnicy.
Pod śniegiem jest siane!
Świadomość ludzi nie mających styczności z wsią o stanie pól podczas zimy jest znikoma. Niewielu z nich zdaje sobie sprawę z tego, że pod śniegiem, który tak bardzo zachęca ich do uprawy off-roadu na okolicznych polach, są zasiane oziminy. Ponadto społeczeństwo nie zdaje sobie sprawy z tego, na jakie straty naraża rolników, którzy przez bezmyślne wybryki tego typu, tracą dopłaty bezpośrednie. Bo jak mają udowodnić, że było zasiane, skoro podczas kontroli na polu nic nie rośnie, bo zostało rozjechane?
O stanowisko w sprawie wystąpiliśmy do firmy, która zdaniem rolników wyrządziła szkody na ich polach oraz do KPP w Lidzbarku Warmińskim, a także KMP w Olsztynie. Odpowiedź opublikujemy.
Czytaj dalej:
Justyna Czupryniak-Paluszkiewicz
