StoryEditorŻycie wsi

Ogromne serce KGW z Łękowic bije... pod sklepem

13.01.2021., 12:01h
Czerwone serce na nakrętki to ostatnio prawdziwy obiekt pożądania dla kół gospodyń wiejskich i stowarzyszeń na wsiach. Jednak taki pojemnik jest dość drogi. Jednak KGW z Łętowic pod Tarnowem udało się ustawić we wsi ogromne serce i to niewielkim kosztem.

Serce na nakrętki – obiekt pożądania dla wielu KGW

Na forach internetowych i grupach, na których koła gospodyń, stowarzyszenia i inne organizacje działające na wsiach wymieniają doświadczenia, pojawiają się ostatnio coraz częściej zdjęcia z blaszanymi czerwonymi sercami, które służą jako pojemniki do zbierania nakrętek w szlachetnych celach.

Takie serce to obiekt pożądania wielu, ale nie jest tanie. Jedno z kół, zapytane na znanej grupie dla kół gospodyń, poinformowało, że serce zakupiło u producenta i wydało na nie 2,5 tys. zł. To niemały koszt dla organizacji, która dopiero rozpoczyna działalność, nie pisze jeszcze projektów, a działania finansuje jedynie ze składek, darowizn czy dotacji z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Ale kiedy bardzo starasz się o serce, możesz je mieć mniejszym kosztem. Udało się to kołu gospodyń z Łętowic pod Tarnowem.

Gospodynie z KGW Łękowice uszły 6 tysięcy maseczek

Koło powstało – pewnie nie będzie tu zaskoczenia – dwa lata temu. W grudniu obchodziło drugie urodziny w nowej odsłonie, czyli po zarejestrowaniu się w ARiMR.

– Miałyśmy jedno spotkanie i żadnych szkoleń z Agencji. Cieszyłyśmy się, że będzie dotacja i wreszcie będziemy miały coś, co pozwoli nam oderwać się na chwilę od dzieci. Właściwie działałyśmy po omacku, dopiero po kilku miesiącach znalazła się fundacja, która zaproponowała nam szkolenie. Dowiedziałyśmy się więcej. Napisałyśmy na przykład zupełnie nowy statut, bo dowiedziałyśmy się, że ten wyjściowy jest w wielu miejscach niejasny albo niezgodny z prawem. Obecny jest z dziesięć razy dłuższy niż ten wzorcowy, agencyjny – opowiada Joanna Twardowska, przewodnicząca koła, młoda mama i aktywistka z ogromnym apetytem na rozwój.

Póki co pieniądze zdobywają z dotacji, darowizn od sponsorów i sprzedaży ciast i przetworów. Z zarobionych pieniędzy zdążyły już kupić kilka mikserów, kuchenkę, roll up (zwijany baner), żeby się reklamować. Całkiem niedawno – rzutnik na potrzeby wieczorów filmowych, ale z działaniami wstrzymała je pandemia. Wzbogaciły się też o zestaw nagłośnieniowy.

Pieniądze w sporych ilościach przeznaczają na akcje charytatywne. Są może nawet rekordzistkami pod pewnym względem.

Bardzo dużo wydałyśmy na maseczki. Uszyłyśmy ich ponad sześć tysięcy, a szyły cztery panie! Na tkaniny, na gumki wydałyśmy około 2 tys. zł. Szyłyśmy dla seniorów, szpitali, okolicznych sklepików – opowiada Joanna i mówi, że w tym krótkim czasie udało im się zorganizować festyn, jakiego wieś, a może i gmina nie widziała.

Panie z łętowickiego koła gospodyń w minione mikołajki przebrały się za elfy i zorganizowały przejazd mikołaja przez całą miejscowość
  • Panie z łętowickiego koła gospodyń w minione mikołajki przebrały się za elfy i zorganizowały przejazd mikołaja przez całą miejscowość

Blaszane serce

W ich potężną chęć pomagania wpisuje się też blaszane serce. Marzyły o takim, ale trudno im było przeznaczyć na nie niemal całą roczną dotację.

– Od kilku miesięcy obserwowałam fora. Widziałam chwalące się sercem koła. Nabrałyśmy apetytu. Ale nie chciałyśmy ponieść aż takich kosztów. Zaczęłyśmy szukać. Znajomy przekazywał znajomemu i nagle okazało się, że w gminie mieszka człowiek, zawodowy spawacz, który zdeklarował się, że zrobi wszystko sam. Za darmo, w swoim garażu. My mamy tylko dać pieniądze na materiały – opowiada Joanna.

Koło zapłaciło 1,5 tys. zł. Sąsiad spawacz szukał materiałów sam. Dzwonił po firmach, sprawdzał, gdzie można zaoszczędzić na siatce, na profilach. Ale jednocześnie materiały miały być w dobrym gatunku, bo serce ma stać latami. Zrobił projekt, zgiął kilka drutów, przyspawał blachy i przywiózł serce do Łętowic.

– Miało być trwałe, ale i duże. Te serca ze zdjęć są zwykle mniejsze, wysokie na metr. I skutkuje to tym, że szybko się zapełniają. Kiedy jeżdżę przez wsie, widzę, że zakrętki wypadają, leżą czasem na ulicach. Dlatego chcieliśmy mieć większy pojemnik. Nasze serce jest wysokie na 1,5 m plus 10 cm podstawy. A szerokie nawet na więcej. Głębokie jest na jakieś 70 cm. Teraz będziemy zbierać w nim nakrętki na Julkę z naszej wsi. Ma bardzo rzadką chorobę – zespół Smitha-Lemliego-Opitza. To bardzo trudna choroba, ale rehabilitacja daje rewelacyjne efekty – cieszy się przewodnicząca.

Serce stanęło pod sklepem. Joanna mówi, że to najlepsze miejsce, bo przyjeżdżają do niego ludzie z okolicznych wsi. Liczy, że przy okazji zakupów wrzucą nakrętki. Mówi, że odbiera nawet telefony od innych kół z pytaniami, jak to zrobić, żeby mieć takie serce taniej, gdzie szukać materiałów, specjalistów, ile na to wydać. Łętowiczanki zaoszczędziły i... cieszą się teraz, że mają w kołowym portfelu więcej pieniędzy na inne charytatywne działania.

Blaszane serce w Łętowicach jest większe niż te kupowane. To zasługa „domowej” roboty
  • Blaszane serce w Łętowicach jest większe niż te kupowane. To zasługa „domowej” roboty

Karolina Kasperek
Zdjęcia: Joanna Twardowska, Małgorzata Marzena Bartnik
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
30. kwiecień 2024 09:13