StoryEditorŻycie wsi

Ile jest Kresów Wschodnich w zwyczajach wsi zachodniopomorskiej?

23.03.2019., 10:03h
Wszyscy chcemy wiedzieć, skąd pochodzimy. Szukamy przodków, szperamy w kronikach. Albo rozmawiamy z ludźmi, czyli żywą historią. Zupełnie jak młodzież z Reptowa w projekcie „Tutejsi”.
Mówi się, że Zachodniopomorskie jest swoistą białą plamą na etnograficznej mapie Polski. Zamieszkujący te ziemie przez dziesięciolecia ludzie w czasie wojny i tuż po niej wyprowadzili się za Odrę. Ich miejsce zajęli przesiedleńcy, którzy z Kresów Wschodnich przynieśli ze sobą bogactwo tamtejszej kultury.

Etnografowie do dziś zastanawiają się, w jakim stopniu na Ziemiach Zachodnich zachowano kulturę dawnych mieszkańców tych ziem. I ile zaszczepiono na niej tego, co przyszło z Kresowianami. Odpowiedzi na te pytania przynosi projekt „Tutejsi” realizowany przez Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej. A szczególny wkład w poszukiwania etnografów ma młodzież z Reptowa, która wzięła udział w ostatniej edycji projektu.

Historia? Byle nasza!

Dorota Śledziowska uczy reptowskich gimnazjalistów historii. To nie pierwszy jej historyczny projekt.

Zrobiłam coś podobnego w 2009 roku. Realizowaliśmy to w ramach koła historycznego. Uczniowie zapraszali swoich dziadków, ciocie, bliskich i sąsiadów. Albo jechaliśmy do tych ludzi na wywiad. Opowiadali nam o sobie, o momencie, kiedy tu przyjechali, o tym, jak tu wyglądało życie po wojnie. To był mój autorski projekt. Później wspólnie z ówczesną dyrektor szkoły Lilianną Janeczek i panią Marią Szyndlarewicz stworzyłyśmy duży, finansowany przez UE projekt „Drogi życia przywiodły nas do Reptowa”. Po nim powstała jeszcze książka o tym samym tytule – wspomina Dorota Śledziowska.

Czy młodzież interesuje się historią? Czy to może być w ogóle atrakcyjne dla ludzi w waszym wieku? – pytam.

Lubię się uczyć historii. To znaczy lubię słuchać opowieści– mówi Danusia.

Historia? Tak, o naszej okolicy, tradycjach – mówi Radek.

Historia świata – to niezbyt. Ale ta nasza, tutejsza, to owszem – dodaje Przemek.

Pytam, co dla nich znaczy „nasza”.

To historia naszych rodzin. Przesiedleńców, którzy tu przywieźli ze sobą historię z Ukrainy i innych miejsc – mówią.


Przemek, Danusia, Tamara i Radek z nauczycielką historii Dorotą Śledziowską, która koordynowała projekt „Tutejsi” w gimnazjum w Reptowie
  • Przemek, Danusia, Tamara i Radek z nauczycielką historii Dorotą Śledziowską, która koordynowała projekt „Tutejsi” w gimnazjum w Reptowie
Rodzina Danusi przeprowadziła się do Reptowa z Mazur. Ale jej korzenie sięgają aż do Wołynia. Babcia Danusi jest kuzynką generała Andersa, a jej mama mieszkała jeszcze w majątku na Wołyniu.

Moja babcia spotkała się z córką Władysława Andersa. Przyjechała do Prabut, gdzie mieszkali dziadkowie, żeby spotkać się z rodziną. A ja osobiście poznałam ją dopiero na Monte Cassino – mówi z dumą Danusia.

Jak Lipka z Kaliną...

Prababka Radka, Karolina, była jedną z pierwszych mieszkanek Reptowa po wojnie. Radek pamięta z opowieści rodzinnych, że kiedy wybuchła wojna, prababka miała kilkanaście lat. Miała wyjść do szkoły. I tego dnia nie poszła.

Pradziadek Tamary przyjechał z Wielkopolski, a prababka... z Syberii. Była zesłaną Kresowianką. Przemek mieszka w pobliskim Bielkowie – wsi, o której nie tak dawno pisaliśmy. Do Bielkowa przesiedlono niemal w całości Polaków z Sąsiadowic na dzisiejszej Ukrainie. Stamtąd pochodzą pradziadkowie Przemka.


To pamiątki, które udało się reptowskiej młodzieży znaleźć podczas projektowych poszukiwań. Są tu stare zdjęcia, kroniki i nawet papierowe modele wozów strażackich wykonanych przez Joannę Sałatę
  • To pamiątki, które udało się reptowskiej młodzieży znaleźć podczas projektowych poszukiwań. Są tu stare zdjęcia, kroniki i nawet papierowe modele wozów strażackich wykonanych przez Joannę Sałatę
Uczestnicy projektu są młodzi, ale zaskakują dojrzałością. A historia wydaje się nie czymś od nich osobnym, ale raczej czymś, z czego są utkani. Dlatego projekt „Tutejsi” to było dla nich nie zadanie, ale raczej działanie zgodne z naturą.

We wrześniu ubiegłego roku przyszła do szkoły informacja. Mieliśmy kilka dni na decyzję. Tematem były „Tradycje kulturowe Pomorza Zachodniego”. Od razu zgłosili się chętni na poszczególne tematy. Danusia i Tamara natychmiast zaproponowały tradycje muzyczne. Bo to tu gorący temat – zapowiada emocje Dorota Śledziowska.

Babcia z dziadkiem śpiewają w zespole, dziadek gra na bębnie. Wcześ­niej śpiewali w „Kalinie”, przy kole gospodyń w Kobylance, to nasza gmina. Po pewnym czasie pan Zygmunt, który założył zespół i grał w nim na akordeonie, odszedł i utworzył nowy, „Lipkę”. Bo „Kalina” chciała mieć kogoś innego u steru. Wiem to, bo babcia prowadziła kronikę. Zespoły, mówiąc najdelikatniej, działają dziś niezależnie. A w „Lipce” nawet śpiewałam kiedyś – opowiada Danusia i wyjaśnia, jak zespoły strojem budowały swoje nowe tożsamości.

Stary strój, kiedy „nie byli pokłóceni”, był skromny: czerń, biel, trochę czerwieni, trochę motywów kwiatowych. Po podziale „Kalina” zyskała kolory gminy, czyli błękit, biel i żółć. A „Lipka” do swojej czerni i bieli dodała nowe motywy, na przykład lipę. Ale to wszystko dość skomplikowane. Zdaje się, że dla pełnego zrozumienia trzeba po prostu zobaczyć zespoły na żywo.

W projekcie pytałam, jak zaczęli śpiewać i skąd wzięły się piosenki. Okazało się, że większość jest ich – babcia pisała teksty, a pan Zygmunt – muzykę. Piosenki inspirowane są tematami i melodiami, które pochodzą jeszcze z Kresów. Ale ponieważ zespół tworzą ludzie z wielu miejsc w Polsce, jest wiele tematów i wiele motywów. I to widać też w stroju. „Lipka” ma w nim motywy z różnych regionów. Jest i nasza kobylańska lipa, ale też zakopiańskie róże – wyjaśnia Danusia.

Padnij! – po rezurekcji

Radek pracował w tandemie z Przemkiem. Pisali o Bielkowie.

Chcieliśmy sprawdzić, czy ludzie, którzy tu przyjechali, kontynuowali przywiezione ze sobą tradycje, czy też stworzyli coś nowego. Dowiedzieliśmy się, że przeszczepili tu tradycje z Sąsiadowic. Choćby dzień świętego Szczepana. Sypią wtedy księdza poświęconym owsem. Albo na świętego Jana – po mszy ksiądz wszystkich częstuje w kościele winem – opowiadają chłopcy.

Klaudia i Patryk przygotowywali wywiady z OSP w Bielkowie i Kobylance. Temat „łyknęli” od razu, bo OSP to dla nich chleb powszedni. Klaudia to córka ochotniczego strażaka z Kobylanki, a Patryk działa w młodzieżowej drużynie OSP w Reptowie.

W wywiadach udokumentowali tradycje OSP – przywiezione jeszcze z Sąsiadowic i tutaj kontynuowane w Bielkowie. Ale i działalność grupy nieformalnej zajmującej się historią Bielkowa.

Nagrane przez nich filmy wykorzystaliśmy w prezentacji. Między innymi zwyczaj przywieziony z Sąsiadowic – mówi nauczycielka.


 Uczestnicy projektu „Tutejsi” z Reptowa (od lewej): Radek, Tamara, Danusia, Przemek, Dominika, Klaudia i Patryk podczas gali w Międzyzdrojach podsumowującej projekt
  • Uczestnicy projektu „Tutejsi” z Reptowa (od lewej): Radek, Tamara, Danusia, Przemek, Dominika, Klaudia i Patryk podczas gali w Międzyzdrojach podsumowującej projekt
Jaki? Otóż kiedy podczas rezurekcji ksiądz wynosi monstrancję z Grobu Pańskiego, stojący przy ołtarzu strażacy ochotnicy na hasło „Padnij!” rzucają się na podłogę. I leżą tak przez dobrą minutę. To zwyczaj wielkanocny. Ale młodzież dotarła też do tradycji wigilijnych, choćby kulinarnych.

Hołubcie bielkowskie to tradycyjne danie z Sąsiadowic. To gołąbki, które nadziewa się kaszą jęczmienną i surowymi ziemniakami, a potem piecze albo gotuje. Z projektu dowiedziałam się, że w ogóle istnieją! I że można je jeść z sosem grzybowym. Kiedy jechaliśmy do Międzyzdrojów na podsumowanie projektu, wzięliśmy ze sobą te przygotowane dla nas przez panią Ewę Pietruszkę – mówi Danusia.

Tugiedej, czyli kiedy?

Jednym z tematów poszukiwań, a później prezentacji była lokalna gwara. Młodzież odkryła, że „iść po zagumiu” znaczy „polną drogą poza zabudowaniami”, ale też, że sąsiadowiczanie na chodnik mówili z francuska „trotuar”. „Tugiedejszy” to „przedwczorajszy”.

Tugiedej... słyszałam, jak ludzie tak mówią. Tugiedej, czyli gdzieś tam, kiedyś tam – przypomina Dorota Śledziowska.

I oczywiście „kantyczki”, czyli kolędy i pastorałki.

Młodzież uruchamia prezentację, a w niej nagranie.

...sypanie owsem... już nie w kościele, ale poza kościołem. Z chóru sypano owsem po poświęceniu. Ksiądz szedł przez kościół i święcił, a kiedy doszedł do chóru, odwracał się i już na niego sypano! A żeby to owsem! Mało, bo w tym owsie był i groch! – przytacza sąsiadowicką tradycję Tadeusz Pietruszka, jeden ze starszych mieszkańców Bielkowa.

 Klaudia i Patryk dziękują Tadeuszowi Pietruszce z Bielkowa za sąsiadowickie opowieści
  • Klaudia i Patryk dziękują Tadeuszowi Pietruszce z Bielkowa za sąsiadowickie opowieści
Podejrzewam, że te materiały, które zebraliśmy, później będą doktorzy etnografowie wykorzystywać. Na szkoleniu powiedziano nam, że cała Polska pod kątem kultury jest zbadana, a Pomorze Zachodnie to wciąż biała plama – mówi dumna Dorota Śledziowska.

A my czekamy na naukową oprawę tego, co udało się odkryć młodym reptowianom.

Karolina Kasperek
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
15. grudzień 2024 12:31