Koło z Jarużyna ledwo się zawiązało, a już stanęło przy stoisku w różowych koszulkach ze swoim logoarchiwum
StoryEditorKGW

KGW z Jarużyna działa 2 miesiące, a już ma swoją gazetę

30.11.2024., 12:00h

W Jarużynie w gminie Osielsko było cicho i spokojnie. Aż pojawiło się koło gospodyń. Teraz Aleksandrze, jego współzałożycielce, koleżanki mówią: „Nie tak szybko! Daj odetchnąć”. Koło ma zaledwie dwa miesiące i choć nie mają jeszcze swojej siedziby, idą jak burza.

Jarużyn - podbydgoska sypialnia dla miastowych

Zawsze porusza nas drzemiąca w ludziach pasja, ambicja, potrzeba zdobywania i tworzenia. Taką znaleźliśmy u Aleksandry Chrzanowskiej, przewodniczącej nowo powstałego w Jarużynie koła, które już ma na koncie i sukcesy, i wielkie plany.

– Jarużyn robi się powoli sypialnią Fordonu, dzielnicy Bydgoszczy. Pamiętam gospodarstwa, dziś ostało się jedno, na ul. Kolonia. Ale nie mieliśmy nigdy koła, jesteśmy pierwszym w historii Jarużyna. Nie było też kół w najbliższej okolicy. Zachęcamy panów, a jednego już mamy – Piotr Gondek, radny gminy Osielsko, był pomysłodawcą. Na co dzień zarządza spółką, a po godzinach jest członkiem koła i nas wspiera – mówi Aleksandra, przewodnicząca.

Koło to dla niej szczególny projekt. Do niedawna była ekspedientką, ale od jakiegoś czasu jest na rencie z powodu chorób. Nie przeszkadza jej to jednak mimo obowiązków rodzinnych (jest mamą trojga dzieci i członkinią rady rodziców szkoły w Osielsku) motywować koleżanek i wymyślać im w kole coraz to nowych zajęć.

Jak powstało logo KGW Jarużyn?

Latem Piotr zrobił banery i rozwiesił je we wsi. Zachęcały do założenia koła i wstąpienia w jego szeregi.

– Pierwsze spotkanie odbyło się 1 września. Przyszło osiem kobiet, ale żeby się zarejestrować w urzędzie, potrzebowałyśmy dziesięciu. Znalazły się w ciągu dwóch tygodni. 21 września, na Pożegnaniu Lata, miałyśmy już zarejestrowane koło. Był słodki poczęstunek od koła, dmuchańce, grill, babeczki, lemoniada, swojski chleb ze smalcem. A potem były Jesienne Wianki. Przyszło tyle pań, że zabrakło nam miejsca w świetlicy. Mamy w kole kwiaciarkę. Hurtowo zamówiła wianki z wikliny, a reszta pań przyniosła wszystko do dekoracji. Powstało mnóstwo pięknych dzieł – chwali się Aleksandra.

image
Wianki powstały z materiałów dekoracyjnych, ale jeszcze bardziej z wyobraźni i potrzeby działania członkiń jarużyńskiego koła
FOTO: archiwum

Kiedy rozmawiamy, Aleksandra właśnie otrzymała list z ARiMR z potwierdzeniem przyznania dotacji. Na wydanie 8 tys. zł będą mieć czas do końca grudnia. Ola mówi, że żadna z nich nie miała bladego pojęcia o finansach, projektach, wnios­kowaniu o dotacje. Ona sama siedzi teraz godzinami i czyta, doszkala się.

– Zdążyłam już zaprojektować logo i zamówić różowe koszulki z nim. Zrobiłam sama, to projekt robiony w Canvie. Bawię się w projektowanie grafiki w tej aplikacji, robię hand made’y, kartki, dyplomy dla szkoły, kalendarze, obrazy, sznureczkowe dekoracje. To świetne narzędzie, częściowo darmowe – mówi przewodnicząca, nazywając siebie kolorowym ptakiem.

image
Logo koła zaprojektowała Aleksandra. W swojej pasji projektowania wykorzystuje aplikację Canva
FOTO: archiwum

Zajęcia zumby we wsi Jarużyn

Istnieją raptem dwa miesiące, a już koło zdążyło zrealizować poważne przedsięwzięcia. Ledwo się zarejestrowali, wielka woda zalała Dolny Śląsk. Ogłosili zbiórkę darów. Mieli podobno świetną odpowiedź. Dary powieźli do stowarzyszenia „Dzięki wam” w Bydgoszczy, a stamtąd stowarzyszeniowymi samochodami wiózł je na południe mąż Oli. W maleńkiej świetlicy mają od miesiąca zumbę. Prowadzi ją trenerka.

Zumba odbywa się w świetlicy, która ma jedno pomieszczenie bez kuchni, mamy tylko toaletę. Staramy się o nową świetlicę od 20 lat, niestety, bezskutecznie. Jesteśmy na uboczu gminy, a poza tym teraz priorytetem dla gminy jest druga szkoła. Gdzie tylko możemy, staramy się pisać, pomaga nam Piotr, nasz radny – opowiada jarużynianka.

Ich marzenia to przede wszystkim ta świetlica. Żeby mogły wspólnie gotować i organizować większe spotkania. Za chwilę organizują andrzejki, ale muszą je zrobić w większej świetlicy w Wilczu. Lada moment będą się wystawiać na bydgoskim jarmarku bożonarodzeniowym i na gminnych mikołajkach w Osielsku. Na Dzień Dyni zaprosiły niedawno panią wójt. Ugościły ją totalnie dyniowym menu. Był sernik dyniowy, pumpkin spice latte, ciasteczka dyniowe, rogaliki z konfiturą dyniową i, oczywiście, zupa dyniowa. Gotowały ją w swoich domach.

image
Spotkania koła, póki co, odbywają się w maleńkiej świetlicy bez kuchni. Jarużynianki mają tam ciasno i marzą o świetlicy z prawdziwego zdarzenia
FOTO: archiwum

Co planuje KGW Jarużyn?

W październiku zorganizowały zabawę karaoke, ale Ola ma apetyt na więcej.

– Rdzennych mieszkańców mamy już niewiele, to starsi już ludzie. Coraz więcej mieszkańców to napływowi. Pomyślałam więc, że dobrą okazją do poznania się, integracji i zakorzenienia tu ludzi byłaby prelekcja o historii Jarużyna. Zaczepiłam mieszkańca Osielska, Arkadiusza Zajdę, który prowadzi mikro­blog „Osielsko historycznie”. Jesteśmy umówieni na styczeń, prelekcję połączymy z obchodami Dnia Babci i Dziadka – wyjaś­nia Ola.

image
Karaoke to jedna z propozycji koła, skierowana do wszystkich pokoleń
FOTO: archiwum

Lada moment zrobią „JarużyNOWE spotkanie ze św. Mikołajem”. Będą rozdawać paczki ze słodyczami, wspólnie ubierać choinkę, rozdawać pierniki i gorące kakao.

– Chcemy robić coś i dla młodych, i dla starszych. Ma się u nas odnaleźć i stateczny starszy pan, i młodzież, i dzieci – mówi i chyba ma dowody na to, że w Jarużynie gospodynie potrafią umiejętnie godzić tradycję z nowoczesnością.

Niedawno na Facebooku ogłosiła kolejne zajęcia z zumby. To miała być halloweenowa zumba, na którą uczestnicy przyszli tematycznie przebrani. Aleksandra postanowiła, że nie poprzestanie na hasłowym ogłoszeniu.

– Pomyślałam, że tyle kontrowersji budzi to święto. Niektórzy się na nie oburzają. Przytoczyłam więc historię tego święta, trochę je opisałam. Poznawajmy też inne kultury, nie zamykajmy się – mówi.

Nie zamykają się. Wręcz przeciwnie – opowiadają o sobie wszem i wobec. Prowadzą, jako koło, swoją wewnętrzną gazetkę „Mój Fyrtel”. To jedna, czasem dwie strony w wersji cyfrowej, pojawiające się raz na dwa tygodnie. Teraz pisze o nich gazeta z prawdziwego zdarzenia. To chyba nie lada sukces jak na dwumiesięczne koło gospodyń.

image
FOTO: archiwum

Karolina Kasperek

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
05. grudzień 2024 07:06