StoryEditorŻycie wsi

Politycy mogą pomóc zwierzętom na wsi. I to za darmo

17.01.2021., 13:01h
Fundacja „Stacyjka Maltusia” w Mierczycach na Dolnym Śląsku przypomina trochę wiejski szpital dla zwierząt. Przygarnia te po wypadkach, ale i te niechciane w domach i samotnie wałęsające się po okolicy. Zwierzęta gospodarskie trafiają tam z tak zwanych interwencji, gdy rolnik nie ma już siły zajmować się swoim podopiecznym lub kiedy robi to niewłaściwie albo na starość, kiedy są już zbyt zmęczone i wyeksploatowane pracą i służbą człowiekowi.

Pomaga czworonogom na pełen etat

Gdyby ludzie dobrze traktowali zwierzęta, nie byłoby takich organizacji, jak nasza i potrzeby pomagania zwierzętom na tak dużą skalę – mówi Aleksandra Chechowska, prezes fundacji.

Żeby pomagać zwierzętom, kilka lat temu musiała zwolnić się z pracy w miejscowym ośrodku pomocy. Teraz cały dzień poświęca na pomoc czworonogom. Wspiera ją w tym, choć sporadycznie, kilkoro wolontariuszy przyjeżdżających z regionu. Na szczęście to niejedyne wsparcie, na jakie może liczyć. I całe szczęście, bo na co dzień fundacja, jak wiele innych podobnych instytucji, boryka się z podstawowym problemem braku żywności dla zwierząt.

Krzywa puszka też dobra

Rocznie potrzebujemy nawet kilkanaście ton karmy i paszy dla różnych zwierząt. Karmimy nie tylko stacjonarnie zwierzęta przebywające w Mierczycach, ale także przekazujemy pokarm tam, gdzie go brakuje. Dokarmiamy koty wolno żyjące, ale też dostarczamy karmę ludziom, których nie stać na jej zakup dla swoich ulubieńców i pupili. W poprzednim roku wykorzystaliśmy około szesnastu ton pokarmu. Jeszcze nigdy nie zabrakło jedzenia dla zwierzaków, bo pomaga nam wielu ludzi dobrej woli – opowiada Aleksandra Czechowska.

Udaje się to, ponieważ fundację wspierają niezawodne dzieci z przedszkoli czy szkół z okolicy oraz różne sklepy, które oddają niepełnowartościowy towar – taki w zgiętych puszkach lub przerwanych, zniszczonych opakowaniach.

To towar wybrakowany estetycznie, ale jedzenie jest dobre, a to najważniejsze. Przecież kot czy pies nie zjada opakowania, tylko jego zawartość – przekonuje pani Ola.

Fundacja w Mierczycach zaczyna przypominać już małe gospodarstwo rolne, gdyż oprócz psów i kotów są tam również jedna owca, pięć koni oraz sześć kóz. Każde zwierzę można adoptować osobiście albo wirtualnie. Wszystkich – i tych przygarniętych do opieki stacjonarnej, i zdalnej – jest już niemal dwieście.
Przy policzku polityka

Jak wyborcze banery pomagają podopiecznym schroniska w Mierczycach?

Walka o lepszy los mniejszych braci na wsi wbrew pozorom nie jest najprostsza, ale jeśli trzeba, cel uświęca środki, także te polityczne. Ostatnio do poprawy losu zwierząt wykorzystuje się również polityków, choć incognito. Ci bowiem przekazali do schroniska swoje banery z ostatnich kampanii wyborczych do samorządu, parlamentu i prezydenckich.

Są na nich nie tylko ich twarze, ale też szczytne hasła. To chyba pierwszy raz, kiedy to politycy nie wykorzystują, ale są wykorzystywani. Dokładniej – nie tyle oni, ile banery z ich podobiznami. Posłużyły do ogrzewania pomieszczeń dla zwierzaków. Te na razie powoli przyzwyczajają się do nowej izolacji, bo opiekunowie zaczynają wieszać darowane banery w kojcach dla psów. Wykonane z tworzywa sztucznego, zamiast trafić na przemiał albo do śmietnika, zostały przekazane do dobroczynnego recyklingu i na początek ogrzewają w zimie boksy dla kilku psiaków, chroniąc je przed chłodem i wiatrem. A że politycznego materiału jest pod dostatkiem, to znajdą również zastosowanie do izolacji na podłogach kojców.

Nie interesuje mnie polityka. Mamy trudną sytuację, szczególnie jesienią i zimą. Biorę więc wszystko, co może się przydać. Tak też było z banerami. Skoro mogą być użyteczne dla naszych podopiecznych, to bardzo chętnie. Nieważne, kto na nich widnieje, ważne, że pomagają moim podopiecznym – zapewnia pani Aleksandra.


  • Aleksandra Ciechowska, prezes fundacji w Mierczycach, żeby pomagać zwierzętom zwolniła się kilka la temu w miejscowym ośrodku pomocy społecznej
Schronisko dla zwierząt w Mierczycach poza banerami chętnie przyjmuje pomoc w postaci karmy dla zwierząt. Zwłaszcza, że dokarmia też wolno żyjące koty
  • Schronisko dla zwierząt w Mierczycach poza banerami chętnie przyjmuje pomoc w postaci karmy dla zwierząt. Zwłaszcza, że dokarmia też wolno żyjące koty
Pomysłodawcą takiego rozwiązania jest Radosław Zysnarski, prezes Regionalnego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych w Legnicy, który zna wielu polityków różnych opcji. Zauważył problem i możliwość pomocy, kiedy banery po kolejnych wyborach zbierano w biurach polityków na stosach.

Wtedy właśnie pojawiła się myśl. Upewniłem się podczas rozmowy z panią Aleksandrą. I okazało się, że na zimę musi dodatkowo zabezpieczyć kojce dla zwierząt, w tym dla psów, które są na podwórku. A banery, których po wyborach jest sporo, mogą się ponownie przydać – opowiada Radosław Zysnarski. – Nie miałem żadnych trudności w ich pozyskaniu, bo politycy różnego szczebla i z partii chętnie zgadzali się na tego rodzaju recykling. Chyba najwięcej jest Kosiniaka-Kamysza i Trzaskowskiego, ale jest także wiele innych znanych osób. To aktywni politycy, którzy wygrali wybory, ale są i tacy, którzy je przegrali.

Ludowiec dodaje, że w miarę możliwości zbiera także żywność dla zwierzaków.

Żeby twarze polityków, zwykle smakoszy mięs­nych potraw, schabowego albo koniny nie denerwowały podopiecznych na czterech łapach czy kopytach, są zakrywane kolejnymi. I dzięki temu tylko w niewielu miejscach widać jakieś fragmenty politycznych treści.

Z banerów od darczyńców korzysta także schronisko dla bezdomnych zwierząt w Świdnicy prowadzone przez Fundację „Mam Pomysł”. Tam także są dobrą izolacją na jesienne i zimowe miesiące.

Artur Kowalczyk
Zdjęcia: Artur Kowalczyk
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
29. kwiecień 2024 07:42