Wprowadzili krowy do niewykończonej obory – efekt zaskoczył wszystkich!
Co prawda, kiedy odwiedziliśmy gospodarstwo pod koniec maja br. obiekt nie był jeszcze wykończony, to hodowcy wykorzystując letnią aurę postanowili przeprowadzić do niego krowy. I jak się okazało, była to bardzo dobra decyzja, bo zwierzętom absolutnie nie przeszkadzał brak ścian bocznych, czy niedokończone pokrycie dachowe. Dużo przestrzeni, świeżego powietrza i dobrej paszy w zupełności im wystarczało.
– Chociaż obora funkcjonuje dopiero od miesiąca, to już widać, że krowy doskonale się w niej czują, w porównaniu do warunków panujących w starym obiekcie – potwierdził Radosław Szymczak, który w nowym obiekcie utrzymuje 160 krów dojnych, a docelowo może ich pomieścić ponad 200.
Obora bez fundamentów i posadzki – czy to w ogóle działa?
Trzeba przyznać, że nowa obora jest jedyna w swoim rodzaju i trudno byłoby znaleźć jej podobną. Dlaczego? Przede wszystkim budynek nie posiada tradycyjnych fundamentów oraz żadnej posadzki. Jego stalowa konstrukcja nośna posadowiona jest wyłącznie na betonowych stopach i przykryta lekkim dachem z blachy, którego hodowcy nie zamierzają ocieplać. Obiekt jest szeroki na 30 m i długi na 58 m, a wysokość w kalenicy wynosi 11 m. Jego centralną część zajmuje oczywiście korytarz paszowy o szerokości 6 m, który wykonano z betonowych płyt.
Do obu stron korytarza przylegają dwie analogiczne części legowiskowe dla krów, a jedynym wygrodzeniem jest tutaj rura karkowa nad stołem paszowym. Co ciekawe, część legowiskowa znajduje się bezpośrednio na gruncie, na którym znajduje się warstwa piasku, a na nim słomy, która wybierana będzie co około 2 miesiące. Jak poinformował Radosław Szymczak, roczne zapotrzebowanie na słomę wynosi ok. 4000 balotów, z których zdecydowaną część gospodarze muszą zakupić od okolicznych rolników.
Skąd pomysł na taką oborę?
Zapytałam hodowcę, jakie argumenty przemówiły za budową nowej i w takiej właśnie postaci obory.
