– Ale dobrze, że dałaś radę. Już jedna odmówiła, bo głowa, druga – że też nie najlepiej się czuje. A tu trzeba ludzi do spotkania! – cieszy się Barbara Lech, prezeska żabieńskiego stowarzyszenia „Promyk nadziei”.
Nie ma spotkania bez ciasta, więc łapczywie sięgamy po jej sernik.
– Jaki przepis? Myślę, że dobry. Do sera dodaję pół litra śmietanki trzydziestki i budyń. Wszystko na żółtkach z cukrem, ale bez masła. Sernik na czekoladowych herbatnikach. Można robić i spody, ale ja jestem leniwa – żartuje Barbara.
„Promyk” to już stowarzyszeniowy weteran. Powstał piętnaście lat temu, w październiku 2004 roku.
– Coś tam się działo we wsi, mieliśmy koło, które spotykało się bardzo rzadko. Bywało, że raz na kilka miesięcy. A stowarzyszenie powstało, żeby zdobywać więcej pieniędzy na działalność. Mieliśmy to szczęście, że z naszego sołectwa wybrano koleżankę do sejmiku kujawsko- pomorskiego. Przyjechała któregoś razu do nas na zebranie i powiedziała: „Zakładajcie stowarzyszenie, będzie wam dobrze!”. Następnego dnia pojechaliśmy do Bydgoszczy, zaraz mieliśmy n...
