Roboty udojowe zamiast hali – decyzja, która zmieniła życie rodziny Kosińskich
Co więcej, za kilka miesięcy w oborze zacznie doić kolejny robot Fullwood Packo Merlin M2, po drugiej stronie stołu paszowego urządzonej na zasadzie lustrzanego odbicia.
– Chciałem halę udojową, która byłaby znacznie tańsza od robotów, tym bardziej, że trochę obawiałem się tak wielu zmian na raz. Bowiem nowa obora oznaczała zmianę systemu utrzymania z uwięzi na wolnostanowiskowy. Z kolei roboty to kolejna duża zmiana z doju tradycyjnego na automatyczny. Dziś po roku doju automatycznego nie chcemy innego systemu. Dzięki robotom większą motywację do pracy w gospodarstwie ma syn Szymon, który jest potencjalnym następcą i to on powiedział, że jeśli mamy budować nową oborę, to tylko z robotami. Z kolei żona też nie chciała hali udojowej, gdyż obowiązek dojenia spoczywał głównie na niej. Dziś dzięki robotom udojowym oraz dużej pomocy dzieci, bo w gospodarstwie pomaga nie tylko syn, ale też córki, wreszcie możemy pojechać na wczasy, byliśmy już w Zakopanem oraz w Kazimierzu Dolnym, wcześniej nigdzie nie wyjeżdżaliśmy. Oczywiście roboty nie zwalniają od pracy, ale można sobie zorganizować tę pracę w bardziej dogodny sposób – podkreślił Krzysztof Kosiński, dodając, że dzięki robotom żona ma więcej wolnego czasu i już poczyniła konkretne kroki w kierunku działalności agroturystycznej.
"Młodzi rolnicy powinni inwestować w automatyzację"
Co ważne, zalety doju automatycznego dostrzega też najstarsze pokolenie rodziny Kosińskich, Cecylia i Roman – rodzice Krzysztofa, którzy również pomagają w gospodarstwie.
– Tyle lat pracuję na wsi przy bydle, a nie wiedziałem, że krowy są tak inteligentne, że same potrafią chodzić do doju. Młodzi rolnicy powinni inwestować w automatyzację, bo ona jest dla nich przyszłością i szansą na pracę i rozwijanie się na wsi. Dzięki automatyzacji można zatrzymać młodych na wsi i utrzymać produkcję, dzięki temu wieś nie zamiera, a rozwija się – podkreślił senior Roman Kosiński.
– Syn nie widzi siebie, gdzie indziej niż na wsi i w pracy poza rolnictwem, jednak dojenie było dla niego utrapieniem. Teraz wpadnie rano i wieczorem do obory, zobaczy, które sztuki trzeba podgonić, a nie jest ich tak wiele, zazwyczaj są to 2–3 krowy. Przejrzy raporty i na tym kończy się jego praca związana z dojem – stwierdziła Iwona Kosińska.
Drugi robot udojowy już w drodze
W oborze z 2024 roku o wymiarach 50 x 36 m i wysokiej na 9,5 m już niebawem zostanie zamontowany drugi robot udojowy. Inwestycja została rozłożona na etapy głównie z powodów finansowych. Ponadto od razu rolnicy nie byli przygotowani, aby zapewnić pełną obsadę krów na dwa roboty. Obecnie mają już tyle własnych jałowic cielnych, że montaż drugiego robota po drugiej stronie stołu paszowego szerokiego na 5 m jest w pełni uzasadniony ekonomicznie.
