– Odchów własnej jałówki zawsze wychodzi taniej niż zakup, tylko trzeba się przy tym oczywiście napracować – mówi rolnik Kamil Lech.Józef Nuckowski
StoryEditorReportaż z gospodarstwa

Rolnik z Mazowsza nie kupuje jałówek. "Odchów własnej wychodzi taniej"

23.01.2025., 15:00h

– Odeszliśmy od zakupu krów i jałówek, gdyż w mojej ocenie najlepszym rozwiązaniem jest odchów własnych zwierząt na remont i ewentualne powiększenie stada. Są one przede wszystkim zdrowe, wydajne i, co ważne, odchów własnej jałówki zawsze wychodzi taniej niż zakup, tylko trzeba się przy tym oczywiście napracować – mówi Kamil Lech.

Odchów własnych jałówek jest tańszy i bezpieczniejszy dla stada

Nie kupując zwierząt unikamy również wprowadzenia do stada różnych chorób. Mój dziadek dochował się własnych krów, mój ojciec doskonalił przejęte zwierzęta, a teraz ja bazuję na tych liniach – dodaje gospodarz.

Krowy w gospodarstwie państwa Lechów utrzymywane są w oborze, której najstarsza część pochodzi z lat 90. W jednej części stanowiska ścielone są słomą, a obornik usuwany jest za pomocą zgarniacza. W drugiej, stanowiska wyścielone są matami, a za nimi znajduje się kanał gnojowy zasłonięty rusztami metalowymi. Poprosiliśmy hodowcę o porównanie tych dwóch rozwiązań.

Dzięki stanowiskom z rusztami mamy gnojowicę, tak bardzo przydatną w nawożeniu. Utrzymanie czystości w części z matami jest też łatwiejsze. Jednak lepszy komfort mają zwierzęta utrzymywane w stanowiskach na słomie, w których również mniej się ślizgają. Jeśli jakaś sztuka w stanowiskach z matami ma problemy z nogami, zostaje przestawiona na słomę, gdzie szybko wraca do pełnej sprawności – mówi Kamil Lech.

image
Także jałówki otrzymują miks z wozu paszowego
FOTO: Józef Nuckowski

Rolnik kupił 25 lat temu paszowóz marki Omas, który działa do dziś

Od 2000 roku w gospodarstwie pracuje wóz paszowy Omas o pojemności 10 m3. W skład miksu dla krów wchodzi: słoma, sianokiszonka, kiszonka z kukurydzy, melasa i mieszanka treściwa sporządzana w gospodarstwie, składająca się ze: śruty zbożowej, rzepakowej, sojowej i dodatków mineralno-witaminowych. Krowy 2 razy dziennie otrzymują paszę treściwą zadawaną z ręki. Jedna sztuka dostaje ponad 3 kg dziennie takiej mieszanki.

25 lat temu kupiliśmy używany paszowóz, który służy do dziś. Już nie pamiętamy, jak żywi się krowy bez paszowozu, ale nie wyobrażamy sobie prowadzenia hodowli bydła mlecznego bez tej maszyny. Około 3 lata temu za pomocą wozu paszowego zaczęliśmy karmić również jałówki, które otrzymują około 100 kg słomy, 700 kg sianokiszonki i około 500 kg kiszonki z kukurydzy. Pasza z wozu jest pocięta, dobrze wymieszana i jałówki dobrze ją wyjadają – mówi gospodarz.

image
Niedawno gospodarze zakupili kolejną przyczepę samozbierającą
FOTO: Józef Nuckowski

W starej części obory korytarz ma 2,3 m wysokości i 2,4 m szerokości.

Myśleliśmy o nowym paszowozie, ale dostępne na rynku maszyny nie zmieściłyby się w naszym budynku. Można oczywiście wykonać ją na zamówienie, ale to byłby spory koszt. Stary wóz, co prawda nie ma już wyglądu, ale ma sprawną wagę, działa i mieści się w naszej oborze – mówi pan Kamil.

Hodowca od 20 lat zakisza zielonkę na pryzmie. "Już nie wróciłbym do balotów"

Od 20 lat w gospodarstwie zielonka zakiszana jest na pryzmach.

W 2005 roku zakupiliśmy pierwszą przyczepę samozbierającą. Zakiszanie na pryzmach jest dużo szybszą metodą niż sporządzanie balotów. W ciągu dwóch dni mam zebrany pokos ze wszystkich łąk i przykrytą pryzmę. Już nie wróciłbym do sporządzania balotów. Czasami zbieramy jakiś niewielki areał trawy, ale nawet w takim przypadku nie decydujemy się na baloty tylko sporządzamy małą pryzmę – mówi Kamil Lech.

image
Ta część obory powstała w 2004 roku
FOTO: Józef Nuckowski

Gospodarz zwiększył powierzchnię upraw kukurydzy, a w zamian kupuje ziarno zbóż jarych

Kamil Lech uprawia kukurydzę na kiszonkę, ale jej część zbiera na ziarno. Jego gospodarstwo jest zmechanizowane do tego poziomu, że sam kosi kukurydzę na ziarno i sam ją suszy. Nadwyżkę sprzedaje, a w zamian kupuje ziarno zbóż jarych.

Jeszcze do niedawna część gruntów ornych przeznaczaliśmy na uprawę zbóż jarych. Jednak wczesnowiosenne susze sprawiają, że ich uprawa nie jest opłacalna. W związku z tym zamiast zbóż jarych zwiększyłem powierzchnię uprawy kukurydzy na ziarno. Wysuszone w gospodarstwie ziarno mogę bez problemu sprzedać. Dzięki temu mam 3 razy większe plony. 3 tony ziarna zbóż z hektara to w ostatnich latach bardzo dobry wynik, a kukurydzy miałem średnio 10 t suchego ziarna z ha – wyjaśnia Kamil Lech.

image
– Odchów własnej jałówki zawsze wychodzi taniej niż zakup, tylko trzeba się przy tym oczywiście napracować – mówi rolnik Kamil Lech.
FOTO: Józef Nuckowski

Wizytówka gospodarstwa

Kamil Lech z żoną Katarzyną mieszka w Sokole, w gminie Sobolew. Wspólnie z rodzicami Aliną i Januszem prowadzi gospodarstwo o powierzchni około 100 ha. Na 40 ha wysiewana jest kukurydza zbierana zarówno na kiszonkę, jak i na ziarno. Około 30 ha zajmują zboża takie jak: pszenica i pszenżyto, a pozostałą część stanowią użytki zielone.

 

Stado bydła składa się z 50 krów dojnych i około 40 jałówek. Wszystkie urodzone w gospodarstwie byczki sprzedawane są do dalszego chowu. Surowiec w ilości ponad 30 tys. litrów miesięcznie dostarczany jest do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej Garwolin w Woli Rębkowskiej. Stado objęte jest oceną użytkowości mlecznej, a średnia roczna wydajność wynosi 9,7 tys. litrów.

Józef Nuckowski

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
10. luty 2025 21:07