StoryEditorWiadomości rolnicze

Imponujące wyniki, choć chlewnie nie są nowe

23.03.2017., 13:03h
Rolnicza Spółdzielnia Agrofirma Witkowo istnieje od 67 lat, a od prawie 60 lat rządzi nią prezes Marian Ilnicki. To gospodarstwo rolno-spożywcze, zajmujące się hodowlą bydła mięsnego i mlecznego, trzody chlewnej oraz drobiu. We wszystkich tych gałęziach produkcji uzyskiwane są imponujące wyniki, pomimo że fermy funkcjonują w oparciu o istniejące od wielu już lat obiekty, które jednak ciągle są modernizowane.

Spółdzielcza Agrofirma Witkowo produkuje trzodę chlewną w cyklu zamkniętym w oparciu o sześć ferm dla loch i prosiąt oraz dwie przeznaczone do tuczu. Produkcja tucznika od urodzenia do wagi 100–110 kg trwa przeciętnie 170 dni, a średnia mięsność wynosi 58%. Każdego miesiąca 4,4 tys. świń trafia do spółdzielczej przetwórni. Dużą wagę przywiązuje się więc do jakości produkowanego żywca. Do reprodukcji używa się najlepszej dostępnej genetyki.

Obecnie w gospodarstwie utrzymywanych jest 2,2 tys. macior, choć był okres, gdy było ich o tysiąc więcej. Nie oznaczało to jednak większej liczby sprzedanych tuczników, gdyż wyniki wówczas były dużo gorsze. Zarówno przeprowadzone modernizacje budynków, jak i lepsze zarządzanie stadem loch znacząco poprawiły liczbę prosiąt uzyskiwanych od jednej lochy.



Dziś od lochy średnio uzyskujemy 29 prosiąt w roku, w tym odsadzonych 26 sztuk. Przy tym bazujemy na lochach polskich ras, więc jest to wynik bardzo dobry – podkreśla Mirosław Betka, specjalista ds. produkcji trzody chlewnej w Agrofirmie Witkowo, związany z nią od 10 lat.

Własna stacja unasieniania

W gospodarstwie utrzymywane są maciory krzyżówkowe ras pbz x wbp. W ramach własnych ferm odbywa się też produkcja loszek do remontu stada, których potrzeba dużo, gdyż brakowanie jest na poziomie nawet 60% rocznie. W krzyżowaniu towarowym lochy inseminowane są nasieniem knurów mięsnych z firmy genetycznej Topigs Norsvin. Natomiast czystorasowe samce, które wykorzystywane są do produkcji loszek na remont stada, pochodzą z Polskiego Związku Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej „Polsus”.

Spółdzielnia posiada także własną Stację Unasieniania Loch w Strzyżnie, gdzie znajduje się również chlewnia zarodowa zasiedlona loszkami czystorasowymi. Na bazie tej hodowli produkuje się loszki mieszańcowe. Pozostałe fermy, bazując na produkowanym w Strzyżnie materiale żeńskim, prowadzą krzyżowanie towarowe w kierunku poprawy mięsności, przyrostów, wykorzystania pasz, żywotności i zdrowotności. W SUL utrzymywanych jest około 20 knurów. Tam pobierane jest nasienie i rozwożone na poszczególne fermy.

90–95% macior zostaje pokrytych do 7. dnia po odsadzeniu. Lochy do momentu pokrycia i pięć dni po nim otrzymują do woli mieszankę, którą dostawały na porodówce. Później pasza jest ograniczana zależnie od kondycji loch. Niektóre sztuki wymagają jeszcze przez jakiś czas dokarmienia. Generalnie w sektorach dla macior zadawanie pasz odbywa się ręcznie – opowiada Mirosław Betka.

Maciory na porodówkach oraz w sektorze krycia utrzymywane są na rusztach. Lochy prośne przebywają w kojcach grupowych na ściółce i mają możliwość korzystania z wybiegów. Zależnie od gospodarstwa grupy mają od 10 do 30 sztuk. Jak podkreśla Mirosław Betka, w każdej fermie produkcja musi być dostosowana do panujących tam możliwości utrzymania zwierząt. Wszystkie chlewnie powstały bowiem na bazie starych budynków zaadaptowanych na potrzeby produkcji świń. Stąd część loch wyprasza się w cyklu tygodniowym, a część w dwutygodniowym. Skuteczność wyproszeń wynosi w granicach 85%. Porody są nadzorowane w nocy. W miarę potrzeb stosowane jest wyrównywanie miotów i przenoszenie nadliczbowych prosiąt. Do dokarmiania osesków oprócz prestarterów używane są preparaty mlekozastępcze. Prosięta są odsadzane w 4. tygodniu życia.

Z fermy na fermę

Warchlaki produkowane są w pięciu gospodarstwach – w Bralęcinie, Przewłokach, Rzeplinie, Strzyżnie i Witkowie. Następnie w wadze około 30 kg masy ciała trafiają do ferm w Bralęcinie lub Morzycy, gdzie odbywa się tucz. W pierwszej jest miejsce na 17 tysięcy świń, ale trafia tam 13–14 tysięcy warchlaków. Druga chlewnia jest mniejsza – na 1800 stanowisk.

W ostatnich latach spółdzielnia przeznaczyła duże środki na modernizację budynków, które są nakierowane na poprawę dobrostanu zwierząt oraz dalsze podnoszenie wyników produkcyjnych.



Tuczarnie są obecnie w trakcie modernizacji. Połowa jest już przerobiona na utrzymanie rusztowe, które przy tak dużej skali produkcji oczywiście bardziej się sprawdza. W starszych budynkach wciąż jeszcze jest płytka ściółka z posadzką po skosie dla łatwiejszego zgarniania obornika, który trzeba codziennie usuwać. Nie jest to dobre rozwiązanie ze względu na duże nakłady pracy oraz mikroklimat w chlewni. Trzeba otwierać drzwi, tworzą się przeciągi, a zimą chlewnia się wyziębia. Odbija się to niekorzystnie na zdrowiu świń i parametrach tuczu – twierdzi Mirosław Betka.

Pasza wytwarzana jest we własnej mieszalni pasz w Kolinie na bazie mieszanek mineralno-witaminowych kupowanych od dwóch dużych dostawców. Gotowe kupowane są tylko prestartery dla prosiąt. W tuczarniach automatycznym systemem zadawania paszy dostarczane są dwa rodzaje mieszanek: grower i finiszer. Spółdzielnia uprawia zboża, rzepak, kukurydzę na kiszonkę, buraki cukrowe. Dzięki tłoczni z rzepaku pozyskiwana jest i śruta rzepakowa, i olej, które wykorzystywane są w pa­szach dla zwierząt. Specjalistyczne samochody dowożą mieszanki na fermy. Tucz odbywa się do masy ciała około 110 kg przy zużyciu paszy 2,9 kg na kilogram przyrostu. Około 40% ubijanych tuczników klasyfikuje się w klasie S, reszta w klasie E, a do niższych klas trafiają pojedyncze sztuki.

Gruntowna opieka

Dopełnieniem całej produkcji jest opieka weterynaryjna. W 2014 roku powstała lecznica obsługująca produkcję zwierzęcą w spółdzielni. Na stałe zatrudnieni są dwaj lekarze, a dodatkowo ściśle współpracują specjaliści z zakresu ochrony zdrowia trzody chlewnej, bydła i drobiu, którzy dokonują analiz laboratoryjnych i dobierają optymalne programy profilaktyczne. Własny gabinet weterynaryjny to nie tylko dostęp na miejscu do leków, szczepionek i specjalistów o szerokiej wiedzy, ale przede wszystkim oszczędności, nawet w granicach 20% na kosztach weterynaryjnych. Gabinet bezpośrednio negocjuje ceny preparatów z hurtowniami i dystrybutorami.

Dzięki prowadzonej na szeroką skalę profilaktyce udało się znacząco obniżyć zużycie antybiotyków w produkcji zwierzęcej. U prosiąt wprowadziliśmy dodatkowe szczepienia przeciwko kolibakteriozie w 4. dniu życia. Standardowo są też szczepione przeciwko cirkowirusom i mykoplazmowemu zapaleniu płuc. Koszty weterynaryjne w przypadku świń wynoszą około 24 zł na sztukę rocznie – tłumaczy Mirosław Betka.

Dominika Stancelewska

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
29. kwiecień 2024 12:19