StoryEditorWiadomości rolnicze

To ciągle zbyt mało

07.03.2016., 11:03h
Ministerstwo rolnictwa wreszcie ogłosiło, że zamierza umożliwić rolnikom składanie wniosków o umorzenie reszty kar za przekroczenie kwot mlecznych. Piszemy o tym bardzo ostrożnie, aby przedwcześnie nie budzić nadziei. Bo to dopiero projekt, który wymaga zatwierdzenia przez Komisję Europejską. Jako że polski rząd nie cieszy się obecnie względami Brukseli (mniejsza o przyczyny) można się domyślać, że uzyskanie zgody tamtejszych urzędników nie będzie łatwe.

Nieco lepiej brzmią przecieki z ministerstwa sprawiedliwości, z których wynika, że komornicy otrzymali zalecenia, aby „nie ruszać” rolników, zanim nie dostaną oni dopłat. Tyle na pewno państwo może zrobić dla producentów żywności. Ubiegłoroczne popisy pracownika jednej z łódzkich kancelarii pokazały na co stać polskich komorników. To wszystko może jednak nie wystarczyć. 

Przedstawiciele branży mleczarskiej twierdzą, że rolników należy przygotowywać na ceny mleka na poziomie 65 gr/l. Gdyby te prognozy się sprawdziły, oznaczałoby to dno i upadek polskiego mleczarstwa. Znalazłoby się ono w sytuacji znacznie gorszej niż jest obecnie produkcja wieprzowiny, a przecież znajduje się ona w bardzo głębokim kryzysie. Są tu jednak pewne różnice.

Po pierwsze, mleczarze są znacznie bardziej niż producenci tuczników uzależnieni od złej woli sieci handlowych. O ile (niestety) importujemy znaczną ilość spożywanej przez Polaków wieprzowiny, to w mleku borykamy się z nadprodukcją. Sieci handlowe, zdominowane przez Niemców i Portugalczyków, bezwzględnie żądają dalszych obniżek cen. Dla nich dobra cena to np. twaróg po 5 zł/kg i ser żółty
po 7,5 zł/kg.

Po drugie, do Polski wpływa towar importowany po dumpingowych cenach. Sieci szantażują naszych dostawców niemieckim masłem w kostkach po 10 zł/kg i serem żółtym po 7 zł/kg. Niestety, dumping trzeba udowodnić przed sądem, a to nie jest zadanie mleczarni. W tej sytuacji rolnicy mogą liczyć tylko na pomoc rządu i ochronę przed dumpingiem.

Jednocześnie daje się zauważyć, że wiatr zmian na górze dotarł do mleczarstwa. Wchodzą do niego „sprawdzone” polityczne kadry. Niedawno dyrektorem zakładu Lacpolu w Piotrkowie Kujawskim został Władysław Łukasik. To sprawdzony pracownik rolniczych instytucji, pełnił kierownicze funkcje w Agencji Rynku Rolnego, Polskim Cukrze, ARiMR i KRUS. Szeroka opinia publiczna poznała Łukasika dzięki taśmom Serafina. Pierwszą decyzją nowego szefa, skądinąd wybitnego ekonomisty i zasłużonego działacza PSL, było obniżenie ceny skupu mleka o 15 gr/l, choć w tej proszkowni ceny należały do najniższych w kraju (ok. 80 gr/l). Warto dodać, że gospodarujący w podobnych warunkach jak rolnicy z Piotrkowa – dostawcy pobliskiej Kujawskiej Spółdzielni Mleczarskiej – ciągle mogą liczyć na 1 zł/l netto. 

 

Widać teraz, a pisaliśmy o tym wielokrotnie, jak bardzo brakuje poszczególnym rolniczym branżom związków zawodowych, które mogłyby ich reprezentować. Na mleczarstwie mści się dziś fiasko zjazdu w Nieborowie pod Łowiczem. To wówczas niektórzy działacze rolniczych organizacji przyczynili się do zablokowania uchwały powołującej związek, dzięki któremu dziś rolnicy mogliby znacznie skuteczniej naciskać na rząd i Brukselę.

Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
29. kwiecień 2024 14:26