Maciej Piechota przy beczkach-apartamentach. Jeszcze kilka lat temu przechowywano w nich wino. Dziś w takiej mogą się wyspać dwie osobyKarolina Kasperek
StoryEditorŻycie wsi

Bobry ratują uprawy, a na scenie gra Big Cyc. Nietypowe gospodarstwo w Wielkopolsce

15.06.2025., 12:00h

Winnica Orle powstała z ciągu przypadków. Tak widocznie miało być. Dowodem na to jest nie tylko piwniczka, w której leżakują białe i czerwone wina, ale też zapewnienia Macieja Piechoty, właściciela, o planach rozbudowy. Już dziś winnica jest miejscem, w którym działa łowisko i odbywają się koncerty. Za chwilę ma być jeszcze więcej atrakcji.

Przypadek, który zmienił wszystko – tak narodziła się Winnica Orle

Maciej, współwłaściciel Winnicy Orle, urodził się w Poznaniu, mieszka we Wronkach, a w Orlu Wielkim znajduje się gospodarstwo, które należało do jego pradziadka. W latach 90. ubiegłego wieku ojciec Macieja, pochodzący z pobliskiego Oporowa, przejął gospodarstwo od swojego kuzyna.

Najpierw tata wydzierżawił jezioro, które znajduje się w dole, a potem przejął gospodarstwo, bo wujek jest bezdzietny i nie było komu zajmować się ziemią. Mieszkaliśmy z rodzicami wtedy w Poznaniu. Na poznańskiej Akademii Rolniczej skończyłem agroturystykę i zootechnikę. Pracowałem kilka dobrych lat u Stokłosy. Po studiach pomyślałem, że może w Orlu zorganizuję agroturystykę, ale spełzło na niczym. Mieliśmy z żoną nawet plany, żeby zamieszkać w gospodarstwie, ale we Wronkach dzieci mają bliżej do szkół.

Pomysł z winoroślą pojawił się z przedziwnego przypadku. Jakieś piętnaście lat temu ktoś przejeżdżał przez wieś, zaszedł do gospodarstwa i powiedział: „Tu taki stok, że świetnie by tu rosło winogrono!”. Podchwyciłem, choć nikt wtedy jeszcze w Wielkopolsce nie mówił o winiarstwie. Dostałem dotację z „Młodego rolnika” i na jednym z czterech hektarów, na tym stoku, posadziłem winorośl – opowiada Maciej i dodaje, że w planie jest obsadzenie za chwilę drugiego hektara.

image
Maciej Piechota przy beczkach-apartamentach. Jeszcze kilka lat temu przechowywano w nich wino. Dziś w takiej mogą się wyspać dwie osoby
FOTO: Karolina Kasperek

Wina lepsze niż masówka z południa

Oglądamy pnące się mozolnie w górę krzewy. Maciej pokazuje młode pędy ze zmarzniętymi liśćmi. Przymrozek uderzył w Orle dwa razy – w kwietniu i w maju. W zeszłym roku było podobnie.

Na szczęście już odbijają. W zeszłym roku też mnóstwo nam zmarzło, zostały tylko pędy „z głowy”. Ale owoce miały dużo wyższy cukier. Nie udało się nam zrobić wytrawnego wina. Gdybyśmy je chcieli tak długo fermentować, żeby straciło słodycz, wyszłoby bardzo mocne. Ze zmarzniętego krzewu są słodsze i większe grona, ale straty były – jakieś dwie trzecie zbioru. W tym roku już też wiemy, że straciliśmy przynajmniej jedną trzecią – mówi Maciej.

Stoimy przy solarisie. To odmiana, która, jak mówi winiarz, staje się typowo polską. Pierwsza dojrzewa i osiąga najwyższą słodycz, więc daje się zrobić z niej słodkie wino, a Polacy ponoć w takich gustują. Na stoku z białych odmian są jeszcze seyval blanc i johanniter z trzema odmianami do kupażu, czyli mieszania – jutrzenką, biancą i muskatem odeskim. Z czerwonych – marshal foch, leon millot i regent.

Pozostało 69% tekstu
Dostęp do tego artykułu mają tylko Prenumeratorzy Tygodnika Poradnika Rolniczego.
Żeby przeczytać ten i inne artykuły Premium wykup dostęp.
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
05. grudzień 2025 00:07