Możemy nauczyć konia sztuczek. Ale czy koń może nauczyć nas życia?
Julia urodziła się w Ostródzie, a Artur w Warszawie. On skończył informatykę na tamtejszej politechnice, a ona politechnikę w Gdańsku. Poznali się w pracy w stolicy. I żadne z nich nie myślało wtedy, że zwiążą swoje życie ze wsią.
– Kiedy byłem dzieckiem, jeździłem na całe wakacje do wujostwa pod Szczecin. Pomagałem tam w pracy w wielkich sadach. Mieli ciągniki, konia zimnokrwistego. Pomagałem zbierać jabłka, śliwki, jeździliśmy na targ, do hurtowni. To były najlepsze wakacje. Nigdy nie myślałem o życiu na wsi, sądziłem nawet, że niemożliwe jest życie poza stolicą, że nie da się pogodzić pracy w moim zawodzie z wsią. Aż w końcu Warszawa się nam przejadła. Nie było tam przestrzeni, a nam marzyły się konie – mówi Artur.
Rumak za oknem – marzenie, które stało się rzeczywistością
Julia jako dziecko jeździła pod Ostródę do 50-hektarowego gospodarstwa znajomych rodziców. Pamięta zbieranie truskawek bladym świtem i ból pleców od pochylania się w porannym chłodzie nad grządkami.
Oboje od zawsze uwielbiali konie i już jako para uprawiali turystykę konną. Odwiedzali gospodarstwa i stajnie w Polsce i za granicą. Często miejsca, w których przede wszystkim działało gospodarstwo, a konie były w nim dodatkową atrakcją. Zachwycało ich, że można mieć swoje warzywa, widok na pola i koński łeb za oknem. Mieszkając jeszcze w stolicy, trzymali kilka swoich koni pod Warszawą, ale byli częstymi gośćmi w Folwarku Galiny na Warmii. Zamarzyło im się zamieszkać gdzieś obok, tak żeby mieć blisko do tamtejszej stadniny.
– Szukaliśmy miejsc z infrastrukturą końską. Dwa sprzątnięto nam sprzed nosa, ale kiedy wjechaliśmy do Rum, już zanim wysiedliśmy z samochodu, wiedzieliśmy, że to jest nasze miejsce. W 2020 roku tam kupiliśmy gospodarstwo z ponadstuletnim domem i dwudziestoma dwoma hektarami. Sprzedawcami byli starsi państwo, który przeprowadzili się kawałek dalej, bliżej miasta. Robili wręcz casting na nowych właścicieli. Bardzo zależało im, żeby sprzedać gospodarstwo komuś, kto nie zburzy budynków, w których spędzili niemal całe życie. My je wyremontowaliśmy, a stara cegła, kamienie i piwnica odzyskały dawne piękno. Teraz poprzedni gospodarze nas odwiedzają – mówią Julia i Artur.
