
Odchów własnych jałówek jest tańszy i bezpieczniejszy dla stada
– Nie kupując zwierząt unikamy również wprowadzenia do stada różnych chorób. Mój dziadek dochował się własnych krów, mój ojciec doskonalił przejęte zwierzęta, a teraz ja bazuję na tych liniach – dodaje gospodarz.
Krowy w gospodarstwie państwa Lechów utrzymywane są w oborze, której najstarsza część pochodzi z lat 90. W jednej części stanowiska ścielone są słomą, a obornik usuwany jest za pomocą zgarniacza. W drugiej, stanowiska wyścielone są matami, a za nimi znajduje się kanał gnojowy zasłonięty rusztami metalowymi. Poprosiliśmy hodowcę o porównanie tych dwóch rozwiązań.
– Dzięki stanowiskom z rusztami mamy gnojowicę, tak bardzo przydatną w nawożeniu. Utrzymanie czystości w części z matami jest też łatwiejsze. Jednak lepszy komfort mają zwierzęta utrzymywane w stanowiskach na słomie, w których również mniej się ślizgają. Jeśli jakaś sztuka w stanowiskach z matami ma problemy z nogami, zostaje przestawiona na słomę, gdzie szybko wraca do pełnej sprawności – mówi Kamil Lech.
Rolnik kupił 25 lat temu paszowóz marki Omas, który działa do dziś
Od 2000 roku w gospodarstwie pracuje wóz paszowy Omas o pojemności 10 m3. W skład miksu dla krów wchodzi: słoma, sianokiszonka, kiszonka z kukurydzy, melasa i mieszanka treściwa sporządzana w gospodarstwie, składająca się ze: śruty zbożowej, rzepakowej, sojowej i dodatków mineralno-witaminowych. Krowy 2 razy dziennie otrzymują paszę treściwą zadawaną z ręki. Jedna sztuka dostaje ponad 3 kg dziennie takiej mieszanki.
– 25 lat temu kupiliśmy używany paszowóz, który służy do dziś. Już nie pamiętamy, jak żywi się krowy bez paszowozu, ale nie wyobrażamy sobie prowadzenia hodowli bydła mlecznego bez tej maszyny. Około 3 lata temu za pomocą wozu paszowego zaczęliśmy karmić również jałówki, które otrzymują około 100 kg słomy, 700 kg sianokiszonki i około 500 kg kiszonki z kukurydzy. Pasza z wozu jest pocięta, dobrze wymieszana i jałówki dobrze ją wyjadają – mówi gospodarz.
W starej części obory korytarz ma 2,3 m wysokości i 2,4 m szerokości.
– Myśleliśmy o nowym paszowozie, ale dostępne na rynku maszyny nie zmieściłyby się w naszym budynku. Można oczywiście wykonać ją na zamówienie, ale to byłby spory koszt. Stary wóz, co prawda nie ma już wyglądu, ale ma sprawną wagę, działa i mieści się w naszej oborze – mówi pan Kamil.
Hodowca od 20 lat zakisza zielonkę na pryzmie. "Już nie wróciłbym do balotów"
Od 20 lat w gospodarstwie zielonka zakiszana jest na pryzmach.
– W 2005 roku zakupiliśmy pierwszą przyczepę samozbierającą. Zakiszanie na pryzmach jest dużo szybszą metodą niż sporządzanie balotów. W ciągu dwóch dni mam zebrany pokos ze wszystkich łąk i przykrytą pryzmę. Już nie wróciłbym do sporządzania balotów. Czasami zbieramy jakiś niewielki areał trawy, ale nawet w takim przypadku nie decydujemy się na baloty tylko sporządzamy małą pryzmę – mówi Kamil Lech.
Gospodarz zwiększył powierzchnię upraw kukurydzy, a w zamian kupuje ziarno zbóż jarych
Kamil Lech uprawia kukurydzę na kiszonkę, ale jej część zbiera na ziarno. Jego gospodarstwo jest zmechanizowane do tego poziomu, że sam kosi kukurydzę na ziarno i sam ją suszy. Nadwyżkę sprzedaje, a w zamian kupuje ziarno zbóż jarych.
– Jeszcze do niedawna część gruntów ornych przeznaczaliśmy na uprawę zbóż jarych. Jednak wczesnowiosenne susze sprawiają, że ich uprawa nie jest opłacalna. W związku z tym zamiast zbóż jarych zwiększyłem powierzchnię uprawy kukurydzy na ziarno. Wysuszone w gospodarstwie ziarno mogę bez problemu sprzedać. Dzięki temu mam 3 razy większe plony. 3 tony ziarna zbóż z hektara to w ostatnich latach bardzo dobry wynik, a kukurydzy miałem średnio 10 t suchego ziarna z ha – wyjaśnia Kamil Lech.
Józef Nuckowski