Niedźwiedzie z pod Jarocina – niezwykła tradycja, która trafi na listę dziedzictwa!
O tym, czym jest zwyczaj dla górowian, co robią z nim współcześni i jak to się robi, żeby tradycja znalazła się na krajowej liście niematerialnego dziedzictwa, opowiedział nam Łukasz Maćkowiak, miłośnik Góry, regionalista i twórca profilu „Góra – legenda i fakty”.
Czy pod Górą był tunel? Od legend po fakty z historii wsi
Łukasz, inżynier z zawodu, jest z urodzenia i przywiązania górowianinem, choć dziś mieszka w podpoznańskim Palędziu. Góra jest jednak wsią jego dzieciństwa i młodości, tam od pokoleń mieszka jego rodzina.
– Regularnie wracam do wsi. Trzy lata temu byłem u rodziców na Wielkanoc. Spacerowaliśmy po Górze i stwierdziłem, że fajnie by było założyć jakąś stronę i pospisywać historię miejscowości, budynków, bo zawsze się nią interesowałem. Wychowałem się w dawnym budynku administracyjnym majątku Fischerów von Mollardów, którzy byli właścicielami Góry przed wojną. Według mnie to najpiękniejszy taki folwark, tak dobrze zachowany, w Wielkopolsce, a może nawet w Polsce. Niestandardowa architektura. Moja prababcia – Maria Jędrzejczak – pracowała u Fischera w majątku. Postanowiłem założyć stronę, bo ktoś opowiedział mi jakąś historię, ktoś inny powiedział, że ma stare zdjęcia – mówi Łukasz.
Wrzucił pierwszy post. „...W dzieciństwie od rodziny znajomych słyszałem wiele historii, które chciałbym potwierdzić albo zdementować. Czy w okolicach Góry był obóz Hitlerjugend? Czy istniał tunel łączący pałac z kościołem i grobowcem? Czy i gdzie istniała legendarna oranżeria? Na te i wiele innych nurtujących mnie pytań chciałbym odpowiedzieć poprzez nasz fanpage. Zachęcam do rozmów ze swoimi bliskimi, głównie najstarszymi mieszkańcami. To największa skarbnica wspomnień, które są bezcenne”. Odzew przeszedł najśmielsze oczekiwania. Mieszkańcy zaczęli komentować, dzielić się zdjęciami. Dowiedział się z komentarzy, że w Górze był kiedyś ktoś, kto chciał nawet pisać o wsi książkę. Okazało się, że chwilę wcześniej zmarł, ale jego rodzina przekazała Łukaszowi zdjęcia, które regionalista zdążył zgromadzić. Jest ich wiele, a wśród nich mnóstwo dokumentujących życie rodziny von Mollardów, której część zapisała się w historii okolicy złotymi zgłoskami, ale inna gałąź miała na koncie też współpracę z nazistowskim okupantem. Linia, która posiadała majątek w Górze, wspominana jest jako dobrzy właściciele, a Łukasz zdołał nawiązać kontakt z potomkami Mollardów. Dziś się spotykają, a niemieccy spadkobiercy wspierają działanie ośrodka opiekuńczo-wychowawczego, który mieści się w pałacu.
Wiekowe niedźwiedzie z Góry – tradycja starsza niż niejedna legenda
Jeden z budynków folwarku – stodoła i spichlerz z zegarem – należy do Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, który go wyremontował. W tym roku Łukasz na święta wielkanocne wynajął na tydzień budynek i to w nim przebierali się chłopcy i mężczyźni chodzący w niedźwiedziach.
– Złożyłem do KOWR pismo z prośbą o jego dzierżawę i czekamy na dalszy rozój wydarzeń. Natomiast naszym marzeniem jest również pozyskanie budynku starego browaru, jednak aby to uczynić, musimy spełnić szereg warunków – mówi Łukasz.
Po co to wszystko? Bo to właśnie browar mógłby stać się centrum niedźwiedziowego dowodzenia. A o co chodzi w górowskich niedźwiedziach? To zwyczaj, który ma już ponad sto lat. Znany w okolicy, choć Łukasz mówi, że ich niedźwiedzie są inne od wszystkich pozostałych. Nie tylko tych znanych na Górnym Śląsku jako wodzenie bera, ale nawet tych w sąsiednich kilku wsiach.
