
Hodowla świń wyglądała zupełnie inaczej przed ASF
Piotr Gręźlikowski wraz z żoną Eweliną prowadzą gospodarstwo o powierzchni 60 ha w Dobrzejewicach, w powiecie toruńskim. Jest to już trzecie pokolenie, które kontynuuje tradycję zarodowej hodowli świń.
Rolnik odziedziczył gospodarstwo dwa lata temu po rodzicach Barbarze i Marku Gręźlikowskich. Jak wspomina pan Marek, jego ojciec zajmował się zawodowo krawiectwem, był mistrzem galanterii damskiej i męskiej. Ponieważ uzyskiwane z tej działalności dochody nie spełniały oczekiwań, w poszukiwaniu nowego źródła utrzymania zdecydował się na uruchomienie hodowli świń. Takie były początki produkcji zwierzęcej w gospodarstwie w Dobrzejewicach.
Później przez lata hodowlę, która cieszyła się ogromnym uznaniem, rozwijał pan Marek. Loszki i knurki zdobywały liczne nagrody na wystawach zwierząt hodowlanych w całym kraju, które odbywały się, zanim nastał afrykański pomór świń. W ręce hodowcy trafiały tytuły czempionów i wiceczempionów na regionalnych wystawach w Minikowie i Żninie, a także na krajowej wystawie zwierząt hodowlanych w Poznaniu.
– Brakuje tych kontaktów. To była dobra okazja, żeby zaprezentować swoje zwierzęta na wybiegu. Odbiorcy mogli ocenić poziom poszczególnych hodowli. To właśnie dzięki wystawom wielu rolników kupuje u nas loszki i knurki do dziś – wspominają gospodarze.
Loszki przylatują do nich samolotem
Głównym kierunkiem produkcji jest hodowla zarodowa trzody chlewnej, która jako jedna z nielicznych w Polsce cały czas jest w umiejętny sposób zasilana importem zwierząt z całego świata. Utrzymywane w gospodarstwie lochy ras wielkiej białej polskiej i polskiej białej zwisłouchej zostały w latach 90. ubiegłego wieku uzupełnione loszkami ras hampshire i knurami rasy pietrain. Na początku lat 2000 do stada dołączyła rasa duroc.
Aktualnie pod oceną wartości użytkowej znajduje się sześć ras: wbp, pbz, hampshire, pietrain, duroc oraz puławska. W ostatnich latach hodowla została wzbogacona o import knurów oraz loszek z Francji, Austrii, Finlandii, Anglii, a nawet z Kanady. Jak opowiadają gospodarze, organizacja transportu lotniczego i odbiór świń z przystosowanego do tego celu lotniska w Niemczech nie była łatwym zadaniem. Koszt transportu przerósł wartość zakupionych zwierząt, ale, jak przekonuje pan Piotr, było warto, bo sprowadzona genetyka okazała się strzałem w dziesiątkę i mocno wpłynęła na jakość uzyskiwanych zwierząt hodowlanych.