Ewelina i Piotr Gręźlikowscy wygrali w 2024 roku konkurs „Bezpieczne gospodarstwo rolne”, w którym nagrodą był ciągnik. Na zdjęciu z dziećmi: Antonim, Tymoteuszem oraz ZosiąArchiwum gospodarzy
StoryEditorReportaż z gospodarstwa

Do rolników spod Torunia loszki i knurki przylatują samolotami

19.01.2025., 13:30h

Krajowe stada zarodowe są stopniowo wypierane przez zagraniczne firmy genetyczne. Na rynku pozostali jednak ci, którzy nie ustępują im w doskonaleniu i selekcji zwierząt. Dzięki takim hodowlom wciąż możliwy jest postęp genetyczny w polskich rasach. Tylko nieliczne, najbardziej profesjonalne mogą sprzedawać zwierzęta do stacji unasienniania loch. Naszym rozmówcom to się udało.

Hodowla świń wyglądała zupełnie inaczej przed ASF

Piotr Gręźlikowski wraz z żoną Eweliną prowadzą gospodarstwo o powierzchni 60 ha w Dobrzejewicach, w powiecie toruńskim. Jest to już trzecie pokolenie, które kontynuuje tradycję zarodowej hodowli świń.

Rolnik odziedziczył gospodarstwo dwa lata temu po rodzicach Barbarze i Marku Gręźlikowskich. Jak wspomina pan Marek, jego ojciec zajmował się zawodowo krawiectwem, był mistrzem galanterii damskiej i męskiej. Ponieważ uzyskiwane z tej działalności dochody nie spełniały oczekiwań, w poszukiwaniu nowego źródła utrzymania zdecydował się na uruchomienie hodowli świń. Takie były początki produkcji zwierzęcej w gospodarstwie w Dobrzejewicach.

Później przez lata hodowlę, która cieszyła się ogromnym uznaniem, rozwijał pan Marek. Loszki i knurki zdobywały liczne nagrody na wystawach zwierząt hodowlanych w całym kraju, które odbywały się, zanim nastał afrykański pomór świń. W ręce hodowcy trafiały tytuły czempionów i wiceczempionów na regionalnych wystawach w Minikowie i Żninie, a także na krajowej wystawie zwierząt hodowlanych w Poznaniu.

Brakuje tych kontaktów. To była dobra okazja, żeby zaprezentować swoje zwierzęta na wybiegu. Odbiorcy mogli ocenić poziom poszczególnych hodowli. To właśnie dzięki wystawom wielu rolników kupuje u nas loszki i knurki do dziś – wspominają gospodarze.

image
Zanim wybuchła pandemia COVID-19, gospodarze zdążyli wyposażyć wszystkie chlewnie w paszociągi i automatyczne zadawanie paszy
FOTO: Archiwum gospodarzy

Loszki przylatują do nich samolotem

Głównym kierunkiem produkcji jest hodowla zarodowa trzody chlewnej, która jako jedna z nielicznych w Polsce cały czas jest w umiejętny sposób zasilana importem zwierząt z całego świata. Utrzymywane w gospodarstwie lochy ras wielkiej białej polskiej i polskiej białej zwisłouchej zostały w latach 90. ubiegłego wieku uzupełnione loszkami ras hampshire i knurami rasy pietrain. Na początku lat 2000 do stada dołączyła rasa duroc.

Aktualnie pod oceną wartości użytkowej znajduje się sześć ras: wbp, pbz, hampshire, pietrain, duroc oraz puławska. W ostatnich latach hodowla została wzbogacona o import knurów oraz loszek z Francji, Austrii, Finlandii, Anglii, a nawet z Kanady. Jak opowiadają gospodarze, organizacja transportu lotniczego i odbiór świń z przystosowanego do tego celu lotniska w Niemczech nie była łatwym zadaniem. Koszt transportu przerósł wartość zakupionych zwierząt, ale, jak przekonuje pan Piotr, było warto, bo sprowadzona genetyka okazała się strzałem w dziesiątkę i mocno wpłynęła na jakość uzyskiwanych zwierząt hodowlanych.

Pozostało 76% tekstu
Dostęp do tego artykułu mają tylko Prenumeratorzy Tygodnika Poradnika Rolniczego.
Żeby przeczytać ten i inne artykuły Premium wykup dostęp.
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
13. luty 2025 22:25