StoryEditorżycie wsi

Skolioza miała wykluczyć Karolinę z jeździectwa. A udało jej się pojechać na Olimpiadę

12.03.2022., 10:03h
Cierpi na skoliozę, która teoretycznie wyklucza Karolinę Karwowską z jazdy konnej. Przeszła kilka operacji zarówno tych na kręgosłup, żebra, jak i kardiologiczną w dzieciństwie. Wydawałoby się, że nie ma szans na normalne, aktywne życie. Jednak wygrała pasja i miłość do koni.

Zaczęła jeździć konno, jak większość z nas, w czasie wakacji u dziadków. Pierwsze kontakty z końmi miała u wujka, który mieszka obok jej dziadków na wsi. Tam wspólnie z jego córką chodziły na łąki spędzać z nimi czas. Obie to uwielbiały. W niedzielę wujek oprowadzał je na koniach po łące. Gdy były starsze, wujek wieczorami pozwalał im siodłać i jeździć na jednej "sportowej" klaczy, ponieważ reszta jego koni to zimnokrwiste. Jeździły tak po łące obok stajni.

Odprowadzałyśmy Lawendę tak, że jedna z nas wsiadała i kłusem wracała do stajni. Tak nauczyłam się anglezować. Podczas ostatnich wakacji, które spędzałam u dziadków, wujek pozwolił nam pojechać w teren. Byłyśmy z siebie dumne. Chciałam, aby ktoś inny ocenił, czy coś potrafię. W taki sposób trafiłam do Ośrodka Rehabilitacji w Kisielnicy pod oko Romualda Wojtkowskiego. Tam już po miesiącu pojechałam na swoje pierwsze zawody. Byłam pełna obaw, ponieważ ćwiczyłam tylko przez miesiąc. Jednak miałam bardzo dobre wyniki. Wróciłam zachwycona – mówi Karolina Karwowska.

Jeździectwo to praca zespołowa człowieka i konia opatra na wzajemnym zaufaniu

  • Jeździectwo to praca zespołowa człowieka i konia opatra na wzajemnym zaufaniu

Jeździectwo było jej pisane

W barwach ośrodka z Kisielnicy startowała na wałachu Pitagoras. Był największym koniem w stajni. Od kiedy pamięta, najbardziej kochała duże konie. Na tym właśnie koniu zdobyła brązowy medal mistrzostw Polski. Kiedy jeździła w Kisielnicy, miała również swój debiut międzynarodowy – były to zawody w Milfield w Anglii. Startowała na wypożyczonym na miejscu koniu. Sukcesów nie było, ale zebrała doświadczenie. Kiedy dostała się na studia w Warszawie, obawiała się, że to koniec jej kariery jeździeckiej. Jednak kiedy zaczynała naukę, odbyło się szkolenie kadry narodowej w Niemczech, na którym poznała Natalię Kozłowską. Ona zaprosiła Karolinę na jazdy próbne. Na początku startowała na koniu Natalii o imieniu Kabaret Jagodne. Później trenerka zaproponowała trening na Emolu, czyli podstawowym koniu Natalii Kozłowskiej. Pierwszy trening nie był łatwy, ale Natalii się podobała ich współpraca. Tak rozpoczęła się kariera Karoliny z Emolem. Już w pierwszym roku startowali na mistrzostwach świata w Normandii. Rok później starali się o kwalifikację na igrzyska paraolimpijskie i startowali na mistrzostwach Europy.

Marzenie o Rio spełniło się

1 czerwca 2016 roku dowiedziałam się, że jako pierwsza w historii Polski otrzymałam kwalifikację na paraolimpiadę z rankingu paraolimpijskiego. Poczułam dużą ekscytację przed tak wielkim wyzwaniem. Myślę, że każdy sportowiec marzy, żeby jechać na igrzyska. Nam się udało. Prawie cały wrzesień 2016 roku spędziliśmy w Rio de Janeiro. Było to moje największe osiągnięcie sportowe w życiu – mówi Karolina Karwowska.

Na paraolimpiadzie było gorąco, stresująco i pięknie. W jej ekipie były cztery osoby: trenerka, weterynarz, luzak, Karolina, oraz, oczywiście, koń Emol.

Pamiętam, że chyba pierwszy raz w życiu, tuż przed wjazdem w szranki pomyślałam: "Patrzy na mnie jedenaście tysięcy ludzi na stadionie i ileś tam jeszcze w Polsce". W Polsce nie było, niestety, transmisji, ale wiem, że miałam wiernych kibiców. Zapadło mi w pamięć, że jechałam jako pierwsza na igrzyskach, czyli otwierałam całe paraujeżdżenie na p[araolimpiadzie. Ten przejazd oceniam jako poprawny, bez większych błędów, jednak też bez szału. Drugi przejazd miałam w najcieplejszy dzień. Podczas przejazdu Emol spłoszył się i galopowaliśmy trochę bez kontroli, a później kawałek elementów z galopu przejechałam kłusem. Bardzo szkoda, że tak się zdarzyło właśnie na igrzyskach, ale nie zmienię tego, jest to doświadczenie być może na kolejne igrzyska – wspomina zawodniczka.

W 2019 roku dzięki ludziom o wielkich sercach spełniło się jej wielkie marzenie – pojawiła się w jej życiu Bamira, pierwszy własny koń.

Konie to całe jej życie. Odkąd pamięta, zawsze były w jej głowie i zawsze będą. To jej najlepsi przyjaciele. Jej miłość i motywacja do działania.

Marzenia się spełniają, a Karolina jest na to żywym przykładem

  • Marzenia się spełniają, a Karolina jest na to żywym przykładem

Oprac. Natalia Marciniak-Musiał na podstawie artykułu Anny Malickiej pt. Konie to całe jej życie, który ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 10/2022 na str. 85.  Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.


Fot. arch. prywatne, Karolina Kuler-Piotrkowicz

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
05. grudzień 2024 23:11