StoryEditorWiadomości rolnicze

Czy UNESCO uratuje Biskupiznę przed kopalnią?

22.06.2017., 17:06h
Dzieci już w przedszkolu poznają tradycyjne obyczaje, uczą się gwary, a co najważniejsze – dumy z tego, że są Biskupianami. Teraz ten najmniejszy w Polsce mikroregion, który korzeniami sięga XIII wieku, zabiega o wpis na światową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Czy to uchroni od zagłady ten unikatowy w skali kraju mikroświat, na którego terenie odkryto złoża węgla brunatnego?

Sercem Biskupizny jest Krobia. Licząca dziś trochę ponad 4 tys. mieszkańców stolica regionu w średniowieczu była jednym z najbardziej zamożnych grodów w Polsce. W jej okolicy leży Domachowo – wieś z zabytkowym drewnianym kościołem i tętniącym życiem Gościńcem. To obiekt na wskroś przesiąknięty biskupiańskim duchem. Obecnie stanowi kulturalne centrum mikroregionu. W granicach Biskupizny znalazły się również Stara Krobia, Chumiętki, Potarzyca, Żychlewo – w sumie dwanaście położonych w okolicy wiosek, które od XIII wieku przeszły we władanie poznańskich biskupów. Stąd wzięła się nazwa regionu i amarantowy kolor męskich narek zwanych jakami.

Region zagrożony?

Biskupizna to typowo rolniczy region, a wysokiej klasy ziemia sprawia, że plony i produkcja zwierzęca są tu najwyższej jakości. Wydawać by się mogło, że zarówno kultura agrarna jak i odrębność kulturowa powinny chronić to miejsce przed zagładą.

Jednak przed laty po okolicy rozeszła się wieść, że na terenie Biskupizny odkryto złoża węgla brunatnego. Jeśli więc plan budowy kopalni się ziści, z kulturalnej i rolniczej mapy kraju zniknie region, który od wieków jest przykładem dla innych. Specjaliści prognozują bowiem, że deficyt wody znacznie ograniczy tutejszą produkcję rolną. A przecież wszystko wskazuje na to, że w ciągu 35 lat zapotrzebowanie na żywność zwiększy się dwukrotnie. Dlatego powinno się raczej inwestować w poprawę efektywności produkcji żywności, a nie likwidować jeden z najlepszych rolniczych regionów w kraju. Stąd też Biskupianie wzięli sprawy w swoje ręce i chcąc ratować region, organizują akcje protestacyjne przeciwko budowie kopalni. Mają też nadzieję, że przed zniszczeniem uchroni ich wpis na Listę reprezentatywną niematerialnego dziedzictwa kulturowego ludzkości UNESCO.

Dla rodziny Dudów ze Starej Krobi bycie Biskupianinem to powód do dumy. A udział w życiu kulturalnym regionu sprawia, że poczucie przynależności do tej wyjątkowej społeczności staje się mocniejsze 

Na razie typowe dla Biskupizny obrzędy i zwyczaje udało się wpisać na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Ale ma on rangę jedynie prestiżu. Niestety, nie ma w tej chwili żadnych procedur prawnych, które chroniłyby niematerialne dziedzictwo przed zniszczeniem, tak jak chronione są zabytki architektury, czyli np. kościoły, pałace, czy zamki. Wydając zgodę na budowę właściciel terenu jest też zmuszony przepisami do opinii ministra środowiska.

Ale Biskupianie nie rezygnują. I lobbują w sprawie wpisu na listę światowego dziedzictwa. Reszta jest w rękach ministerstwa kultury, a dokładniej Narodowego Instytutu Dziedzictwa. Bo to właśnie ta instytucja za zgodą lokalnej społeczności może przygotować wniosek o wpis na światową listę. Ale tu pojawia się problem, bo z ratyfikowanej przez Polskę konwencji wynika, że rocznie możemy zgłosić tylko jeden wniosek. Sprawy nie ułatwia też skomplikowana i rygorystyczna procedura.

Najważniejsza jest tradycja

Przed wiekami miejscowym gospodarzom żyło się lepiej niż okolicznym mieszkańcom. Wcześniej też niż inni chłopi zostali uwłaszczeni przez biskupa. To sprawiło, że gospodarze byli bogaci, przez co mogli się czuć nieco lepsi. Dlatego kawalerowie szukali żon wśród miejscowych panien. Panny zaś zdawały sobie sprawę, że lokalni kawalerowie to dobra partia.

Co niezwykłe, po dziś dzień Biskupianki często biorą sobie za mężów Biskupian, a jeśli narzeczony jest spoza regionu i tak ślub przebiega zgodnie z biskupiańskim obyczajem. Najlepszym tego przykładem jest rodzina Dudów mieszkająca w Starej Krobi. Pani Ela jest Biskupianką z dziada pradziada. Pan Rafał urodził się poza Biskupizną. Ale, gdy przed laty poprosił o rękę pani Elżbiet, nie miał wątpliwości, że chce ją do ołtarza poprowadzić w tradycyjnym biskupiańskim stroju. Nie było to jednak takie proste. Bo niby skąd miał wziąć amarantową wełnianą jakę, czarną westkę i sięgającą kolan wołoszkę?


Biskupiańskie zwyczaje dzieci poznają nie tylko w szkole czy przedszkolu, ale również podczas wakacji w ramach organizowanych półkolonii

Pan Rafał wpadł na pomysł, by pożyczyć je od członków folklorystycznego zespołu Biskupianie, którzy noszą oryginalne, często ponad stuletnie stroje. Jak wspomina, wówczas to była zamknięta, niechętna obcym społeczność. Ale uporem przekonali Biskupian, by pożyczyli im stroje na ślub. Z czasem Dudowie, jak wielu młodych mieszkańców Biskupizny, poznali jej historię, przeszukując strychy skompletowali własne stroje i stali się podporą folklorystycznego zespołu. Dziś z dumą cała rodzina Dudów – dwie córki i pięciu synów nosi kopki, westki, wołoszki i jaki. Wszystko świetnie zachowane. Odprasowane, wykrochmalone. Bajecznie kolorowe.

Renesans folkloru

– Stroje i muzyka to nie jedyne kultywowane po dziś dzień tradycje. Co roku we wrześniu w Domachowie organizowany jest Festiwal Tradycji i Folkloru. Można się na nim zapoznać z lokalną twórczością, zwyczajami, spróbować potraw miejscowej kuchni. Zjeżdżają wówczas do nas goście z całej Polski. Latem chętni mogą wziąć udział w Taborze Wielkopolskim, czyli warsztatach kultury ludowej, które prowadzą „starzy mistrzowie” – wylicza Krzysztof Polowczyk, Biskupianin, znawca regionu i muzyk grający na dudach – instrumencie tradycyjnym dla Biskupizny.

Biskupianki w umiejętny sposób łączą tradycję z nowoczesnością.

Trzy lata temu w ramach „Biskupiańskiego Roku Obrzędowego” mieszkańcy mogli wziąć udział w warsztatach i spotkaniach, podczas których wskrzeszone zostały tradycyjne obyczaje. Wówczas po latach przerwy zorganizowano mi.n. „Piyrzok”, czyli spotkanie ze starym biskupiańskim obrzędem darcia pierza. Latem mieszkańcy mogli też wziąć udział w warsztatach wicia dożynkowych wieńców, a zimą popróbować swoich sił w wyrabianiu tradycyjnych słomkowych ozdób choinkowych. Zajęcia zorganizowano także dla dzieci. W ramach półkolonii, które odbywały się w zabytkowej stodole, najmłodsi poznawali lokalne obyczaje, sztukę i tradycję. Dumą mieszkańców jest też Muzeum Stolarstwa i Biskupizny, które ma siedzibę w Krobi. To unikatowe w skali Europy miejsce mieści się w budynku Fabryki Mebli powstałej w 1922 r. W muzeum znajduje się Izba Biskupiańska poświęcona lokalnemu folklorowi.


Na terenie Biskupizny od kilku lat realizowany jest projekt Biskupiański Szlak Kulinarny. W Krobi i okolicach wytyczony został Biskupiański Szlak Turystyczny. To co cieszy lokalnych samorządowców, społeczników, ale przede wszystkim miłośników Biskupizny, to tak ogromne nią zainteresowanie. I nie ma tu znaczenia, czy jest się młodym, czy leciwym mieszkańcem Krobi, Żychlewa czy Domachowa. Dla wszystkich ważna jest tradycja. Bo – jak twierdzą mieszkańcy – bez poznania przeszłości trudno budować przyszłość.

Nasz mikroregion przeżywa swoisty renesans. Dlatego lokalne organizacje i samorządowcy założyli „Partnerstwo na rzecz Biskupizny”. Przez co wspólnie realizujemy projekty związane z dziedzictwem kulturowym, promocją, turystyką – podsumowuje Polowczyk.

Dorota Słomczyńska

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
27. kwiecień 2024 07:16